Narodziny „nowych żołnierzy”
Ich nazwa wywodziła się od tureckiego słowa yeniceri – „nowy żołnierz”. Pomysł utworzenia tej niezwykłej formacji zrodził się najpewniej za panowania sułtana Murada I, choć niektórzy badacze twierdzą, że to jego ojciec, Orhan, był jej prawdziwym twórcą.
Początkowo janczarzy byli rekrutowani z chrześcijańskich dzieci w ramach systemu dewszirme – krwawego podatku każącego oddawać synów na służbę sułtanowi. Podatek ten w podbitych prowincjach budził prawdziwą grozę. Co kilka lat urzędnicy sułtańscy objeżdżali wsie na Bałkanach, wybierając najzdrowszych i najinteligentniejszych chłopców w wieku od 8 do 18 lat. Rodzice często błagali, by oszczędzić ich dzieci, ukrywali synów w lasach, a czasem nawet okaleczali, by nie nadawali się do służby. Nikt nie miał litości – sprzeciw karano śmiercią. Dzieci rozdzielano od rodzin bez prawa powrotu.
Zmuszano je do przejścia na islam, a następnie kierowano na żmudne szkolenia wojskowe i religijne. Życie w koszarach przypominało zakon wojskowy – dyscyplina, posty, nieustanny trening. Chłopiec, który dzień wcześniej pasł owce w albańskiej lub serbskiej wiosce, po latach wychodził z koszar jako fanatyczny wojownik, gotów oddać życie za sułtana.
W zasadzie byli niewolnikami, a jednak – paradoksalnie – ich los często był lepszy niż niektórych wolnych ludzi. Wielu z nich osiągało pozycje i bogactwo, o jakich nigdy nie mogliby marzyć w rodzinnym domu. Otrzymywali regularny żołd, mogli liczyć na sowite dary od sułtana, a najlepsi z nich robili zawrotne kariery – sięgali najwyższych stanowisk w armii, administracji, a nawet w dyplomacji. Choć obowiązywał ich celibat, a życie miało być poświęcone wyłącznie sułtanowi, nie brakowało takich, którzy potrafili obejść zakazy. Z biegiem lat coraz częściej przestawali by ascetycznymi wojownikami, a zamieniali się w bogaczy, kupców i właścicieli ziemskich.
Z muszkietem przeciw Europie
Już w XV wieku janczarzy byli pionierami wojskowości. To oni jako jedni z pierwszych w Europie wprowadzili do walki broń palną – muszkiety lontowe i działa, które siały spustoszenie w szeregach przeciwników. Ich dyscyplina i taktyka uczyniły z nich postrach całego kontynentu.
Brali udział w wielkich bitwach epoki: pod Warną w 1444 roku, gdzie zginął król Polski i Węgier Władysław III Warneńczyk, którego głowę, jak głosi legenda, sułtan przechowywał później przez wiele lat w garnku z miodem jako trofeum. To oni stali u bram Konstantynopola w 1453 roku, gdy Mehmed II zdobywał miasto, które przez tysiąc lat uchodziło za niezdobyte. Wdarli się do środka przez ukrytą furtę w murach Teodozjusza i tym samym przypieczętowali los Bizancjum.
W 1514 roku roznieśli w pył armię Safawidów pod Czałdyranem, a w 1526 – rozbili wojska Ludwika II Jagiellończyka pod Mohaczem, kończąc tym samym potęgę Jagiellonów na Węgrzech. Lecz historia lubi przewrotność: w 1683 roku pod Wiedniem ich duma legła w gruzach. Nie zdołali sforsować obrony miasta, a szarża husarii Jana III Sobieskiego przeszła do legendy. Był to początek końca nie tylko świetności janczarów, ale i całego imperium.
Od wojowników do możnowładców
Pod koniec XVII wieku korpus liczył blisko 70 tysięcy ludzi, a sto lat później – już niemal 100 tysięcy. Problem w tym, że coraz mniej z nich było żołnierzami. Wielu zajmowało się handlem, polityką, a nawet lichwą. Oficjalnie zakazany handel kwitł, a janczarzy bogacili się, kupując ziemie i przedsiębiorstwa. Ich majątek dawał im władzę, a ta rodziła korupcję.
Z czasem janczarzy stali się prawdziwym państwem w państwie. Coraz śmielej wtrącali się w politykę, obalali sułtanów i wynosili na tron tych, którzy gwarantowali im utrzymanie przywilejów.
Najbardziej dramatycznym przykładem był los młodego Osmana II. Miał zaledwie 18 lat, gdy spróbował ograniczyć władzę janczarów i stworzyć nową armię złożoną z plemion anatolijskich i krymskich Tatarów. Dla elity, która czuła się niezastąpiona, był to akt zdrady. W maju 1622 roku wybuchł bunt. Sułtana pojmano i uwięziono w zamku Jedykuł.
Dalsze wydarzenia wstrząsnęły całym imperium. Osmana uduszono sznurem, a według niektórych przekazów – przed śmiercią wleczono po dziedzińcu. Jego ciało porzucono jak zwłoki przestępcy. Tym samym janczarzy pokazali, że nie cofną się przed żadnym czynem, by bronić swojej pozycji. Od tego momentu dwór żył w strachu, a oni sami stali się nietykalni.
Ich szeregi przestawały już przypominać dawną elitę. Z czasem do korpusu trafiali nie tylko chłopcy rekrutowani w ramach poborów, ale także synowie dawnych wojowników, a nawet ci, którzy potrafili wykupić sobie miejsce. Dawna dyscyplina ustępowała wygodnemu życiu, żarliwość wiary – chciwości, a odwaga – pałacowym intrygom.
Krwawy finał
Wszystko skończyło się 15 czerwca 1826 roku.
Tego dnia Stambuł obudził się w ogniu. Sułtan Mahmud II, świadom, że bez reform jego państwo pogrąży się w całkowitej ruinie, powołał nowoczesną armię na wzór europejski. Dla janczarów była to zdrada – poczuli, że ich złota era dobiega końca. Bunt wybuchł niemal natychmiast.
Wyszli na ulice – rozpalali ogniska, blokowali główne place, szturmowali budynki urzędowe. Ale tym razem sułtan był przygotowany. Wysłał wierne mu oddziały artylerii i spahisów, którzy otoczyli koszary janczarów – legendarny Eski Odalar. Rozkaz był bezwzględny: „Zgnieść buntowników”. Działa rozbiły mury koszar, a na ulice spadł grad kul armatnich. Krzyki rannych mieszały się z dymem i płomieniami. Wielu zginęło na miejscu, inni próbowali uciec, ale zostali wybici lub pojmani. Ocalałych czekały procesy, konfiskaty majątków i zesłania. Stambuł spłynął krwią swoich dawnych obrońców, a mieszkańcy mówili, że przez wiele dni miasto cuchnęło od trupów.
Oficjalna nazwa masakry – Wydarzenie Szczęśliwe (Vaka-i Hayriye) – była cyniczną ironią. Dla sułtana był to triumf, dla imperium konieczność, a dla janczarów – całkowita zagłada. Tak skończyła się historia formacji, która przez cztery stulecia decydowała o losach Europy i Bliskiego Wschodu.
Dziedzictwo strachu i legendy
Janczarzy byli symbolem potęgi, ale i pychy, dyscypliny, a zarazem korupcji. Od ascetycznych wojowników, którzy całym życiem służyli sułtanowi, po skorumpowanych możnowładców, którzy bardziej przypominali bogatych mieszczan niż armię – ich historia jest obrazem wzlotu i upadku samego imperium.
Do dziś w pamięci potomnych pozostaje mieszanka podziwu dla nich i grozy. Byli tymi, którzy zdobyli Konstantynopol, rozbili największych władców chrześcijańskiej Europy, ale też tymi, którzy z własnej pychy i chciwości doprowadzili się do zagłady. Historia janczarów to przypomnienie, że żadna siła – nawet najpotężniejsza – nie przetrwa, jeśli zdradzi własne ideały.
Jacek Hilgier
Mało znane fakty o janczarach
- Baklava Alayı – słodki test lojalności. W połowie Ramadanu sułtan wydawał z pałacowych kuchni setki tac baklawy – jedna przypadała na każdy oddział 10 żołnierzy. Przyjęcie poczęstunku było znakiem lojalności, odmowa – sygnałem napięcia.
- Dzień żołdu jak spektakl. Co trzy miesiące janczarzy maszerowali do Topkapı po należność (ulûfe). Ceremonii towarzyszyły kuchenne rytuały: zupa, pilaw i szafranowy pudding. Zwlekanie z odebraniem jedzenia przez daną ortę uchodziło za cichy sygnał buntu.
- Kocioł – serce jednostki i… dzwon alarmowy. Każda orta miała własny kocioł polowy. Odwrócenie go do góry dnem oznaczało wypowiedzenie posłuszeństwa. Do dziś w tureckim przetrwało powiedzenie „przewrócić kocioł” w znaczeniu „zbuntować się”. Janczarski kocioł był traktowany niemal jak relikwia. Wierzono, że dopóki stoi w koszarach, formacja nie może zostać pokonana.
- Zakon Bektaşich. Janczarzy byli silnie związani z mistycznym zakonem sufickim. Mnisi Bektaşi wspierali ich duchowo, a koszary często przypominały klasztory. Po likwidacji janczarów zakazano także działalności zakonu.
- Et Meydanı, czyli „plac mięsa”. Główny plac przed koszarami nazywano Et Meydanı („Mięsny Plac”), bo orty sprzedawały tam mięso po cenach państwowych. To rzadko wspominany ślad gospodarczej roli janczarów w mieście.
- Hippodrom jako scena przewrotów. Starożytny Hipodrom w Stambule (Atmeydanı) był jednym z ulubionych miejsc janczarskich buntów. To właśnie tam często rozpoczynały się zamieszki i przewroty.
- Kawiarnie pod „opieczętowaniem”. W XVIII–XIX wieku wiele stambulskich kawiarni należało do janczarów albo działało pod ich patronatem. Były wylęgarnią satyry politycznej, pieśni wędrownych poetów i planowania buntów.
- Twarde liczby z poboru. W prowincji Bursa w latach 1603–1604 cztery ekipy urzędników zebrały łącznie 2 604 chłopców w ramach dewszirme – rzadki przykład zachowanych statystyk z epoki.
- „Od pastucha do wezyra”. Wielki wezyr Ibrahim Pasza, prawa ręka Sulejmana Wspaniałego, sam był chłopcem zabranym w ramach dewszirme.
- Kto był zwolniony z dewszirme? Z poboru wyłączano m.in. duże miasta, jedynaków i niektóre grupy zawodowe; Żydzi byli zwolnieni, a w późniejszym okresie wyjątkowo dopuszczano nawet muzułmanów z Bośni.
- „Miękki” sygnał grozy. Janczarzy potrafili wymuszać decyzje na sułtanach, np. żądając wypędzenia z miasta określonych grup etnicznych. Byli uliczną siłą nacisku, z którą liczył się każdy władca.
- Nie tylko miecz, ale i łyżka. Orkiestry mehter i ceremonialna kuchnia budowały prestiż korpusu. Egzotyczne dźwięki inspirowały europejskich kompozytorów i stworzyły modę na „muzykę turecką”.
- Plac ćwiczeń jak miasteczko. Kompleks koszar z Et Meydanı miał własne bramy, meczet i zaplecze usługowe. Po 1826 roku część zabudowy rozebrano, by zatrzeć pamięć o janczarach.
- Kawiarniani poeci i polityka. W janczarskich lokalach występowali wędrowni pieśniarze (âşıcy), którzy satyrą i opowieściami podsycali nastroje. Po likwidacji korpusu ten nurt miejskiej kultury zanikł.
- Przekleństwo Osmana II. Po brutalnym zamordowaniu młodego sułtana w 1622 roku rozeszła się pogłoska, że jego duch nawiedzał koszary janczarów, zwiastując ich przyszły upadek.









