Burmistrz Chicago Brandon Johnson przedstawił swój projekt budżetowy na 2026 r. jeszcze w połowie października. Opiewa on na 16,6 miliarda dolarów (U.S. billion). Nie zawiera on podwyżki podatku od nieruchomości, a w celu zamknięcia deficytu sięgającego ok.1,2 miliarda dolarów, burmistrz zaproponował przywrócenie podatku korporacyjnego od zatrudnienia – „od głowy” (corporate head tax). Właśnie ten podatek jest obecnie w centrum konfliktu między burmistrzem a grupą 26 radnych, którzy sprzeciwiają się propozycji.
W praktyce head tax oznaczałby nałożenie podatku w wysokości 21 dol. miesięcznie od każdego pracownika firmy zatrudniającej powyżej 100 osób w Chicago. Burmistrz tłumaczy, że podatek dotyczyłby tylko 3 proc. firm prowadzących działalność w naszym mieście. Head tax miałby wygenerować 100 milionów dolarów na promowane przez burmistrza Johnsona programy zapobiegania przemocy i zatrudniania młodzieży.
Projekt burmistrza zyskał poparcie części radnych oraz progresywnych organizacji. Jednak przeciwnicy, w tym gubernator Illinois J.B. Pritzker oraz grupy biznesowe uważają, że podatek przyczyni się do likwidacji miejsc pracy i zahamuje wzrost gospodarczy, na co miasto nie może sobie pozwolić.
Na początku grudnia grupa 26 radnych sprzeciwiających się propozycji burmistrza wystąpiła z alternatywą. Aby załatać deficyt budżetowy, proponuje m.in. podwojenie miejskiej opłaty za wywóz śmieci, a także podniesienie opłat za sprzedaż alkoholu w sklepach detalicznych i opłat za usługi firm przewozowych.
Burmistrz nazwał plan przeciwników „niedbałym i nieodpowiedzialnym”. Rzucił wyzwanie poddania go pod głosowanie, ponieważ – jak stwierdził – wątpi, czy projekt faktycznie zyskałby 26 głosów.
Burmistrz powiedział, że jest otwarty na modyfikację head tax, np. opodatkowanie w wysokości 33 dol. od pracownika jedynie w firmach zatrudniających powyżej 500 pracowników. We wtorek, 9 grudnia potwierdził, że jest gotowy zaakceptować taką wersję. Stanowczo sprzeciwia się jednak propozycji podwojenia opłat za wywóz śmieci.
Burmistrz wcześniej zapowiedział, że zawetuje każdy projekt budżetu, który podwaja opłatę za wywóz śmieci w Chicago z 9,5 do 18 dol., podnosi podatki od nieruchomości lub wprowadza cięcia w policji i straży pożarnej. Do obalenia weta burmistrza potrzebne jest 34 głosów.
Burmistrz utrzymuje, że jego budżet odzwierciedla wolę mieszkańców. Jego zdaniem to właśnie dzięki programom zapobiegania przemocy i zatrudnienia młodzieży udało się obniżyć w Chicago wskaźnik zabójstw do 29 proc., a ogólny wskaźnik przestępczości – o 22 proc.
Chicago miało już wcześniej pewien rodzaj podatku od zatrudnienia. W 2014 r. całkowicie zlikwidował go ówczesny burmistrz Rahm Emanuel.
Johnson ostrzegł w poniedziałek, 8 grudnia, że Chicago zmierza w kierunku pierwszego w swojej historii shutdownu po tym, jak mimo weekendowego maratonu negocjacji nie udało się przełamać impasu budżetowego.
W sobotę, 6 grudnia część sprzeciwiających się radnych spotkała się z zespołem budżetowym burmistrza, aby przedstawić swój plan, lecz ich pomysły zostały odrzucone. Radni byli sfrustrowani, że Johnson nie był obecny osobiście podczas rozmów, zaś burmistrz tłumaczył, że jest informowany na bieżąco o postępach przez swój zespół.
Johnson powiedział, że jest otwarty na nowe pomysły i kontynuowanie negocjacji, ale dodał, że nie pozwoli, aby budżet miasta został zrównoważony „kosztem pracujących ludzi”. W liście do radnych, po nieudanych weekendowych negocjacjach, Johnson stwierdził, że proponowane przez niektórych radnych rozwiązania to poświęcenia, których będą musieli dokonać najubożsi mieszkańcy.
„Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapobiec zamknięciu rządu. Zamknięcie nie przyniesie nikomu korzyści” – powiedział Johnson.
Burmistrz porównał potencjalny shutdown do kryzysu zwanego Council Wars z 1984 r., kiedy grupa białych radnych blokowała inicjatywy czarnoskórego burmistrza Harolda Washingtona.
Przeciwnicy burmistrza w Radzie Miasta obiecują, że nie dopuszczą, aby rok zakończył się bez uchwalenia budżetu. „Chcemy uspokoić mieszkańców Chicago: nie pozwolimy, by tak się stało” – powiedział radny 34. okręgu Bill Conway.
Radna Samantha Nugent (39. okręg), która brała udział w weekendowych negocjacjach, stwierdziła w liście do swoich kolegów, że Biuro Burmistrza „nie jest zainteresowane współpracą nad przyjęciem odpowiedzialnego budżetu, który lepiej zabezpieczy przyszłość finansową Chicago”.
Radni chcą opracować teraz formalną propozycję budżetu, która mogłaby zostać poddana pod głosowanie w Radzie Miasta. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi.
Jeżeli dojdzie do shutdownu, ponad 30 tys. pracowników nie otrzyma wynagrodzenia, a usługi miejskie zostaną wstrzymane.
Joanna Marszałek
[email protected]









