Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:17
Reklama KD Market

Płyną łzy

Jesień w pełni cieszy nas swoimi niesamowitymi kolorami i pięknymi liściastymi dywanami. Jednocześnie równie często jak słoneczne dni przychodzą te słotne, deszczowe, wypełniające nasze serca spokojem, a także mniejszą lub większą melancholią. To właśnie w takim czasie bywa, że realne stają się słowa wyśpiewane kiedyś przez Annę Jantar i zastanawiamy się: „Jak w taki dzień deszczowy rozpalić płomień serc, gdy smutek deszcz przemienia w krople łez?” Tym, o co niekiedy najłatwiej , bywają właśnie łzy.
Płyną łzy

Autor: Adobe Stock/AI

W naszej kulturze płacz nie ma dobrej marki. Od małego powtarza się dziewczynkom, żeby się nie mazały, a chłopcom, żeby nie byli jak baby, bo przecież „chłopaki nie płaczą”. I być może w tym momencie powie ktoś, że przecież to się zmienia, że kiedyś było gorzej i oczywiście jest to prawda, ale wciąż prędzej czy później nasze dzieci stykają się z brakiem akceptacji dla czyichś łez.

Dziś, drogi Rodzicu, chcę Cię zaprosić do przyjrzenia się łzom i sprawdzenia z jednej strony, co się za nimi kryje, co niosą ze sobą, a także jakie emocje wywołują w nas – obserwatorach. Zapraszam!

Po drugiej stronie

Płacz towarzyszy nam już od pierwszych chwil życia. Na początku jest jednym z podstawowych sposobów komunikacji z otoczeniem, na poinformowanie opiekunów, że dziecko ma mokro, chce spać, jeść lub być blisko. Dopiero nieco później zmienia swoje zadanie i przybiera formę informacji o strachu lub jakiejś krzywdzie, która się wydarzyła, a w końcu towarzyszy nam w chwilach ogromnego smutku, wręcz rozpaczy, czasem poczuciu bezsilności. Co ciekawe, płacz i łzy mają też drugą stronę medalu i potrafią pojawić się, kiedy odczuwamy ulgę i puszczają nam nerwy po jakimś mocno stresującym wydarzeniu lub też w chwilach ogromnego szczęścia, które ciężko wyrazić słowami. Dodatkowo, gdzieś pomiędzy dwoma biegunami, mogą pojawić się łzy wzruszenia, w reakcji na cierpienie innych lub też ich ogromne szczęście.

Jak widać płacz i łzy nie są wcale jednoznaczne i takie oczywiste, jak mogłoby się niekiedy wydawać. Towarzyszą nam w najróżniejszych sytuacjach i na każdym etapie życia, a jednak wciąż potrafią być dla nas trudne do przyjęcia i akceptacji. Dzieje się tak najczęściej wtedy, kiedy obserwujemy je u naszych bliskich, na przykład u naszych dzieci i nie wiemy, jak im zaradzić.

Towarzysząc

Pamiętam, jak moja mama powtarzała dosyć często, że ma oczy ulokowane w mokrym miejscu. Takie podejście sprawiło, że w moim rodzinnym domu nigdy nie mieliśmy problemu ze łzami, choć muszę przyznać, że płaczącego tatę widziałam dosłownie kilka razy w całym swoim życiu. W mojej rodzinie również teraz płacz nie jest tematem tabu, choć niejednokrotnie oglądanie łez płynących po policzkach moich dzieci łamie mi serce.

W takich właśnie momentach nie zawsze potrzebne są słowa, a wystarczy sama obecność, szczególnie że odsłonięcie przed kimś nawet bliskim zakamarków swojej duszy jest ważną chwilą, której nie warto przysłaniać nieporadnymi (często) i niepotrzebnymi komentarzami, tylko dlatego, że nie wiemy, jak sobie poradzić.

Łzy drugiej osoby budzą w nas często bezradność i jakiś rodzaj strachu. Zbieramy się wtedy w sobie, by jak najszybciej to przerwać, zakończyć i przywrócić dziecięcy uśmiech, wmawiając sobie, że dzieci powinny być zawsze uśmiechnięte i szczęśliwe, a jednak nie zawsze tak jest. Nasze nawet małe pociechy mierzą się ze swoimi wyzwaniami, problemami, które też bywają dla nich trudne i bolesne. Nawet jeżeli wydaje nam się, że ich problemy są małe i niewiele znaczą, dziecięca perspektywa jest zupełnie inna, a to, co my – dorośli możemy zrobić, to ofiarować „wspierające ramię” i pozwolić się wypłakać, bez hamowania, powstrzymywania, czy tym bardziej zawstydzania.

Zmiana

Warto pamiętać, że łzy są jedną z najbardziej naturalnych naszych reakcji. Są swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, który „wybucha” kiedy serce, dusza, czy głowa próbują pomieścić więcej niż rzeczywiście są w stanie przyjąć i udźwignąć. Łzy nie są problemem, choć niejednokrotnie tak je traktujemy, uznając, że uciszając je, pozbywamy się kłopotu i trudności, która za nimi stoi. Nic bardziej mylnego, łzy choć zapoczątkowane często przez ból, nie rozszerzają go, ale oczyszczają przestrzeń po bólu, zwalniając miejsce dla czegoś nowego i pięknego, dla radości i spokoju.

To właśnie dlatego płacz i łzy są tak ważne w naszym życiu. Niosą ze sobą rodzaj katharsis, który przygotuje przestrzeń pod coś nowego, lepszego, pozbywając się tego, co zalegało i przeszkadzało. Choć dla wielu rodziców obserwowanie płaczącego dziecka jest zwyczajnie trudnym przeżyciem, warto pamiętać, że to minie. Łzy nie będą płynąć wiecznie, ale te swobodnie wylane, potrafią wzmocnić więź między nami, w przeciwieństwie do tych wyszydzonych, zablokowanych, zakrzyczanych. Pozostawiam do przemyślenia.

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama