Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:05
Reklama KD Market

Kto jest buntownikiem?

Kto jest buntownikiem?

Autor: Peter Serocki

Perspektywa wprowadzenia regularnych oddziałów wojskowych na ulice Chicago staje się coraz bardziej realna. Prezydent Donald Trump od tygodni grozi wysłaniem wojsk do Wietrznego Miasta w ramach walki z przestępczością i realizowaną polityką imigracyjną, co według Demokratów stanowiłoby poważne nadużycie władzy. Zasadniczo siły zbrojne nie mają przecież prawa uczestniczyć w operacjach, mających na celu egzekwowanie prawa wobec obywateli USA, z wyjątkiem sytuacji nadzwyczajnych.

Donald Trump po raz kolejny grozi też powołaniem się na Insurrection Act of 1807, czyli ustawę o buncie (zwaną także ustawą o powstaniach zbrojnych), uprawniającą prezydenta do rozmieszczenia sił zbrojnych na terytorium USA, jako środka kontroli mobilizacji Gwardii Narodowej. Pod parasolem ustawy o powstaniach zbrojnych wojsko miałoby dużo większe uprawnienia.

Ale czy prezydent naprawdę może to zrobić i co to oznaczałoby, choćby dla mieszkańców Chicago?  Insurrection Act daje prezydentowi prawo do rozmieszczania sił zbrojnych lub federalizacji oddziałów Gwardii Narodowej na terenie USA w celu stłumienia powstań wewnętrznych. W 1807 roku podpisał ją prezydent Thomas Jefferson. W dzisiejszym kształcie ustawa o powstaniach zbrojnych to zbiór legislacji uchwalonych w latach 1792–1871, które szerzej określają rolę sił zbrojnych na terytorium USA.

Mimo ponad dwóch wieków, jakie minęły od jej przyjęcia, nie jest to martwa legislacja. W 1992 r na Insurrection Act powołał się prezydent George H.W. Bush wykorzystując wojsko do tłumienia zamieszek rasowych w Los Angeles. Wybuchły one, gdy  czterech białych policjantów, sfilmowanych podczas bicia czarnoskórego kierowcy Rodneya Kinga, zostało uniewinnionych. Ówczesny gubernator Kalifornii, Pete Wilson, zwrócił się do prezydenta o pomoc w celu stłumienia przemocy.

Z ustawy korzystali także Dwight Eisenhower, John F. Kennedy i Lyndon Johnson, a więc zarówno Republikanie, jak i Demokraci m.in. w celu wymuszenia desegregacji rasowej szkół. Eisenhower wysłał 101. Dywizję Powietrznodesantową do Little Rock w Arkansas, aby chronić czarnoskórych uczniów w Central High School, po tym jak gubernator stanu, Orval Faubus, aktywował Gwardię Narodową, aby uniemożliwić uczniom dostęp do szkół.

Jeden powód powołania się na tę ustawę nie budzi wątpliwości — prezydent może podjąć działania, jeśli poprosi o to gubernator lub Kongres. Pozostałe kryteria wymienione w ustawie są szerokie i niejasne, dając prezydentowi dużą swobodę działania. Ustawa nie definiuje podstawowych pojęć, pozostawiając prezydentowi decyzję o tym, co stanowi powstanie, bunt czy rebelię. I choćby wszyscy widzieli, że w Chicago nie ma żadnych poważniejszych zamieszek, Biały Dom może zinterpretować jakieś wystąpienia jako zbrojne powstanie i powołać się na Insurrection Act. Trump przecież otwarcie twierdzi, że gubernator J.B. Pritzker i burmistrz Chicago Brandon Johnson „powinni trafić do więzienia”.

Prezydent i tak działa na granicy prawa. Gdy Trump wysłał Gwardię Narodową i piechotę morską do Los Angeles, w związku z protestami przeciwko jego polityce imigracyjnej, nie powołał się na Insurrection Act, co ograniczyło zadania wojska do ochrony budynków i działań federalnych. Mimo to w zeszłym miesiącu sędzia federalny w Kalifornii orzekł, że w rzeczywistości i tak złamano ustawę Posse Comitatus z 1878 r., która zabrania prezydentowi używania wojska jako krajowej policji bez zgody Kongresu lub w szczególnych okolicznościach — bez powołania się na Insurrection Act. Od tej decyzji administracja właśnie odwołuje się w sądzie kolejnej instancji.

W chwili, gdy wokół Chicago  gromadzi się coraz więcej żołnierzy, warto przypominać konserwatystom, niejako z definicji chroniących porządku  prawnego, że w Stanach Zjednoczonych istnieje długa tradycja trzymania federalnego wojska z dala od spraw cywilnych. Założyciele państwa, będąc świadkami nadużyć brytyjskiego wojska w czasach kolonialnych, obawiali się, że przyznanie prezydentowi nieograniczonej kontroli nad wojskiem doprowadzi do podważenia swobód obywatelskich i procesu demokratycznego.

Zgodnie z konstytucją, to gubernatorzy mają zazwyczaj prawo do utrzymania porządku w granicach stanu. A po Illinois nie biegają uzbrojeni  powstańcy.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama