Sąd odrzucił apelację Kim Davis, urzędniczki z Kentucky, która odmówiła wydania aktu małżeństwa homoseksualnej parze 10 dni po precedensowym wyroku Sądu Najwyższego z 2015 r., który zalegalizował małżeństwa jednopłciowe.
Davis została wówczas pozwana przez parę, a sądy dwóch instancji kazały jej zapłacić 100 tys. dolarów odszkodowania. Po wyroku sądu apelacyjnego urzędniczka zwróciła się z odwołaniem do Sądu Najwyższego. Sąd - jak zwykle - nie podał powodów odmowy rozpatrzenia apelacji. Każdego roku sędziowie wybierają do rozpatrzenia tylko niewielką liczbę kierowanych do nich spraw. Zwykle są to sprawy mające znaczenie ustrojowe i konstytucyjne lub dotyczące rozstrzygnięcia wcześniej niejasnych kwestii prawnych.
Małżeństwa jednopłciowe są w Stanach Zjednoczonych legalne dzięki decyzji Sądu Najwyższego w sprawie Obergefell kontra Hodges. Większość sędziów - pięciu z dziewięciu - uznała wówczas, że prawo do zawierania małżeństw jest fundamentalnym prawem, z którego korzystać mogą wszyscy, w tym pary jednopłciowe. Od tego czasu układ sił w Sądzie zmienił się na korzyść konserwatystów, którzy mają obecnie większość 6-3. W ubiegłym roku sędzia Clarence Thomas napisał w orzeczeniu dotyczącym prawa do aborcji, że Sąd powinien ponownie rozpatrzyć także i decyzję sprawie Obergefell.
Według badania Gallupa 68 proc. Amerykanów popiera utrzymanie małżeństw jednopłciowych, choć sondaż pokazuje też ogromny rozdźwięk w opiniach między wyborcami Demokratów i Republikanów. W przypadku Demokratów odsetek ten wynosi 88 proc., a Republikanów - 41 proc., choć jeszcze trzy lata wcześniej była to ponad połowa (55 proc.).
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)









