„Czarne Jastrzębie” rozpoczęły listopad od dwóch porażek, ale później zdołały odwrócić złą passę, odnosząc pięć zwycięstw w sześciu rozegranych spotkaniach. Niestety podczas ostatniego weekendu nie utrzymać tej dynamiki, ulegając Kraken 2:3, a następnie Sabres 3:9 i Avalanche 0:1.
Kiedy Ryler Bartuzzi i Tuevo Teravainen dali Blackhawks prowadzenie 2:0, pewnie nikt w United Center nie wierzył w to, że zespół z Seattle zdoła odrobić straty. A jednak. Trzy kolejne gole były dziełem gości, a najbardziej zabolał ten zdobyty na trzy minuty przed końcową syreną. Jaden Schwartz wykorzystał grę w przewadze po tym, jak Connor Bedard za dyskusję z sędzią został odesłany na ławkę kar.
Wykluczenie pogłębiło fatalny wieczór 20-latka z Kanady, który zakończył mecz z zerowym dorobkiem punktowym, po tym, jak kilka dni wcześniej popisał się hat-trickiem w konfrontacji z Calgary Flames.
Jeszcze gorzej poszło Blackhawks w Buffalo z niżej notowanymi Sabres, które przegrały sześć z ośmiu poprzednich meczów. Gospodarze szybko objęli prowadzenie 3:0 i nawet gol Bartuzziego nie powstrzymał ich impetu. Kolejne dwie bramki zdobyte w odstępie zaledwie ośmiu sekund odebrały przyjezdnym ochotę do gry. Ostatecznie skończyło się na wyniku 9:3, a jedynym graczem z Wietrznego Miasta, który w obliczu miażdżącej porażki zjeżdżał z lodowiska z odrobiną satysfakcji był Bedard.
Często postrzegany jako jedna z twarzy kolejnej ery wielkich graczy NHL, dzięki dwóm asystom przekroczył ich 100 w karierze. Osiągnął to stosunkowo szybko, bo dokładnie w 171 meczu, trwającej trzy lata jego kariery w NHL
W obecnym sezonie zdobywca Calder Memorial Trophy Debiutant Roku sprzed dwóch lat, ma na koncie 31 punktów, na które złożyło się 13 goli i 18 asyst i jest na najlepszej drodze do ustanowienia swojego życiowego rekordu.
Tego dorobku niestety nie powiększył w przegranym 0:1 niedzielnym meczu przeciwko Avalanche. Zwycięskiego gola strzelił pod koniec drugiej tercji Cale Makar, zapewniając liderowi NHL dziewiąte z rzędu zwycięstwo.
Ojcem sukcesu „Lawin” był ich bramkarz Scott Wedgewood, który skutecznie interweniował 22 razy, w tym broniąc strzały z najbliższej odległości Ryana Greena i Franka Nazara końcówce trzeciej tercji.
Trzy porażki z rzędu sprawiły, że Blackhawks z 24 punktami spadli na 12 miejsce w Konferencji Zachodniej, ale ich strata do ósmych San Jose Sharks wynosi zaledwie jedno „oczko”.
Koszykarze Chicago Bulls rozpoczęli sezon bardzo dobrze, ale ten obiecujący start szybko odchodzi w zapomnienie, ponieważ porażki, jak ta piątkowa z Miami Heat 107:143 i poniedziałkowa z New Orleans Pelicans 130:143 i “brzydkie” sobotnie zwycięstwo z najsłabszymi w lidze Washington Wizards wciąż się mnożą.
Heat w Chicago po raz czwarty w tym sezonie przekroczyli granicę 140 punktów, co ze średnią 125 pkt na mecz, czyni ich najskuteczniejszym zespołem w NBA. Gospodarze dotrzymywali im kroku tylko w pierwszych pięciu minutach gry. Później zespół z Florydy odjechał, systematycznie powiększając przewagę, która w pewnym momencie wynosiła aż 41 punktów i nawet nieźle dysponowani Ayo Dosunmu (23 punkty) i Josh Giddey (19 pkt, 11 zbiórek i dziewięć asyst) nie byli w stanie ją zniwelować.
Sobotni mecz z Wizards, którzy w tym sezonie mają na swoim koncie zaledwie jedno zwycięstwo, “Byki” przegrywały przez większość czasu, ale w połowie czwartej kwarty dzięki serii 10:0, udało im się odrobić straty. W ciągu ostatnich dwóch minut oba zespoły trzykrotnie wymieniały się prowadzeniem, zanim Tre Jones celnymi rzutami wolnymi na 34 sekundy przed końcem uchronił Bulls przed blamażem.
Nikola Vucevic, który zdobył 28 punktów i zaliczył 12 zbiórek, w pomeczowym wywiadzie nie był zachwycony postawą swojego zespołu, nazywając ją „miękką”. „Graliśmy bardzo łagodnie, było naprawdę źle. Cieszymy się z wygranej, ale granie na pół gwizdka jest nie do utrzymania” – dodał pochodzący z Czarnogóry środkowy Bulls.
To, co udało się z Wizards nie powiodło się z Pelicans. Porażka 130:143 z rywalem, legitymującym się bilansem 3-15, który poniedziałkowym zwycięstwem przerwał serię dziewięciu kolejnych porażek, jest potwierdzeniem kryzysu zespołu trenera Billy’ego Donovana.
W Nowym Orleanie prowadził on tylko w pierwszych minutach gry. Później inicjatywę przejęli gospodarze, którzy w drugiej kwarcie prowadzili nawet 22 punktami.
Do zwycięstwa poprowadził ich Zion Williamson. Wybrany w 2019 roku z numerem pierwszym draftu, zdobywając 29 punktów, wyrównał swój rekord sezonu.
Pod nieobecność kontuzjowanego Vucevica, najskuteczniejszym wśród gości był Ayo Dosunmu (28 punktów). Coby White dorzucił 24, a Josh Giddey 21.
Bulls z dorobkiem dziewięciu zwycięstw i ośmiu porażek zajmują trzecie miejsce w Central Division i dziesiąte w Konferencji Wschodniej.
Dariusz Cisowski
[email protected]









