W ubiegłym tygodniu gazeta podała, że Trump sprzeczał się o skalę projektu z architektem Jamesem McCrerym II, którego wybrał do zaprojektowania sali balowej. Architekt zalecał powściągliwość, gdyż obawiał się, że planowana budowa sali o powierzchni ponad 8 tys. metrów kwadratowych może przyćmić główny budynek Białego Domu, który ma powierzchnię ok. 5 tys. metrów kwadratowych.
To byłoby naruszeniem ogólnej zasady architektonicznej, zgodnie z którą dobudowywany aneks nie powinien dominować nad głównym budynkiem.
Jednak - jak zaznaczył w czwartek stołeczny dziennik - to nie z powodu tych nieporozumień zakończyła się współpraca z McCrerym przy projekcie. Decydującym czynnikiem miało być to, że biuro McCrery'ego było zbyt małe, by poradzić sobie z tym zadaniem. Zespół architekta pracował nad projektem przez trzy miesiące, do końca października - przekazało jedno ze źródeł. Nie wiadomo, czy McCrery odszedł dobrowolnie, jednak współpracę zakończono w dobrej atmosferze.
Trump wybrał na jego miejsce Shaloma Baranesa, który od wielu lat projektuje i odnawia budynki rządowe w Waszyngtonie - przekazał Biały Dom.
„Washington Post” pisał w ubiegłym tygodniu, powołując się na źródło, że McCrery nie chciał zrezygnować z pracy nad projektem, gdyż obawiał się, że inny architekt stworzy budynek gorszej jakości.
Pod budowę sali balowej rozebrano całe Wschodnie Skrzydło Białego Domu, co nie spodobało się części Amerykanów. Sala ma pomieścić ok. 1000 osób, a koszty jej powstania szacowane są na 300 mln dolarów. Jak ogłosił Trump, obiekt nie jest budowany z pieniędzy podatników. Na opublikowanej liście darczyńców są firmy i osoby prywatne. Również sam Trump zapowiedział, że wyłoży środki na jej powstanie.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)









