Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:21
Reklama KD Market

Sąd nie zgodził się na wydanie Niemcom Żurawlowa

Warszawski sąd odmówił w piątek wydania Niemcom Wołodymyra Żurawlowa, Ukraińca ściganego wydanym przez ten kraj europejskim nakazem aresztowania, podejrzewanego przez nich o wysadzenie gazociągu Nord Stream. Zwolnił go z aresztu, w którym przebywał od zatrzymania.
Sąd nie zgodził się na wydanie Niemcom Żurawlowa

Autor: PAP/Rafał Guz

Na to postanowienie sądu okręgowego można wnieść zażalenie do sądu apelacyjnego.

Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe wydał za Żurawlowem europejski nakaz aresztowania w związku z podejrzeniem sabotażu konstytucyjnego, zniszczeniem mienia oraz zniszczeniem rurociągu Nord Stream 2. Zatrzymano go w Polsce 30 września w Pruszkowie, gdzie mieszka. 49-letni Żurawlow twierdzi, że nie miał nic wspólnego z atakiem, i że w czasie, gdy do niego doszło, przebywał w Ukrainie.

Polscy politycy zgodnie pozytywnie ocenili decyzję sądu, który odmówił wydania Żurawlowa z Polski do Niemiec.

Szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul pytany w Ankarze (Turcja) o piątkową decyzję sądu w Warszawie powiedział, że szanuje ją, gdyż uznaje zasadę podziału władzy, a nie jest rolą władzy wykonawczej wtrącanie się w postanowienia sądów.

Węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto ocenił decyzję sądu i poparcie polityków dla niej za skandaliczne.

„Według Polski, jeśli nie podoba ci się jakaś infrastruktura w Europie, możesz ją wysadzić. W ten sposób dali wstępną zgodę na ataki terrorystyczne w Europie. Polska nie tylko wypuściła terrorystę, ale wręcz go celebruje – oto, gdzie znajduje się europejska praworządność” – napisał minister na X.

Orzekający w sprawie sędzia Dariusz Łubowski mówił w uzasadnieniu, że – nie przesądzając, czy Ukrainiec dokonał tego czynu, czy nie – działania te nie były bezprawne. Przeciwnie – uzasadnione, racjonalne i sprawiedliwe, ponieważ ataki na infrastrukturę krytyczną agresora podejmowane przez siły zbrojne i siły specjalne w trakcie wojny nie są sabotażem, lecz aktem dywersji, które w żadnym razie przestępstwami być nie mogą.

Wskazał, że czyn ten został dokonany w czasie trwającej od 2014 r. „krwawej i ludobójczej napaści Rosji na Ukrainę” i uzasadniał, że może być on przypisany jedynie państwu – ewentualnie państwu ukraińskiemu – i tylko to państwo może za niego ponieść odpowiedzialność.Na to postanowienie sądu okręgowego można wnieść zażalenie do sądu apelacyjnego.

Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe wydał za Żurawlowem europejski nakaz aresztowania w związku z podejrzeniem sabotażu konstytucyjnego, zniszczeniem mienia oraz zniszczeniem rurociągu Nord Stream 2. Zatrzymano go w Polsce 30 września w Pruszkowie, gdzie mieszka. 49-letni Żurawlow twierdzi, że nie miał nic wspólnego z atakiem, i że w czasie, gdy do niego doszło, przebywał w Ukrainie.

Polscy politycy zgodnie pozytywnie ocenili decyzję sądu, który odmówił wydania Żurawlowa z Polski do Niemiec.

Szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul pytany w Ankarze (Turcja) o piątkową decyzję sądu w Warszawie powiedział, że szanuje ją, gdyż uznaje zasadę podziału władzy, a nie jest rolą władzy wykonawczej wtrącanie się w postanowienia sądów.

Węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto ocenił decyzję sądu i poparcie polityków dla niej za skandaliczne.

„Według Polski, jeśli nie podoba ci się jakaś infrastruktura w Europie, możesz ją wysadzić. W ten sposób dali wstępną zgodę na ataki terrorystyczne w Europie. Polska nie tylko wypuściła terrorystę, ale wręcz go celebruje – oto, gdzie znajduje się europejska praworządność” – napisał minister na X.

Orzekający w sprawie sędzia Dariusz Łubowski mówił w uzasadnieniu, że – nie przesądzając, czy Ukrainiec dokonał tego czynu, czy nie – działania te nie były bezprawne. Przeciwnie – uzasadnione, racjonalne i sprawiedliwe, ponieważ ataki na infrastrukturę krytyczną agresora podejmowane przez siły zbrojne i siły specjalne w trakcie wojny nie są sabotażem, lecz aktem dywersji, które w żadnym razie przestępstwami być nie mogą.

Wskazał, że czyn ten został dokonany w czasie trwającej od 2014 r. „krwawej i ludobójczej napaści Rosji na Ukrainę” i uzasadniał, że może być on przypisany jedynie państwu – ewentualnie państwu ukraińskiemu – i tylko to państwo może za niego ponieść odpowiedzialność.

– Ukraińscy żołnierze i wszyscy działający w ramach sił zbrojnych Ukrainy, także sił specjalnych albo na zlecenie sił specjalnych, nie mogą być uznawani za terrorystów czy sabotażystów, albowiem realizując wszelkimi sposobami cel, jakim jest obrona ich ojczyzny, osłabiają wroga – podkreślił sędzia.

Mówił też, że wysadzenie Nord Stream nie nastąpiło na terenie Niemiec, ale na wodach międzynarodowych, rurociąg nie jest podmiotem niemieckim, a kwalifikacja czynu i jego opis przyjęte przez stronę niemiecką budzą wątpliwości.

Przypomniał też m.in., że obrona Żurawlowa obszernie podnosiła zarzuty wobec niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, wskazując, że istnieje bezwzględna przeszkoda do wykonania ENA, bo ewentualne wydanie ściganego do Niemiec naruszałoby prawa i wolności człowieka. Zdaniem obrony miałoby to wynikać z politycznego kontekstu tej sprawy i głębokiego upolitycznienia sądów niemieckich.

Podkreślił, że postępowanie dotyczyło nie tego, czy mężczyzna dopuścił się zarzucanego mu przez stronę niemiecką czynu, lecz tego, czy ten czyn może być podstawą wykonania europejskiego nakazu aresztowania.

Obrońca Wołodymyra Żurawlowa mec. Tymoteusz Paprocki podkreślił, że od początku stawiał tezę, iż żaden obywatel Ukrainy nie może być ścigany ani skazany na terytorium Unii Europejskiej za działania wymierzone przeciwko Rosji.

Żurawlow po uwolnieniu podziękował Polakom i Ukraińcom za wsparcie.

– Wierzyłem, że ten wyrok będzie po mojej stronie – powiedział Żurawlow w Telewizji Republika.

Adwokat prof. Piotr Kruszyński, odnosząc się do decyzji sądu, powiedział PAP, że to precedens, bo dotąd wydawanie osób poszukiwanych w ramach UE na podstawie ENA było niemal automatyczne, zwłaszcza jeśli nie dotyczyło obywatela państwa wydającego. Zwrócił uwagę, że ENA służy temu, by szybko wydawać osoby oskarżone lub skazane w ramach państw UE i instytucja opiera się na wzajemnym zaufaniu. Skoro jedno z państw Unii Europejskiej zdecydowało się do niej przystąpić i ratyfikowało także konwencję o europejskim nakazie aresztowania, to – bez wchodzenia w szczegóły – powinno wydać osobę poszukiwaną. Dlatego profesor jest zdziwiony decyzją sądu i spodziewa się retorsji ze strony Niemiec.

We wrześniu sąd apelacyjny w Bolonii zgodził się na przekazanie stronie niemieckiej innego obywatela Ukrainy Serhija K., również podejrzewanego przez Niemcy o atak na gazociąg Nord Stream w 2022 r., ale w środę włoski Sąd Najwyższy uchylił to postanowienie i odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia.

Według niemieckiej prokuratury Ukrainiec i jego towarzysze do swojej akcji wykorzystali jacht, który wypłynął z portu w Rostocku. Wynajęli go w Niemczech na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości i z pomocą pośredników. Śledczy twierdzą, że nurkowie przyczepili do nitek gazociągu Nord Stream co najmniej cztery ładunki wybuchowe. Później mieli zostać odebrani przez kierowcę i zawiezieni na Ukrainę.

Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec doszło 26 września 2022 r. (ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę) na głębokości około 80 metrów, na dnie Morza Bałtyckiego. (PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama