Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 4 grudnia 2025 23:40
Reklama KD Market

Gdyby tylko były grzeczne…

Pisałam ostatnio Drogi Rodzicu o dzieciach przedszkolnych, które testują nas w najróżniejszy sposób i przy każdej „nadarzającej się” okazji. W takich sytuacjach, to na nas spoczywa odpowiedzialność za wyciszenie dziecka, wybrnięcie cało ze zdarzenia i poszukiwanie sposobu, który być może zadziała również następnym razem. Co więcej, mijają lata, a w sumie niewiele się zmienia poza nazewnictwem, w którym do wyrazu „Bunt” dodaje się tylko kolejne, coraz większe liczebniki.
Gdyby tylko były grzeczne…

Autor: Adobe Stock

W taki właśnie sposób kolejne pokolenia rodziców stają przed wyzwaniami i trudami wychowania, ale przyglądając się uważniej można stwierdzić, że współcześni rodzice mają nieco trudniej… I być może znajdzie się ktoś, kto zapyta: dlaczego? A ja już śpieszę z odpowiedzią, że kiedyś dzieci musiały być grzeczne (i nie tylko przed przyjściem Świętego Mikołaja), ale cały rok. Dziś natomiast z tą grzecznością bywa różnie i niejeden rodzic żyje w nieustannym rozkroku pomiędzy nowoczesną swobodą, a ostrymi zasadami, w których sam był wychowywany.

Gdyby dzieci były grzeczne, wszystko byłoby łatwiejsze, a jednak ostre wychowanie z jakiegoś powodu potrafi wywołać wyrzuty sumienia i niekiedy wszystko, co nam zostaje, to wypłakać się w poduszkę, zastanawiając się, czemu nasze dzieci nie mogą być bezproblemowe…? Przyjrzyjmy się dziś zatem tej mitycznej grzeczności i zastanówmy, czy rzeczywiście o to nam chodzi?

Czym jest grzeczność?

Większość rzeczy na tym świecie ma przynajmniej dwie strony „medalu” (a dodatkowo wiele barw pośrednich) i tak jest również z grzecznością. Dla niektórych będzie się ona kojarzyła bardzo dobrze, z osobą sympatyczną, pozytywnie nastawioną do świata i ludzi. Grzeczność jednak ma też swoją ciemniejszą stronę, ukrytą pod płaszczykiem posłuszeństwa. Tam, gdzie często wzrok nie sięga, czają się: brak własnego zdania, lęk przed wyrażaniem opinii, czy pełne podporządkowanie się zewnętrznemu autorytetowi. 

Kiedy nasze dzieci są małe, dziecięcą grzeczność postrzegamy jako pasmo rodzicielskich sukcesów, gdzie wszystko jesteśmy w stanie osiągnąć i lekko, łatwo, a także przyjemnie, przeprowadzić naszą pociechę wprost ku jej świetlanej przyszłości. Niejednokrotnie nie zdajemy sobie sprawy, że ta nasza wygoda ma swoją cenę i zapłacą ją właśnie nasze dzieci.

Grzeczne dzieci (spełniające prośby i oczekiwania rodziców) wyrastają na dorosłych, którzy nie wiedzą jakie mają potrzeby, marzenia, pasje. Do tej pory przecież mówili im o tym rodzice, aż pewnego dnia ktoś zaczął wymagać tego od nich samych, a taka sytuacja może przyprawić o prawdziwy zawrót głowy. 

Dziecko i oczekiwania

Kiedy dziecko określamy jako „niegrzeczne”, najczęściej problemem wcale nie jest samo dziecko, ale nasze oczekiwania w stosunku do niego.

Co ciekawe, im bardziej człowiek próbuje i stara się, aby jego dziecko było rzeczywiście grzeczne, tym bardziej oddala się od zrozumienia kim naprawdę jest ten mały/młody człowiek, mieszkający pod tym samym dachem. Czy maluch, czy tym bardziej nastolatek, czy młody dorosły, nie jest kukiełką, czy nakręcaną zabawką, która będzie realizowała nasze wymagania, a co jeszcze ważniejsze – wcale nie musi tego robić!

Prawdziwy sukces rodzicielski nie polega na naprawieniu dziecka, które urodziło się „zepsute” lub zepsuło po drodze, ale na uczeniu się życia ze sobą, z zaufaniem, ale też wieloma błędami i niedoskonałościami. Zaufanie natomiast buduje się krok po kroku na przestrzeni czasu, który spędzamy razem na rozmowach, zabawach, a niekiedy również sprzeczkach. To właśnie w takich codziennych, a jednocześnie najprostszych momentach, mamy szansę poznać siebie nawzajem (a także siebie samych), zauważyć, że ktoś inny, choć tak nam bliski, może mieć inne zdanie, inne spojrzenie na sytuacje, a także na świat.

Na koniec…

Zanim zatem po raz kolejny zaczniemy się zastanawiać, czy nasze dziecko jest tak samo grzeczne, jak syn Magdy, który zdecydowanie zasłużył na najlepszy prezent pod choinkę, warto się zastanowić, o co nam tak naprawdę chodzi.  Czy zatem rzeczywiście chcemy mieć grzeczne dzieci, czy raczej dzieci współpracujące nie dlatego, że tak muszą, ale dlatego, że rozumieją po co to robią? Według mnie to drugie jest znacznie istotniejsze, choć jednocześnie trudniejsze do osiągnięcia. Czy jednak ktoś mówił, że będzie łatwo?

Nawet jeżeli wychowanie dziecka nie okaże się „niedzielnym spacerkiem”, to zaakceptowanie faktu, że dziecko wcale nie musi być grzeczne, przybliży nas do większego spokoju i luzu w podejściu do dziecka. 

Powodzenia!

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama