Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 4 grudnia 2025 22:44
Reklama KD Market

Presja na pokój: amerykańsko-rosyjsko-ukraińskie negocjacje

Od początku drugiej połowy 2025 r. Waszyngton podejmuje intensywne próby mediacji między Kijowem a Moskwą, koncentrujących się wokół pomysłu administracji prezydenta Donalda Trumpa na „szybkie” zakończenie konfliktu. Koncepcja ta bazuje na założeniu, że trwała umowa pokojowa przyniesie nie tylko przerwanie walk, lecz także otworzy wielkie możliwości gospodarcze. Dlatego, jak wskazują media, amerykańska polityka wobec Rosji ma także wymiar „róbmy interes, zamiast wojny” (make money, not war).
Presja na pokój: amerykańsko-rosyjsko-ukraińskie negocjacje
Spotkanie Putina z amerykańską delegacją

Autor: PAP/EPA/ALEXANDER KAZAKOV / SPUTNIK / KREMLIN POOL

We wtorek, 2 grudnia br., na Kremlu odbyło się spotkanie Putina z amerykańską delegacją: specjalnym wysłannikiem Stevem Witkoffem i zięciem prezydenta USA, Jaredem Kushnerem. Delegacja reprezentowała propozycje pokojowe Donalda Trumpa – w tym zrewidowany plan zawieszenia broni i zakończenia wojny na Ukrainie. Rozmowy trwały około pięciu godzin. 

Strona rosyjska nazwała oficjalnie spotkanie „produktywnym”, co miało wskazywać, że strony omówiły ramy dalszych negocjacji i były gotowe kontynuować dialog. Jak przekazał doradca Putina, Jurij Uszakow, rozmowy były „konstruktywne, bardzo użyteczne i merytoryczne”. Ale po rozmowach nikt ze strony amerykańskiej – ani Witkoff, ani Kushner – nie wydał natychmiastowego publicznego oświadczenia co do wyników spotkania. 

Z kolei, sekretarz stanu Marco Rubio wydał oświadczenie, w którym wyraził ostrożny optymizm: mówił, że choć „zrobiono krok naprzód”, to „decyzja o zakończeniu wojny leży w rękach Putina”. 

Dla Trumpa negocjacje są przede wszystkim praktycznym narzędziem: jak sam mówił wielokrotnie, jest „specem od porozumień” (deal maker) i liczy na szybkie efekty. W publicznych wypowiedziach prezydent podkreślał, że widzi szansę na porozumienie. Jednak stanowisko Trumpa zmienia się niezwykle często – bywało już, że wyrażał frustrację na Putina i groził przekazaniem Ukrainie dalszego uzbrojenia, aby potem – jak po ostatniej telefonicznej rozmowie przywódców – złagodzić swój ton.

W tle politycznych deklaracji kryje się jednak twarda kalkulacja interesów. Administracja Trumpa postrzega długotrwałą wojnę jako źródło kosztów strategicznych, wydatków wojskowych, napięć sojuszniczych i ryzyka rozprzestrzeniania kryzysu gospodarczo-energetycznego. Przyjęcie porozumienia z Rosją mogłoby zatem zmniejszyć obciążenia budżetowe i polityczne oraz otworzyć rynek współpracy gospodarczej z Moskwą – od handlu energetycznego po duże projekty infrastrukturalne i finansowe. Stąd chęć „odmrożenia” kontaktów i szybkie negocjacje z udziałem zaufanych wysłanników – o czym pisał ostatnio dziennik „Wall Street Journal”.

Część administracji waszyngtońskiej podchodzi bardziej ostrożnie do rozmów i ich dynamiki. Sekretarz Rubio podkreśla, że choć rozmowy są produktywne, to nadal pozostaje dużo do zrobienia, a kluczowa decyzja leży w rękach Kremla. „To nie jest tylko kwestia zakończenia walk, to kwestia warunków, które zabezpieczą przyszłość i dobrobyt Ukrainy”, mówił Rubio po spotkaniach z delegacją ukraińską. Jego ton łączy pragmatyzm z ostrożnością: popiera negocjacje, ale oczekuje gwarancji bezpieczeństwa i ekonomicznych instrumentów wsparcia dla Kijowa. 

W centrum kontrowersji znalazł się jednak sam wybór osób prowadzących rozmowy. Jednym z kluczowych wysłanników prezydenta został biznesmen Steve Witkoff, którego rola i sposób działania wzbudziły burzliwą dyskusję. Wycieki z rozmów telefonicznych i opublikowane transkrypty pokazały, że Witkoff rozmawiał z rosyjskimi doradcami o tym, jak Moskwa powinna przedstawić swoje stanowisko prezydentowi i sugerował model dwudziestopunktowego planu pokojowego, podobnego do tego użytego w innych negocjacjach. W samych zapisach Witkoff mówił na przykład: „Mówiłem prezydentowi, że Federacja Rosyjska od początku chciała pokoju”. Te fragmenty wywołały krytykę, obawy o uprzedzenia wysłannika i pytania o transparentność procesu. 

Co na to Kreml? Rosyjscy doradcy i rzecznicy utrzymują, że Moskwa nie oczekuje kapitulacji, ale jest zainteresowana rozmowami, które zabezpieczą jej strategiczne interesy. W praktyce oznacza to spór o jedną z najtrudniejszych kwestii – terytoria obecnie kontrolowane przez Rosję. To właśnie kwestia granic i suwerenności Ukrainy pozostaje punktem spornym: czy Ukraina miałaby zaakceptować utratę części ziem, czy też porozumienie musi opierać się na restytucji i gwarancjach bezpieczeństwa? W praktyce każdy kompromis terytorialny będzie politycznym trzęsieniem ziemi, nie tylko dla Kijowa, lecz także dla państw europejskich i wyborców w USA. 

Negocjacje pokojowe dziś wyglądają więc jak gra na wielu stołach jednocześnie i amerykański plan (28-punktowy lub 20-punktowy w różnych wersjach) jest wciąż aktualny. Delegacje ukraińskie i rosyjskie testują jego akceptowalność, a pośrednikami są osoby o mieszanym mandacie politycznym i biznesowym. Efekt, choć formalnie określany przez Biały Dom jako postęp, w praktyce oznacza długie, wrażliwe rozmowy o gwarancjach bezpieczeństwa, mechanizmach weryfikacji, wykorzystaniu zamrożonych aktywów rosyjskich do odbudowy Ukrainy oraz warunkach wejścia w dłuższą współpracę gospodarczo-energetyczną. 

Szansa na szybki pokój jest realna, zarówno z punktu widzenia politycznego (obietnice wyborcze i potrzeba sukcesu), jak i gospodarczego (możliwości handlowe i inwestycyjne). Ale droga do trwałego, sprawiedliwego porozumienia wiedzie przez trudne kompromisy i pełną transparentność procesu. Bez nich jest wysokie ryzyko, że zawarte porozumienie okaże się kruchym kompromisem na korzyść jednej ze stron, zaś jego konsekwencje sięgną daleko poza same granice Ukrainy.

Daniel Bociąga
[email protected]
[email protected]

 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama