Wisłoka w sezonie regularnym zajęła w swojej dywizji czwarte miejsce i udział w play-off musiała rozpocząć od meczu ćwierćfinałowego z TBD FC Madison, z którym tydzień temu wygrała bez problemu 3:1. Również w piątek nie było wątpliwości, kto bardziej zasługuje na awans. Dwie bramki Łukasza Sulki dały biało-zielonym przepustkę do półfinału, gdzie czekał na nich mistrz rundy jesiennej Black Cat FC.
Ci ostatni mieli przywilej boiska, ale w związku z tym, że swoje mecze „domowe” rozgrywają w Bensenville, które jest siedzibą Wisłoki, ten atut miał dla nich tylko proceduralny wymiar.
Wydawało się, że zespół trenera Wojciecha Piotrowskiego to wykorzysta i powtórzy wyczyn z wiosny, kiedy awansował do finału. Nadzieję dał gol Erica Różańskiego w 27 minucie, ale kolejne były już dziełem rywali, którzy bramką „do szatni” w 44 min, wyrównali, a w 66 min rozstrzygnęli losy meczu. Wisłoka wprawdzie atakowała do końca, chcąc doprowadzić do dogrywki i ewentualnych rzutów karnych. Zabrakło jednak pomysłu i wiary w to, że może się udać.
W drugim półfinale piłkarze Chicago Nation FC pokonali Round Lake Evolution 3:0 i w sobotę w Bensenville zagrają o trofeum z „Czarnymi Kotami”.
Sezon jesienny jest już tradycyjnie dla Wisłoki słabszy od wiosennego, kiedy w przeszłości zdobywała mistrzowskie tytuły. Jednak ten tegoroczny był szczególnie niezbyt udany praktycznie na wszystkich frontach. Wspomniane czwarte miejsce w sezonie regularnym, wcześniej porażki w półfinale State Cup ze słabiutkim FC Select 0:1 i w drugiej rundzie US Open z Chicago House AC 0:2. Niedzielna porażka z Black Cat FC napełniła czarę goryczy. Ambicje, szczególnie klubowych prezesów i wiernych kibiców były bowiem zdecydowanie większe.
Satysfakcję może mieć tylko Łukasz Sulka, który sezon zakończył z ośmioma golami. Po trzy zdobyli Adam Przytuła i Oleksandr Melnyk, a po dwa dorzucili Gabriel Majocha, Illia Vasylenko i Patryk Knap. Skutecznością nie błysnęli natomiast Maciej Rzadkosz, Jasminko Dizdarevic i Michał Szaflarski. I kto wie, czy nie jest to efekt dzielenia piłkarskich obowiązków na grę w Szaflarach i Wisłoce.
W Lidze Podhalańskiej losy tytułu mistrzowskiego rundy jesiennej rozstrzygnęły się już tydzień temu. Orawa po rozgromieniu Szaflar 6:0 była już pewna swego i w ostatnim pojedynku z Podhalem walczyła już tylko o to, by sezon zakończyć z kompletem punktów. Ostatecznie wygrała 3:2 (dwa gole Maksa Salamakhy i jeden Pawła Kozaka), choć nie wiadomo, jaki będzie końcowy wynik, bo mecz został przerwany po godzinie jego trwania.
Jak twierdzi trener Orawy Ryszard Bury, sędzia powinien zakończyć spotkanie już po pierwszej czerwonej kartce pokazanej jednemu z graczy Podhale. Zdecydował się na to dopiero po tym, jak piłkarze i kibice rywala Orawy niezadowoleni z decyzji podyktowania rzutu karnego przeciwko nim, nie dopuścili do jego wykonania. Zdaniem szkoleniowca mistrza jesieni Ligi Podhalańskiej jedynym prawidłowym rozwiązaniem tej sytuacji powinien być teraz walkower dla jego zespołu.
Na drugim miejscu rundę jesienną ukończyły broniące tytułu Szaflary. W ostatnim swoim meczu nie miały one problemów z pokonaniem 4:0 ostatniego w tabeli Odrowąża. Strzelcami bramek byli m.in. wspomnieni już Rzadkosz i Dizdarevic, którzy dwie godziny później pojawił się w składzie Wisłoki walczącej z Black Cat FC o finał play-off UPSL
Na najniższym stopniu podium wskoczył Czarny Dunajec. Najbardziej utytułowany zespół w historii „góralskiej ligi” odniósł drugie z rzędu zwycięstwo, tym razem pokonując Ratułów 2:1. Losy meczu rozstrzygnęli Jakub Nowobilski i Sebastian Maciata, którzy celnie trafili w odstępie zaledwie trzech minut. Odpowiedzią mającego problemy ze skompletowaniem składu Ratułowa był gol w ostatnich minutach gry.
W tabeli prowadzi z kompletem 18 punktów i imponującym bilansem bramkowym 32-2 Orawa. Wyprzedza ona o sześć „oczek” Szaflary, a o dziewięć Czarny Dunajec i Podhale. Sześcioma punktami dysponują Baciary i Ratułów, a trzema Odrowąż.
Prezes Ligi Tomasz Grela nie był zaskoczony postawą Orawy, która wg niego, jak utrzyma dotychczasowy skład, będzie nieosiągalna dla rywali.
– Jak zobaczyłem ich w pierwszym meczu, od razu pomyślałem, że jest to zespół na miarę mistrzowskiego tytułu. W takim składzie jest on nie do pokonania nie tylko w naszej lidze, również przez pozostałe polonijne zespoły w Chicago. Szaflary mają solidny zespół, ale nie sądzę, by były w stanie zagrozić Orawie, podobnie jak Czarny Dunajec, który zaimponował końcówką sezonu. Udany początek miało Podhale, ale im bliżej końca, tym gorzej im szło. Podobnie było z Ratułowem i Baciarami, których największą bolączką jest bardzo szczupła kadra meczowa. Z takimi samymi problemami przyszło się mierzyć Odrowążowi, w którym niekiedy przychodzi mi grać. Sezon kończy na ostatnim miejscu, ale jak uda mu się wzmocnić skład, to być może odda czerwoną latarnię komuś innemu – podsumował rundę jesienną Tomasz Grela.
Udanie zainaugurowały Puchar Premier Soccer League Wisła i „Błyskawica”. W Over-30 Division pierwsza pokonała Moldovę Chicago 3:0, a druga Stimulus Package United 2:1. O tym, czy będzie polonijny finał, zadecydują niedzielne pojedynki, w których Wisłą zagra z Connection SC, a „Błyskawica” z International FC.
Dariusz Cisowski









