Biały Dom chwali się postępami. „Prezydent Trump dotrzymuje obietnicy przywrócenia bezpieczeństwa Ameryce i deportacji przestępców-nielegalnych imigrantów” – powiedziała w oświadczeniu zastępczyni sekretarza prasowego Białego Domu, Abigail Jackson. „W rekordowym czasie całkowicie zabezpieczyliśmy granicę i przeprowadzamy największą w historii masową operację deportacji przestępców-nielegalnych imigrantów”.
Jednak nawet konserwatywni sojusznicy twierdzą, że wyniki Trumpa nie odpowiadają jego obietnicom wyborczym. „Liczby nie wskazują na to, byśmy zbliżali się do czegoś, co można by wiarygodnie określić jako masowe deportacje” – powiedział Mike Howell, współpracownik Heritage Foundation, instytucji stanowiącej intelektualne zaplecze Partii Republikańskiej.
Deportacji mniej niż obiecywano
„Będziemy mieli największe deportacje w historii naszego kraju” – zapowiedział Trump na jednym z wieców w 2024 roku. Departament Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security, DHS) poinformował na początku grudnia, że od 20 stycznia, czyli dnia, którym Trump objął urząd, deportowano z USA ponad 605 000 osób. Analiza danych rządowych przeprowadzona przez „New York Times” wskazuje jednak, że administracja deportowała w tym roku około 500 000 imigrantów, co oznacza, że nawet gdyby Biały Dom zintensyfikował jeszcze bardziej kampanię deportacyjną, nie osiągnie progu jednego miliona usuniętych z terytorium USA.
DHS broni się jednak, że w tym czasie z USA dobrowolnie wyjechało 1,9 miliona ludzi, co administracja klasyfikuje także jako deportacje w celu poprawienia statystyk. Ponieważ jednak w przeszłości deportowano w latach największej aktywności służb imigracyjnych około 400 tys. rocznie, ponad 600 tys. wyrzuconych osób to wciąż wzrost o około 50 proc. Co także niepokojące, deportowano ludzi do odległych krajów, z których nie pochodzili, aby wywrzeć nacisk na imigrantów wciąż przebywających w Stanach Zjednoczonych na podjęcie decyzji o dobrowolnych powrotach do swoich krajów ojczystych.
Spokój na południowej granicy
Administracji udało się obniżyć liczbę nielegalnych przekroczeń południowej granicy do historycznie niskiego poziomu. Dane ze straży granicznej (Customs and Border Protection, CBP) pokazują, że mniej migrantów próbuje przemknąć się przez granicę amerykańsko-meksykańską, tym bardziej, że już pod koniec prezydentury Joe Bidena zablokowano możliwość ubiegania się o azyl osobom przedostającym się do USA przez zieloną granicę. Trump naciskał również na Meksyk, aby zrobił więcej, aby zniechęcić migrantów, zanim dotrą do granicy USA. Środki okazały się na tyle skuteczne, że liczba zatrzymywanych osiągnęła historyczne spadki.
Uderzenie w legalnych
Administracja podjęła również działania, aby ograniczyć legalne wjazdy do kraju potencjalnych imigrantów. Limit uchodźców ustalono na najniższym poziomie w historii: pozwolono na przyjęcie zaledwie 7500 uchodźców – w porównaniu z limitem 125 000 ustalonym za prezydentury Joe Bidena. Zarezerwowano przy tym ograniczoną liczbę wiz dla głównie białych Afrykanów z RPA. Nałożono też zakaz przyjazdów do USA mieszkańcom kilkudziesięciu krajów objętych zakazem podróżowania i ograniczono liczbę osób ubiegających się o azyl, które mogą wjechać do USA. Jednym z ostatnich posunięć było zawieszenie procesowania wiz w ramach programu loterii wizowych.
Operacje ICE
W 2025 roku administracja rozesłała po całym kraju również agentów Immigration and Customs Enforcement (ICE), aby aresztować jak najwięcej nieudokumentowanych migrantów. Rozpoczęto też szeroko zakrojone operacje imigracyjne w miastach, w tym w Chicago i Los Angeles, wywołując graniczący z paniką niepokój w społecznościach imigrantów. Miało to negatywny wpływ na rynek pracy, szczególnie w rolnictwie, budownictwie i hotelarstwie – gałęziach gospodarki opierających się na pracy imigrantów. Doszło też do prób zaktywizowania Gwardii Narodowej w zaprowadzania spokoju. Pomimo obietnic administracji, że będzie celować w „najgorszych z najgorszych”, większość imigrantów aresztowanych w głośnych operacjach deportacyjnych w miastach nie miała rejestrów karnych. Pojawiły się także zarzuty, że służby dokonujące nalotów terroryzują także obywateli amerykańskich, którzy nie są rasy białej.
Przedstawiciele Białego Domu, prezydenta nie wyłączając, zaczęli też wspominać o nasileniu działań kontrolnych mających na celu sprawdzanie procedur naturalizacyjnych osób, które przebywają w USA od lat, by ewentualne odebrać obywatelstwo.
Zwolennicy Trumpa po prawej stronie sceny politycznej twierdzą, że Biały Dom powinien iść dalej i realizować twardą politykę imigracyjną. Bardziej umiarkowani Republikanie (o Demokratach nie wspominając) ostrzegają, że działania administracji szerzą strach i niepokój w wielu społecznościach, co może odbić się na wynikach prawicy w listopadowych wyborach do Kongresu. Niewiele wskazuje jednak, aby w 2026 roku nastąpił spadek liczby deportacji.
Sąd Najwyższy zdecyduje
Jedną z największych niewiadomych w kontekście działań Trumpa pozostaje kwestia prawa do obywatelstwa na podstawie miejsca urodzenia, która czeka na rozpatrzenie przez Sąd Najwyższy. Wkrótce po objęciu urzędu w styczniu, Trump podpisał dekret wykonawczy mający na celu zniesienie automatycznego przyznawania obywatelstwa dzieciom urodzonym na terytorium USA. Sprawa może mieć dalekosiężne konsekwencje, jeśli sędziowie pozwolą na wejście w życie rozporządzenia Trumpa, kończąc tym samym wieloletnią tradycję gwarantującą obywatelstwo praktycznie wszystkim urodzonym w USA. Rozprawy prawdopodobnie odbędą się w kwietniu, a decyzja spodziewana jest do końca czerwca.
Organizacje broniące praw obywatelskich ostrzegają, że te działania administracji są niezgodne z konstytucją. Chociaż dekret wykonawczy Trumpa jest obecnie zablokowany przez sąd, Cody Wofsy, zastępca dyrektora ds. praw imigrantów w Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union, ACLU), powiedział, że samo przyjęcie sprawy do rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy wywołało niepokój.
Administracja napotkała też na liczne prawne przeszkody przed obliczem Temidy, ponieważ sędziowie blokowali część prób deportacji imigrantów i próbowali poważać legalność innych rozporządzeń wykonawczych prezydenta. W jednym z najbardziej głośnych przykładów administracja przyznała, że bezprawnie deportowała Kilmar Abrego Garcię do niesławnego więzienia w Salwadorze. Ta walka o prawa osób broniących się przed deportacjami toczyć się będzie także w 2026 roku.
Jolanta Telega
[email protected]









