Liczby nie pozostawiają wątpliwości. US Travel Association prognozuje, że Stany Zjednoczone przyjmą w tym roku prawie o pięć milionów mniej turystów zagranicznych niż w 2024. W dużej mierze wiąże się to z pogarszającym się wizerunkiem kraju, rosnącymi obawami przed uciążliwymi procedurami granicznymi oraz kontrowersyjnymi działaniami i deklaracjami obecnej administracji.
Listopad był siódmym z rzędu miesiącem ze spadkiem wizyt zagranicznych w ujęciu rok do roku. Turystyka przyjazdowa do USA nadal pozostaje w tyle za wskaźnikami sprzed pandemii, a dane z listopada mówią o ruchu sięgającym około 85 proc. poziomu sprzed pojawienia się COVID-19. . „Podczas gdy ruch krajowy utrzymuje się na stabilnym poziomie, ciągły spadek liczby turystów zagranicznych stanowi zagrożenie dla przychodów mierzonych w miliardach dolarów i tysiącom miejsc pracy” – stwierdziło stowarzyszenie.
Spadek liczby turystów – i dochodów z nimi związanych – może mieć dramatyczny wpływ na wiele miast i kurortów, których dochody są w dużym stopniu uzależnione od turystów zagranicznych. A do USA w celach turystycznych raczej nie przyjeżdżają ludzie biedni, na przykład w takie miejsca jak ekskluzywne ośrodki narciarskie w Górach Skalistych. W przypadku mniejszych miast zbudowanych wokół turystyki, straty na taką skalę szybko odbijają się na lokalnych firmach i całej gospodarce.
Zresztą duże miasta, takie jak Los Angeles, Las Vegas i Miami także mocno ucierpiały. Restauracje, hotele i sklepy z pamiątkami odnotowały spadek sprzedaży i mają coraz większe trudności z utrzymaniem się na powierzchni w obliczu malejącej liczby turystów zagranicznych. Doprowadziło to do redukcji miejsc pracy i spowolnienia gospodarczego w sektorze turystycznym.
Według Krajowego Stowarzyszenia Restauratorów, 47 proc. właścicieli biznesów twierdzi, że przychody od gości zza granicy będą w 2025 r. niższe niż w typowym roku. Ostatnim razem, gdy branża odczuła znaczący spadek liczby turystów, był rok 2020, kiedy pandemia COVID-19 wstrzymała podróże na całym świecie .
Teraz, wraz z nadejściem zimy przyszła pora na kurorty narciarskie. Położone zaledwie niedaleko od granicy, ośrodki w Vermont, New Hampshire, Nowym Jorku, Maine, czy Montanie opierają się na wizytach Kanadyjczyków. Często przywożone przez północnych sąsiadów dolary stanowią znaczny odsetek dochodów.
Retoryka prezydenta Donalda o Kanadzie, jako „51. stanie”, oraz wojna celna skutecznie zniechęciły naszych sąsiadów do podróżowania na południe. Do tego dochodzą czynniki ekonomiczne – słabość dolara kanadyjskiego i wciąż rosnące ceny w USA. Dane opublikowane przez Statistics Canada pokazują, że liczba mieszkańców Kanady powracających z USA samochodem spadła w listopadzie o 28,6 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem, co oznacza 11. z rzędu miesiąc spadków. Jednocześnie liczba powrotów obywateli Kanady drogą lotniczą spadła o 19,3 proc.
Ponadto, Statistics Canada ujawniło na początku tego miesiąca, że mieszkańcy Kanady odbyli 5,6 miliona podróży do Stanów Zjednoczonych w drugim kwartale 2025 roku, co stanowi spadek o 21,6 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Mieszkańcy Kanady wydali podczas tych wizyt około 4,8 miliarda dolarów, czyli o około 15 proc. mniej niż rok wcześniej.
Podróżni z innych krajów muszą z kolei liczyć się z szeregiem wyższych opłat i ograniczeń wjazdowych, w tym z zapowiadaną kaucyjną opłatą wizową w wysokości 250 dolarów (tzw. „opłatą za integralność”) a nawet wymogiem dostarczenia pięcioletniej historii aktywności w mediach społecznościowych.
Klimat polityczny w USA, obawy dotyczące bezpieczeństwa, ograniczenia wjazdu i problemy z rosnącymi cenami stanowią zabójczą kombinację. Globalny wizerunek Stanów Zjednoczonych jako kraju przyjaznego turystom ucierpiał, zwłaszcza w porównaniu z innymi krajami postrzeganymi jako bardziej gościnne. A ponieważ rynek nie znosi pustki, średniozamożni i bogaci podróżni odkrywają w tym czasie nowe destynacje – często dużo tańsze i przyjaźniejsze dla turystów. Takie, do których będzie można wracać. Kraje takie jak Kanada, Australia i wiele krajów europejskich oferują łatwiejsze procedury wizowe i korzystniejsze warunki podróży, przez co Stany Zjednoczone są coraz bardziej postrzegane jako mniej atrakcyjny cel podróży. Do tego dochodzą egzotyczne acz bezpieczne kraje w Azji, czy Ameryce Łacińskiej. Zmiany na globalnym rynku turystycznym mogą okazać się trwałe.
Polacy są objęci ruchem bezwizowym, ale jednym z najpoważniejszych czynników przyczyniających się do spadku ruchu turystycznego są także rosnące trudności w uzyskaniu wiz do USA. W ciągu ostatnich kilku lat czas rozpatrywania wniosków gwałtownie się wydłużył, a dodatkowe wymagania dotyczące dokumentacji utrudniły turystom podróż do USA.
Wraz ze spadkiem przychodów z turystyki międzynarodowej, uwaga skupiła się na turystach lokalnych, którzy mogą wypełnić pustkę po turystach zagranicznych. Brak turystów z zagranicy ma też swoje pozytywy, przynajmniej z punktu widzenia krajowego konsumenta: podróżni mogą cieszyć się mniejszym tłokiem w dużych miastach i parkach narodowych. Ceny biletów lotniczych nie będą pikować w górę. Ale dla sektora turystyki to raczej marna pociecha.
Nie wiadomo, czy cały biznes turystyczny będzie w stanie dostosować się do zmieniającej się dynamiki i skutecznie zrekompensować dochody na turystach krajowych, jednocześnie pracując nad poprawą swojej atrakcyjności za granicą. Branża ma przed sobą długą drogę do odbudowy i odzyskania pozycji wiodącego globalnego celu podróży. Kluczem będzie odbudowa wizerunku kraju jako miejsca przyjaznego dla turystów zagranicznych. Wzmocnienie relacji dyplomatycznych, usprawnienie procedur wizowych i obniżenie ceł mogą odegrać znaczącą rolę w odwróceniu spadkowego trendu. Ale na to trzeba będzie poczekać do zmiany obecnej administracji.
Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.









