Szanowna Pani Ministro, czy okazją do wizyty w Chicago są obchody jubileuszu 50-lecia polskiej szkoły przy Konsulacie Generalnym RP w Chicago?
– To wspaniała uroczystość. Jest to dla mnie wielki zaszczyt i szansa, żeby przy okazji właśnie tej 50. rocznicy działania tej szkoły złożyć wyrazy uznania i szacunku dla wszystkich nauczycielek, nauczycieli, dyrektorów szkół, a w przypadku szkół polskich za granicą oraz szkół polonijnych również rodzicom, bo to ich gigantyczny wysiłek.
50 lat tej placówki oświatowej w Chicago, to jest oczywiście wielki sukces tej szkoły i społeczności lokalnej, ale tak naprawdę to okazja, żeby wszystkim, którzy są zaangażowani w edukację serdecznie za to zaangażowanie podziękować. Miałam przyjemność przekazać szkole specjalną nagrodę w imieniu premiera Donalda Tuska, który przyznał jej Odznakę Honorową za zasługi dla Polonii i Polaków za granicą. Wieczorem czeka nas druga część związana z wręczeniem odznaczeń i medali dla zasłużonych nauczycielek i nauczycieli.
Polonijne szkolnictwo, szczególnie to w rejonie metropolii chicagowskiej, to 46 placówek szkolnych, ponad tysiąc nauczycieli i blisko 14 tysięcy uczniów. Na co ze strony resortu edukacji mogą liczyć polonijni uczniowie i nauczyciele?
– To budujące, że w Chicago działa blisko 50 placówek oświatowych. W wielu polskich miastach szkół jest mniej. A tutaj jeszcze do tego dochodzi to, że są to szkoły przede wszystkim sobotnie. Mamy na świecie sieć szkół prowadzonych przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą, podległy Ministerstwu Edukacji Narodowej, które to szkoły wspieramy i finansujemy, ale są też te tzw. stowarzyszeniowe, polonijne – bardzo liczne. Dla rodziców jest ważne, żeby placówka znajdowała się blisko ich miejsca zamieszkania, żeby łatwiej było podjechać z dzieckiem i po zajęciach je odbierać. Te szkoły wspieramy przede wszystkim przez Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Marii Kolbego. Tu mamy możliwości działania na rzecz tych szkół i faktycznie udaje nam się bezpośrednio wspierać szkoły sprzętowo i organizując wyjazdy dla młodzieży. Takie wizyty w Polsce wpływają na lepszą integrację. Współpracujemy również z Senatem RP, który organizuje wiele wydarzeń dla Polonii oraz Ministerstwem Spraw Zagranicznych. W tym roku Senat zorganizował bardzo duże wydarzenie we współpracy z MEN. Uczestniczyło w nim kilkuset polonijnych uczniów z całego świata. To jest też forma wsparcia, które polskie państwo robi. W ramach Instytutu Kolbego są przyznawane stypendia, są organizowane wyjazdy do Polski, żeby dzieci mogły ten nasz ojczysty język lepiej poznawać i ćwiczyć.
Temu poznawaniu i nauki języka z pewnością przysłużyłby się program dwujęzyczności w szkołach amerykańskich. Jak ten program się rozwija?
– To jest bardzo ważny komponent nauczania. Z jednej strony jest mająca swoje plusy szkoła polska lub polonijna, w których dzieci mają możliwość spotykania się, budowania tożsamości, tworzenia społeczności, poznawania tradycji, historii i kultury, ale to jest piątkowe popołudnie lub sobota. To jest bardzo często duże obciążenie rodziców, a dla uczniów oznacza konieczność zrezygnowania z czasu wolnego, z uczestnictwa w zajęciach sportowych lub temu podobnych.
I tutaj szkoła dwujęzyczna wydaje się bardzo dobrym rozwiązaniem. Dawałaby polskim dzieciom, i nie tylko polskim, możliwość zdobycia kwalifikacji z języka polskiego w ramach zajęć szkoły amerykańskiej. To jest niebywały plus, bardzo duże wzmocnienie polskości. W Nowym Jorku są szkoły, które w ten sposób funkcjonują. Na rzecz takiego rozwiązania będziemy rozmawiać nie tylko z poszczególnymi stanami, ale także z różnego rodzaju instytucjami polskimi. Na tym polu wielka praca czeka nie tylko Ministerstwo Edukacji Narodowej, ale przede wszystkim Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To jeden z priorytetów naszych ministerstw, żeby doprowadzić do tego, żeby w jak największej liczbie szkół amerykańskich ta dwujęzyczność była prowadzona.
Dużym oczekiwaniem polonijnego środowiska nauczycielskiego jest włączenie kadry w zakres benefitów przysługujących nauczycielom w Polsce. Czy resort ma zamiar pochylić się nad tym problemem?
– To jest stały postulat środowisk nauczycielek i nauczycieli polonijnych z całego świata. Proszę pamiętać, że mają różny status zawodowy nauczyciela i tzw. wyrabiany etat. Ja rozmawiałam ze związkami zawodowymi, żeby zaproponowali takie rozwiązania, aby tych nauczycieli polonijnych wesprzeć. Myślę, że jeżeli takie rozwiązania zostaną wypracowane, to bardzo chętnie z nich skorzystamy, bo wiemy, jak ważni są polonijni nauczyciele, bo bez nich tej polskości tutaj nie będzie.
Z polskiej perspektywy z przyjemnością zauważam, że bardzo wiele osób, które przeszły przez szkoły polonijne, dzieci urodzonych i wychowanych często w Stanach Zjednoczonych dzięki szkołom polonijnym myśli o powrocie. Przyjeżdżają do Polski i mają tę wielką siłę i mają umiejętność komunikowania się w języku polskim oraz mogą robić w Polsce karierę, a nad Wisłą żyje się teraz naprawdę świetnie. Myślę, że dla wielu nawet lepiej niż w USA, bo i warunki życia, i poczucie bezpieczeństwa, i rozwój dynamiczny gospodarki swoje robią, więc też zachęcamy nauczycieli, którzy nawet na jakiś czas zawieszają swoje aktywności zawodowe i myślą o powrocie do Polski, żeby też przyjeżdżali.
Od kilkunastu lat mówi się o spadku prestiżu zawodu nauczyciela.
– Niestety, obserwujemy zarówno spadek zaufania do zawodu nauczyciela jak i prestiżu. Wydaje się, że niestety jest to tendencja ogólnoświatowa. 20-30 lat temu nauczyciel to była jedna z najważniejszych osób w społeczności lokalnej. To był niekwestionowany autorytet. Dzisiaj w ogóle mamy kryzys autorytetów. Media społecznościowe powodują, że może nim być każdy, a kryterium wiedzy, takiego rozróżniania prawdy od fałszu, uczenia się, w ogóle kryterium mądrości i edukacji są znacznie mniej postrzegane, jako niezbędne cechy do osiągnięcia sukcesu życiowego.
To, co jako ministerstwo robimy, to staramy się prestiż zawodu nauczycielskiego odbudować, pokazywać również rodzicom, bo tak naprawdę, to bardzo często oni kwestionują pozycję nauczyciela, jego siłę i sprawczość, a trzeba pamiętać, że to nauczyciel spędza z dziećmi w szkole często więcej czasu niż rodzic w domu na rozmowie, na pracy. Widzi jego postępy, pracuje nad tymi jego postępami i zasługuje na najwyższy szacunek.
Z drugiej strony oczywiście zasługuje na wysokie wynagrodzenie. Wynagrodzenia nigdy nie są na tyle satysfakcjonujące, jakby nauczyciele chcieli i każde państwo wie, żeby mądrze inwestować, musi inwestować w edukację. Chociaż nam się udaje coraz więcej inwestować w oświatę, to jednak nie jest to wystarczające. Polska w 2026 roku wyda na edukację 114 miliardów złotych. W porównaniu z 2023 rokiem, kiedy wydaliśmy 65 miliardów, to jest to blisko podwojenie nakładów, a nadal nie są to wielkości wystarczające, żebyśmy powiedzieli, że w Polsce nauczyciele zarabiają naprawdę dobrze i odbudowaliśmy prestiż tego zawodu na 100 procent.
Czy wydatki resortu na szkolnictwo polonijne również rosną?
– Instytut Maksymiliana Kolbego, za pośrednictwem którego ministerstwo wydatkuje środki na polonijną oświatę, posiada budżet na poziomie 90 milionów złotych. Jeżeli do tego dodamy środki, którymi dysponuje ORPEG na szkoły polskie przy placówkach konsularnych i dyplomatycznych, to są coraz większe nakłady, ale też i potrzeby są większe. Cieszę się z tych inicjatyw, które sprowadzają młodzież do Polski. Czy będzie ich więcej? Na pewno będzie bardziej intensywnie. Cieszę się, że udało nam się włączyć do konkursów, które są organizowane dla dzieci w szkołach polskich w Polsce dzieci ze szkół polonijnych. Nawet przy tym konkursie „Wkręć się w szkołę”, z którego dzieci i nauczyciele ze Szkoły Polskiej w Chicago odebrały dzisiaj nagrodę, specjalny komponent przygotowany przez nas w ministerstwie był przeznaczony dla dzieci i młodzieży ze szkół polonijnych, żeby ich zachęcić do udziału, bo też widzimy, że Polaków mieszkających poza granicami jest dużo, ale dzieci w szkołach polonijnych jest relatywnie mniej. To wynika przede wszystkim z tego, że obłożenie czasowe rodziców jest wielkie i dzieci coraz trudniej jest zmobilizować. Musimy pokazywać, jak wspaniałe są te szkoły.
13 grudnia miną dwa lata od momentu przejęcia przez Panią Ministrę sterów resortu edukacji. Jakimi sukcesami może się pani pochwalić, a do jakich porażek przyznać?
– Tym, co z pewnością się udało zrobić, to podniesienie wynagrodzeń nauczycieli. 30 procent w roku 2024 i kolejne 5 procent w bieżącym. Planowane są kolejne podwyżki. Powiązanie płacy nauczyciela z rosnącymi wskaźnikami w gospodarce, to projekt, który już kilka lat temu przygotował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Do końca tej kadencji musi wejść w życie i wejdzie. Udało się wprowadzenie poczucia autonomii u nauczycieli. Przez ostatnie lata ta presja polityczna na nauczycieli była za duża. Kurator dzisiaj nie ingeruje w poglądy nauczyciela, tylko dba o to, żeby dobrze uczył. Nie ma cenzury kuratorskiej. To się udało. Wprowadziliśmy bardzo potrzebny we współczesnym świecie przedmiot “edukacja obywatelska”. Rozpoczynamy reformę Kompas Jutra, to jest duży sukces i rozpoczynamy wielką cyfryzację polskich szkół. To, co musi się nam jeszcze udać, to jest kolejne wyzwanie technologiczne – cyfrowy dziennik, który będzie dostępny przez aplikację mObywatel.
Bardzo dumna jestem z tego, że udało nam się wprowadzić Edukację z Wojskiem – zajęcia z udziałem żołnierzy w polskich szkołach, we współpracy z Ministrem Obrony Narodowej. Budowanie odporności i dbanie o obronę cywilną na poziomie edukacji szkolnej jest zadaniem i wyzwaniem. To są przedsięwzięcia, z których jestem dumna, a szczególnie z powiększenia budżetu na oświatę, bo edukacja jest bardzo ważna, ale edukacji bez pieniędzy z pewnością nie będzie. Wprowadziliśmy też przedmiot “edukacja zdrowotna” i tu mogę powiedzieć, że wolałabym, gdyby to był przedmiot obowiązkowy, ale dajemy sobie ten rok na to, żeby zobaczyć, jak się przyjmie.
Środowiska opozycyjne i kościelne zarzucają resortowi, że w ten sposób chce seksualizować dzieci i młodzież. Prowadzą szeroko zakrojoną akcję przeciwstawiania się udziałowi dzieci w zajęciach z tego przedmiotu, namawiając rodziców do niezapisywania dzieci na te lekcje.
– Trochę ta reakcja mnie zaskakuje, bo chyba nie przeczytali podstawy programowej, w których owszem pojawia się termin seksualizacja, ale dlatego, że uczy się jak jej przeciwdziałać. Każdy odpowiedzialny człowiek, który widzi, co się dzieje w Internecie, widzi, jak dzieciaki narażone są na pornografię, na niewłaściwe treści, jak są zaczepiane przez różne osoby i konta, które wyłudzają ich dane, wyłudzają prywatność powinien reagować. Dzieci muszą się gdzieś dowiedzieć, jak temu przeciwdziałać, bo rodzice często nie wiedzą. Nie wiedzą, w jaki sposób mogą działać różne grupy. Dobrze, żeby uświadamiali ich kompetentni, doświadczeni i fachowo przygotowani nauczyciele, którym przecież ufamy. I żeby uczyli szeroko pojętej tematyki dotyczącej zdrowia.
Październik jest miesiącem walki z rakiem piersi. Promowane są szczepienia przeciw wirusowi HPV, który w konsekwencji może doprowadzić do raka szyjki macicy. O tym wszystkim trzeba mówić. Profilaktyka jest bardzo ważna i zdumiewa mnie atak prawicowych środowisk na przedmiot dotyczący ochrony zdrowia, ale też patrząc na dane, które do nas docierają ten atak jest mało skuteczny. Przedmiot „Wychowanie do życia w rodzinie”, tak bardzo hołubiony przez prawicowe środowiska przyciągał nieco ponad 30 procent uczniów. Podobnie kształtują się dane dotyczące “edukacji zdrowotnej”. Każdy nieobowiązkowy przedmiot niezależnie od tego, czy Kościół go wspiera czy krytykuje, będzie miał mniej więcej taką frekwencję.
To jest również bardzo potrzebny przedmiot w kontekście zdrowia psychicznego. Widzimy ten wielki kryzys zdrowia psychicznego i państwo z pewnością dostrzegacie ten problem także w Ameryce. To są depresje już nawet wśród dzieci. To są próby samobójcze. Musimy temu przeciwdziałać. Szkoła jest miejscem bezpiecznym dla dziecka. To tutaj ma kontakt z nauczycielem, który widzi jego problemy, który jest przygotowany do tego, żeby rozmawiać z młodym człowiekiem. Cieszę się, że udał nam się ten przedmiot. Jest świetnie przygotowany, świetnie przyjmowany przez tych, którzy na niego chodzą i mam nadzieję przekonać całą resztę społeczeństwa do niego.
Sporo kontrowersji jeszcze do tej pory budzi zniesienie obowiązku odrabiania prac domowych przez uczniów. Jak na ten problem patrzycie Państwo w Ministerstwie po roku funkcjonowania bez tego obowiązku?
– Prace domowe są w tej chwili w szkołach podstawowych nieobowiązkowe i nieoceniane. Sprawdziliśmy, jak wygląda wynik edukacyjny. Okazuje się, że na egzamin ta zmiana nie miała żadnego większego wpływu, bo młodzież nadal się uczy. Nauczyciele znaleźli sposób, chyba nawet bardziej sprawiedliwy. Chociaż młodzież się nie ucieszy, że to powiem, ale regularne kartkówki sprawdzają wiedzę, młodzież się przygotowuje, a nie robi coś i zapomina, albo daje rodzicom do zrobienia, bo widzieliśmy, że w wielu przypadkach ich poziom zależał od tego, czy rodzic miał czas i kompetencje. Jeszcze czekamy na kompletne dane i rekomendacje od zespołu złożonego z nauczycieli, czy to się sprawdza, czy nie, ale patrząc na to, jak chociażby wzrósł dobrostan i jak odbierany jest w tej części szkół myślę, że jest to dobre rozwiązanie.
Sporo słyszy się o ministerialnym projekcie „Kompas jutra”. Co za tym hasłem się kryje?
– To wielkie działanie ministerstwa i jeden z priorytetów rządu na najbliższe dwa lata. Rozpoczynamy reformą oświaty, aby była ona praktyczna, żeby dzieci uczyły się tych umiejętności najbardziej potrzebnych we współczesnym świecie. Szkoła musi się zmieniać, bo zmienia się świat wokół nas. Trzeba ją dostosowywać do wymagań rynku pracy, nowych metod komunikacji i zagrożeń – jak chociażby dezinformacji. Potrzeba umiejętności budowania zespołu, debatowania są konieczne i nie można ograniczyć się do jednego przedmiotu, na którym tego uczymy, tylko wpleść tutaj edukację praktyczną, doświadczenia edukacyjne, pracę zespołową na poziomie szkoły stąd reforma „Kompas jutra”. Ona już jest widziana w polskich szkołach bo przedmiot “edukacja obywatelska”, to jeden z przykładów właśnie takich działań coraz bardziej praktycznych. Widzimy, że państwa, w których tego typu metody są wprowadzane, odnoszą coraz większe sukcesy edukacyjne. Przekłada się to nie tylko na wyniki w rankingach, ale też na poczucie satysfakcji młodzieży ze szkoły, a to jest bardzo ważne, żeby uczniowie wiedzieli po co do szkoły chodzą, żeby dowiadywali się rzeczy potrzebnych i potem budowali polską gospodarkę.
Jeszcze pod koniec minionego wieku większość wiedzy na różne tematy, także te życiowe poznawaliśmy z podręczników, od nauczycieli i rodziców. Dzisiaj praktycznie wystarczy kliknąć przycisk telefonu lub komputera i…
– Uruchamia się telefon i zderzamy się z informacją nie zawsze rzetelną i sprawdzoną. Najczęściej atakują nas półprawdy lub wręcz kłamstwa. Łatwo ulec manipulacjom. Niektóre platformy internetowe śledzą i celowo manipulują dostosowując przekaz, narażając dzieci na treści niewłaściwe, na te będące manipulacja i propagandą. W Polsce widzimy to na co dzień. Widać wojnę hybrydową ze strony Rosji właściwie każdego dnia. Widzieliśmy to w czasie pandemii, widzieliśmy to kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę. Kilka tygodni temu po ataku dronowym z strony Rosji na Polskę podjęliśmy konieczne działania do tego, żeby dzieci i młodzież przygotować do tych zagrożeń, żeby umiały się zachować, żeby umiały radzić sobie w sytuacjach kryzysowych. Prowadzimy programy ministerialne wspierające poczucie bezpieczeństwa. Od dwóch lat razem z Ministerstwem Obrony Narodowej prowadzimy Edukację z Wojskiem oraz zajęcia z pierwszej pomocy. Ale to nie tylko zagrożenia bezpieczeństwa, obrony granic, ale też zagrożenie w mediach społecznościowych i w sieci.
Stąd też w ramach reformy „Kompas jutra” wprowadzenie na zajęciach z języka polskiego modułu “edukacji medialnej”, żeby młodzież umiała sprawdzać źródła, umiała weryfikować informacje i w sposób krytyczny analizować treści, które widzi w mediach. Tego się nie zrobi w rok czy dwa, to jest praca na całe lata. W tej chwili w polskiej szkole dzięki środkom z Unii Europejskiej, z KPO będziemy inwestować gigantyczne pieniądze w cyfryzację. Stworzymy 12 tysięcy pracowni sztucznej inteligencji i 4 tysiące pracowni AI w szkołach ponadpodstawowych. Mamy w kraju 21 tys. szkół i będziemy mieli 16 tys. pracowni. Widzimy te wielkie wyzwania. Trzeba bardzo mądrze uczyć. Dlatego 88 tys. szkoleń dla nauczycieli. To są gigantyczne wyzwania cywilizacyjne, ale jeżeli nie podejmiemy działań szybko, to porostu może być za późno.
Szkoły polonijne przez swoje ograniczenie czasowe tak naprawdę nie mają przestrzeni, żeby te wszystkie rzeczy robić w sztywnych ramach programowych, ale w szkole wiele zależy od nauczycieli. Nauczyciel, który ma dar, talent, pasję i zainteresowanie jakąś dziedziną, to bez względu na to, co ma w podstawie programowej i tak będzie uczył tego, co ważne. To jest też dużym wyzwaniem dla nas, żeby być w jak najlepszym kontakcie z nauczycielami polonijnymi, żeby im te treści przekazywać. Wiem, że ORPEG i Instytut Kolbego wspólnie pracują nad takim dodatkowym wsparciem dla nauczycieli, żeby oni mieli narzędzia do pomocy dla polskiej młodzieży w kontekście zagrożeń płynących z sieci.
Dziękuję za rozmowę i życzę, żeby te wszystkie założenia i plany się spełniły.
– Ja ze swojej strony również bardzo serdecznie dziękuje i życzę wszystkim Państwu, żebyście kochając Polskę, mieli możliwość jak najczęściej do Polski przyjeżdżać i w Polsce być.
Rozmawiał: Andrzej Baraniak









