Ktoś w tym momencie powie: „Zaraz, o samotności, w artykule dla rodziców?” – to przecież niemożliwe, bo skoro są dzieci i są rodzice, to czy możemy mówić o samotności właśnie? Okazuje się, że możemy i dziś właśnie chciałabym poruszyć ten ważny temat, który niejednokrotnie doprowadza ludzi na skraj rozpaczy, a coraz częściej występuje wokół nas, a nawet w niejednej pełnej rodzinie.
Ze sobą, czy obok siebie?
Samotność nie zawsze jest fizyczna, ale bywa również emocjonalna. Można przy tym być samemu w pomieszczeniu, w domu, na ulicy i wcale nie czuć się samotnym i jednocześnie można być w otoczeniu wielu ludzi i czuć się dotkliwie samotnym.
Brak czasu, wysłuchania, zrozumienia, powodują że czujemy się odstawieni na boczny tor, opuszczeni, nieważni, a przecież są to czynniki, które pojawiają się w niemal każdej rodzinie. Różnicę robi tutaj czas, o ile bowiem brak rodzicielskiego czasu dla dziecka zdarza się czasami i tylko niekiedy nie jesteśmy w stanie wysłuchać i zrozumieć, bo przecież wiemy lepiej i doskonale znamy rozwiązanie trudnej sytuacji, w jakiej znalazło się nasze dziecko, o tyle takie zdarzenia nie narobią wielkiego spustoszenia. Co innego kiedy dziecko staje się dla rodzica trudnością, kłopotem, problemem, do którego podchodzi się jak do jeża i najchętniej wystawiłoby się go za drzwi, aby mieć choć odrobinę spokoju.
Być może Drogi Rodzicu pomyślałeś sobie teraz, że komu jak komu, ale Tobie to się nigdy nie zdarza. Bardzo się cieszę i jednocześnie zachęcam do czytania dalej, bo może nie Tobie, ale znajomej/sąsiadce/kuzynce, która miewa takie problemy.
W ostatnim czasie rzucił mi się w oczy artykuł o tym, że wielu rodziców oddaje swoje dzieci do szpitali psychiatrycznych, bo ich problemy ich przerastają, bo nie są w stanie funkcjonować w napięciu i niepewności przy niestabilnym nastolatku przez dłuższy czas. Nie chcę i nie będę oceniać, bo nie znam sytuacji. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że kiedy codzienność bywa przytłaczająca tak dla rodziców, jak i dla dzieci, nie jest łatwo spotkać się na spokojnie w domu, gdzie wszyscy potrzebują odetchnąć i odreagować ciężki dzień. To właśnie w takich chwilach, kiedy brakuje nam czasu, a niekiedy tylko i aż cierpliwości i znacznie łatwiej jest powiedzieć coś na odczepnego niż wejść w poważną dyskusję lub też zareagować nerwowo na zaczepkę dziecka. Wtedy rodzi się samotność.
Nowa moda i spokój
W obliczu takich piętrzących się trudności, być może nie będzie niespodzianką, że w odpowiedzi możemy usłyszeć/ przeczytać opinie gloryfikujące bezdzietność jako formę zapewnienia sobie spokoju i korzystania z życia na własnych zasadach i bez żadnych ograniczeń.
Zwolennicy takiego podejścia mówią o oszczędnościach lub też o tym, że ich zwyczajnie nie stać, aby zapewnić dziecku wszystko, czego potrzebuje, a także o braku stresu związanego z odpowiedzialnością za wychowanie dziecka. Rzadko kto ma odwagę powiedzieć wprost, że tak jest po prostu łatwiej i wygodniej. Jednocześnie, jeżeli poczujemy chęć, aby powiększyć naszą rodzinę, to znacznie lepszym rozwiązaniem okazuje się być „psiecko”, czyli pies traktowany jak dziecko. Taki członek rodziny nie wykłóca się o swoje, nie ma humorów, na które trzeba odpowiednio reagować, problemów w szkole, ciągłych zajęć dodatkowych, a także wygórowanych potrzeb, czy żądań. Wydawałoby się idealny układ, ale czy rzeczywiście?
Pociechy
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma potrzebę zostania rodzicem i szanuję podejście, gdzie ludzie mają odwagę powiedzieć, że nie chcą być rodzicami, zamiast ubierać to w najdziwniejsze tłumaczenia. Szanuje również rodziców, którzy dwoją się i troją, aby każdego wieczoru choć na chwilę przytulić swoje dziecko i zamienić z nim kilka słów na spokojnie, zdając sobie sprawę, jak ważna jest ta relacja dla obu stron.
Nasze dzieci przecież, to nie tylko obowiązki, kłopoty i nieustanne błądzenie we mgle wychowania. Dzieci to również Pociechy, które potrafią rzucić jakąś celną ripostę kiedy najmniej się tego spodziewamy, przytulić się do nas, kiedy jest nam zwyczajnie i po ludzku źle, czy też powiedzieć: „Kocham Cię”, kiedy wydaje się, że już nic nie jest w stanie wyrwać nas z otchłani rozpaczy i warto to doceniać.
A kiedy tak sobie myślę o tych psach zastępujących dzieci, to z własnego doświadczenia wiem, że pies rzeczywiście ożywia dom, szczególnie jednak ten, w którym są już dzieci! I to, co można dodać: „Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale zdecydowanie jest ciekawie”.
Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!










