Każda skrywa własne tajemnice: jaskinie i tunele, w których łatwo zniknąć bez śladu. Jeden ruch płetwą i chmura mułu zmienia wodę w mleko – widoczność spada do zera. Ale spojrzenie jej czeluść robi coś z umysłem: kusi i przyciąga. Jak wrota do nieznanego.
Pijani pod wadą
70 kilometrów od wybrzeża Belize leży Wielka Niebieska Dziura. Cud natury o 318 metrach średnicy i 124 metrach głębokości. Uznana jest za jedno z pięciu najlepszych miejsc do nurkowania na świecie. 15 tysięcy lat temu była suchą jaskinią wapienną – dziś jest gigantyczną pionową studnią wypełnioną oceanem. Od lat 70. ubiegłego wieku ludzie próbują schodzić w jej głąb.
W 2018 roku Richard Branson, Fabien Cousteau i Erika Bergman na pokładzie łodzi podwodnej zanurzyli się w otchłań, by stworzyć trójwymiarową mapę jej wnętrza. Na głębokości 91 metrów natrafili na coś przerażającego: warstwę siarkowodoru – toksycznego gazu tworzącego grubą jak koc chemiczną barierę. Poniżej panowała absolutna ciemność bez tlenu i jakiegokolwiek życia. Tam, na dnie, w wiecznym mroku, odnaleźli dwa ciała nurków, spoczywające obok butelki coca-coli, muszli i kamery GoPro.
Nurkowanie w głębi niebieskiej dziury to nie zabawa. Pojawia się narkoza azotowa, zwana „zachwytem głębi”. Azot w powietrzu, którym się oddycha, zaczyna działać jak narkotyk. Najpierw przychodzi euforia. Potem dezorientacja i spowolnione reakcje. Nurkowie opisują to jako przyjemne, choć złudne doznanie. „Jakbym był pijany pod wodą. Pomyślałem, jak łatwo byłoby popłynąć dalej w dół... i w dół.. i w dół” – wspominał jeden z nich. Wielu właśnie tak ginie. Schodzą za głęboko, tracą orientację i zapominają o dekompresji. Wynurzają się zbyt szybko. We krwi powstają pęcherzyki azotu – to choroba dekompresyjna: ekstremalny ból, paraliż i często śmierć.
Portal do piekła
Na Bahamach, w zatoce na zachód od Clarence Town, leży Niebieska Dziura Deana – trzecia najgłębsza na świecie. Ma 202 metry głębokości i 25-35 metrów średnicy. Nazwano ją na cześć lokalnego rybaka, kapitana Williama Deana.
Na głębokości 20 metrów rozszerza się nagle do 100 metrów, tworząc gigantyczną podwodną kawernę. Woda jest tu krystalicznie czysta, a widoczność sięga 35 metrów. To prawdziwa mekka freediverów – nurków schodzących w głąb na jednym oddechu, bez butli i bez jakiegokolwiek sprzętu.
W 2010 roku jeden z najlepszych nurków świata, William Trubridge, ustanowił tu rekord globu – zszedł na 92 metry bez użycia płetw. W listopadzie 2013 roku swoich sił spróbował Amerykanin Nicholas Mevoli. Zanurzył się i wrócił na powierzchnię, początkowo wyglądając na w pełni przytomnego. Chwilę później jednak stracił świadomość. Zmarł kilka godzin później w szpitalu.
W grudniu tego samego roku Malachi Hughes i Zach Prince, doświadczeni nurkowie, zjechali na linie w głąb dziury. Lina okazała się śliska, pokryta olejem – Malachi nie był w stanie kontrolować tempa. Schodzili zbyt szybko i zbyt głęboko. Dopadła ich narkoza azotowa. Zach zdołał w ostatniej chwili wypełnić kamizelkę powietrzem, wynurzył się i przeżył. Malachi nie miał tyle szczęścia.
W 2012 roku 19-letni Theron Maillis nurkował tu z przyjaciółmi. Tylko on nie wrócił z otchłani. Policja szukała go przez kilka dni, lecz bez rezultatu.
Dziura Deana, otoczona białymi plażami, wygląda jak raj. Ale to tylko pozów. Miejscowi nazywają ją „portalem do piekła”. Nie pływają tam – twierdzą, że prąd wciąga tam ludzi w głąb.
Śmierć pod Łukiem
Morze Czerwone kryje własną śmiertelną zagadkę w Dahab. Tamtejsza niebieska dziura sięga około 120 metrów głębokości i słynie z tunelu zwanego „Łukiem”. Ma 26 metrów długości i leży na 55 metrach głębokości. To niezwykle ryzykowne miejsce do nurkowania – wielu przypłaciło je życiem.
Jednym z najsłynniejszych wypadków była śmierć Irlandczyka Stephena Keenana w 2017 roku podczas akcji ratunkowej. Keenan, doświadczony nurek asekuracyjny, monitorował zejścia innych w najtrudniejszych partiach niebieskiej dziury. Zanurkował, by uratować Alessię Zecchini, rekordzistkę freedivingu, która straciła orientację pod „Łukiem”. Gdy zaczął wynurzać się z nią na powierzchnię, nagle stracił przytomność – najprawdopodobniej wskutek niedotlenienia mózgu. Zmarł już na powierzchni, mimo natychmiastowo udzielonej mu pomocy.
Głośnym echem odbił się także wypadek z 2000 roku. Juri Lipski, rosyjsko-izraelski instruktor nurkowania, zszedł na 115 metrów, gdzie wpadł w panikę i wyrwał automat oddechowy. Jego ciało – oraz kamerę, która nagrała ostatnie chwile – odnaleziono następnego dnia.
Nurkowie szacują, że w Dahab od 1997 do 2012 roku zginęło między 130 a 200 osób. Mówi się, że lokalny instruktor Tarek Omar przez lata wydobywał ciała z dna tej przepaści.
Jest też chińska Smocza Niebieska Dziura, uznawana za najgłębszą na świecie – ma aż 300 metrów. Informacji o tragicznych wypadkach jest tu niewiele: eksploracja jest trudna, dostęp ograniczony, a nurkowie rzadko dzielą się szczegółami.
Drugą pod względem głębokości – szacowanej na 274 metry – jest Niebieska Dziura Taam Ja w Zatoce Chetumal w Meksyku. Mniej znana i rzadko eksplorowana komercyjnie, pozbawiona solidnej infrastruktury, pojawia się w relacjach nurków głównie jako przestroga: brak tu realnego planu ratunkowego. Miejscowi nazywają ją „otchłanią Chetumal” – miejscem, w którym, jak mówią, życie nie powinno istnieć.
Joanna Tomaszewska









