Piękny to Jubileusz, kryjący za suchą cyfrą 100 lat, jakże bogate w dokonania treści, stanowiące owoc pracy nie tylko wielu polonijnych pokoleń dziennikarskich, ale także niemałej rzeszy działaczy Związku Narodowego Polskiego.
ry mając 21 lat przybył do Ameryki w 1901 roku. Od 1908 r. współredaktor “Dziennika Związkowego”, aktywny działacz Związku Sokołów Polskich w Ameryce i współorganizator Związku Podhalan w Ameryce Północnej. Zmarł w wieku 92 lat, w 1972 roku w Chicago.
Red. Adam Kasparek, urodzony w 1875 r. w Krakowie, był doktorem prawa po Uniwersytecie Jagiellońskim. Odbywszy praktykę sędziowską przeszedł do publicystyki. W 1909 r. był sprawozdawcą spraw międzynarodowych wiedeńskiego dziennika ‘‘Neues Wiener Tageblatt”. W 1911 roku przyjechał do Ameryki, gdzie współredagował “Dziennik Narodowy”, a następnie “Dziennik Związkowy”, specjalizując się w problematyce społeczno-ekonomicznej. Aktywny członek Związku Narodowego Polskiego i Sokolstwa Polskiego.
Przypominając zupełnie zapomniane postacie wybitnych publicystów, pracujących przed laty w związkowej gazecie, zdaję sobie w pełni sprawę z przykrego faktu, że nie o wszystkich, którzy zasługują na to, jestem w stanie napisać. Materiały o historii dziennika są bardzo zdekompletowane.
* * *
‘‘Ukazanie się ‘‘Dziennika Związkowego” – pisał późniejszy redaktor nacz. Karol Piątkiewicz, z okazji 60-lecia pisma – powitane było przez przyjaciół ZNP radośnie i życzliwie, natomiast przez wrogów ZNP głosami zawiści, inwektyw i zarzutów. Pisano, że ‘‘Dziennik Związkowy” jest źle redagowany, nieudolnie prowadzony, że jest przestarzały w swej formie i treści...
Z biegiem lat “Dziennik Związkowy” przybierał coraz silniejszą formę, powiększał sztab redakcyjny, wytyczył zdecydowany narodowy i związkowy kierunek i zyskiwał coraz więcej na popularności.W ciągu kilku lat cyrkulacja doszła do przeszło 40,000 egzemplarzy, chociaż ZNP przy zakładaniu jeszcze nie liczył 100,000 członków...
“Dziennik Związkowy’’ wpływał silnie – stwierdza K. Piątkiewicz – na rozwój życia publicznego, nie tylko narodowego, nie tylko patriotycznego, ale również i politycznego. Pierwsza wojna światowa skupiła całe wychodźstwo polskie koło programu tworzenia Armii Polskiej we Francji, w czym ‘‘Dziennik Związkowy” współpracował wydatnie.
Później “Dziennik Związkowy” rozwinął szeroką agitację za zbieraniem funduszów na pomoc ofiarom wojny w Polsce, współpracował w tworzeniu i w akcji Rady Polonii Amerykańskiej i Kongresu Polonii”.
* * *
‘‘Po Sejmie 20 ZNP w Detroit, który odbył się w roku 1913 – tak o wydarzeniach tych wspominał po latach jeden z późniejszych naczelnych “Dziennika”, red. Stanisław Zaklikiewicz – miejsce Filipa Ksyckiego jako zarządca ogłoszeniowy objął Adam Paluszek, a agentem cyrkulacyjnym został Józef Mierzyński. ‘‘Dziennik Związkowy” rozwijał się szybko, wzrastał w liczbę czytelników, a pod oszczędną i umiejętną gospodarką sekretarza-kasjera wydawnictw, Józefa Olbińskiego, stał też doskonale pod względem finansowym. W czasie wojennym i powojennym czytelnictwo pism polskich stało wysoko, a “Dziennik Związkowy” wybił się na pierwsze miejsce wśród polskich pism dziennych w Stanach Zjednoczonych”.
* * *
W 1920 roku funkcję redaktora naczelnego objął, jeden z najlepszych stylistów i najobrotniejszy szermierz w polemice słownej, red. Jan Przyprawa, w którego redakcyjnym sztabie, według relacji S. Zaklikiewicza, pracowali: H. Lokański, Leon Szopiński, S. Zaklikiewicz, Ludwik Leśnicki, W. Skwarczyński, Adolf Skuba, a później Karol Piątkiewicz. Red. Jan Przyprawa redagował pisma związkowe do jesieni 1928 roku.
Aż wreszcie, w końcu 1928 roku, redaktorem naczelnym pism związkowych zostaje mianowany Stanisław Zaklikiewicz, wieloletni dziennikarz “Dziennika Związkowego”, który obejmując funkcję liczył 42 lata. Pochodził z powiatu jasielskiego, a po przybyciu do Stanów pracował w polonijnej prasie w Bostonie, Buffalo, Stevens Point, Toledo i wreszcie w Chicago, gdzie przez wiele lat redagował wiadomości krajowe dla “Dziennika Związkowego”.
Nowy naczelny pracował z następującym zespołem: H. Lokański, Józef Statkowski, Ludwik Leśnicki, który wkrótce potem zrezygnował, Karol Szczerbowski, R. Lassel, dr M. Machrowicz, Adolf Skuba oraz pani Duninowa.
Po Sejmie 26 ZNP w Scranton, który miał miejsce we wrześniu 1931 roku, nastąpiła zmiana i redaktorem naczelnym “Dziennika Związkowego” oraz “Zgody” mianowany został red. Karol Piątkiewicz. S. Zaklikiewicz zmarł w 1972 roku na Florydzie.
Od 1932 do końca 1967 roku, a więc przez 35 lat panował w “Dzienniku Związkowym” niepodzielnie red. Karol Piątkiewicz, ceniony nie tylko jako redaktor, lecz również jako historyk Polonii amerykańskiej. Miał wówczas 47 lat i długi staż dziennikarski, od chwili przybycia do Ameryki w 1914 roku. Był wcześniej współredaktorem “Kuryera Polskiego” w Milwaukee, a następnie “Dziennika Narodowego’’ w Chicago.
Na czele “Dziennika Związkowego” pracował Karol Piątkiewicz dziesiątki lat z pożytkiem dla Polonii i sprawy polskiej, a “Dziennik Związkowy” nasycony był patriotycznymi treściami i gromkim głosem, na amerykańskim forum, dopominał się o niepodległość dla Polski. Red. Karol Piątkiewicz zmarł na atak serca, 23 kwietnia 1971 roku, w Hot Springs, Arkansas.
* * *
‘‘Przybycie do Ameryki dziesiątków tysięcy nowych wysiedleńców wojennych – pisał o emigracji żołnierskiej i dipisowskiej, po II wojnie światowej, red. K. Piątkiewicz – przyczyniło się do ożywienia Polonii, a tym samym i wydawnictwa “Dziennika Związkowego”, przez napływ nowych sił redakcyjnych i przez podniesienie się cyrkulacji...
Trudności wydawnicze “Dziennika Związkowego” rozpoczęły się, gdy w Chicago, jak również w innych miastach, rozpoczęły się ruchy przesiedleńcze mieszkańców, gdy ludność zaczęła się przeprowadzać z gęsto zamieszkałych dzielnic na peryferie i przedmieścia.
Rola “Dziennika Związkowego” – pamiętajmy, że autor pisał te słowa w 1968 roku – nie jest jeszcze skończona. Dziennik ma jeszcze do zdziałania wiele, zarówno na polu amerykańskim, celem podniesienia imienia polskiego, jak i na polu niesienia pomocy narodowi polskiemu, gdyż naród ten naszej pomocy oczekuje i potrzebuje”.
W roku 1940, pod batutą red. K. Piątkiewicza, w redakcji “Dziennika Związkowego” pracowali: S. Zaklikiewicz, Witold Trawiński, Adam Olszewski, Karol Burke, Józef Cnota, Marian Marski, Helena Moll i Józef Kowal.
“I dziś, gdy wspominam tych – pisał po latach o kolegach dziennikarzach red. Józef Wiewióra, który zawodem polonijnego redaktora parał się od 16 roku życia – którzy byli z nami i odeszli od nas na zawsze i tych, którzy z tej świetnej plejady jeszcze pozostali, aby służyć doświadczeniem Polonii, to pragnę nade wszystko podkreślić jedno: nie byli to dziennikarze ograniczający swą pracę do obowiązków redakcyjnych. To byli działacze, którzy nadawali ton i treść naszej społeczności – świeczniki naszej Polonii...
A gdy się zaczną wydłużać cienie mego żywota – kończył artykuł piękną refleksją red. J. Wiewióra – skutkiem zachodzącego słońca, to nie będę miał żalu ani do siebie, ani do zapadających mroków. Puchar mój był przepełniony. A, że między ustami, a brzegiem pucharu często powstawały zapory nie do przełamania, to treści życia nadawało istotną wartość”.
A inny, znany polonijny dziennikarz, red. Adam Nechay, pisząc z okazji 100-lecia prasy polskiej w Ameryce, który to jubileusz, za sprawą dr. Edwarda C. Różańskiego, b
ył z rozmachem obchodzony w Stanach Zjednoczonych i wyeksponowany na szpaltach “Dziennika Związkowego”, dorzucał do myśli kolegi następujące refleksje:
‘‘Dlaczegóż wobec tego istnieli ci dziennikarze, skoro praca była tak bardzo ciężka, a wynagrodzenie tak bardzo marne? Dla sławy? Dla wpływów politycznych? Jeśli tak, to raczej wyjątkowo.
Jest to bowiem drugie zjawisko, uderzające przy przeglądach naszych starych roczników: mało nazwisk. Gdy lada większy tygodnik amerykański zamieszczał w każdym numerze długą listę redaktorów poszczególnych działów, ich zastępców i pomocników, w prasie polonijnej było zwykle tylko jedno nazwisko, redaktora naczelnego. Reszta pracowała anonimowo...
Ci dziennikarze – dodaje autor – rzeczywiście walczyli o coś i z czymś, byli nie komentatorami na marginesie, lecz bojownikami. Mogli w tej walce schodzić na manowce wzajemnych polemik, które dziś rażą nasz smak. Mogli kruszyć kopie sprawy, które dziś wydają się nam błahe, choć niekoniecznie były nimi wówczas. Ale zawsze szli ku czemuś, ku jakiejś wizji, którą mogły być niepodległa Polska lub silna, zwarta, potężna w życiu amerykańskim, Polonia.
Wspomnieć należy, że w stopce redakcyjnej “Dziennika Związkowego” nazwiska całego zespołu redakcyjnego pojawiły się dopiero w latach 80. wprowdzone po raz pierwszy przez red. Annę Rychlińską.
* * *
Do grona tych dziennikarzy, o których pisał A. Nechay, zaliczał się niewątpliwie red. Adam Olszewski, urodzony w Polsce w 1879 roku. Działacz PPS, zmuszony przez policję carską do ucieczki do Stanów Zjednoczonych gdzie działał wśród polskich górników pensylwańskich, a następnie poświęcił się dziennikarstwu. W styczniu 1938 roku rozpoczął pracę w “Dzienniku Związkowym”, był m. in. autorem bardzo popularnej kolumny “Co życie niesie?” W sierpniu 1953 r. przeszedł na emeryturę, ale nie zaprzestał działalności społecznej pracując jednocześnie nad historią ZNP. Zmarł w maju 1968 roku, w Chicago.
Od 1937 roku do 1968 redaktorką Działu Kobiet w pismach związkowych była red. Helena Moll. Rozpoczynała dziennikarską pracę w młodzieńczym wieku, jako działaczka ZNP i ZHP. Urodzona w Rankin, Pensylwania, świetnie operowała językiem polskim. Od 1968 r. redagowała wiadomości krajowe w “Dzienniku Związkowym”, działała w Syndykacie Dziennikarzy Polskich w Ameryce i w Kongresie Polonii Amerykańskiej.
Red. Józef Wiewióra, od stycznia 1968 roku redaktor “Zgody”, urodzony i wykształcony w Polsce, rozpoczynał polonijną pracę dziennikarską w latach 30. Podczas wojny służył w armii amerykańskiej i był redaktorem, w rejonie Pacyfiku, ‘‘The Tropical Tribune”. Od 1958 r. zastępca red. K. Piątkiewicza w “Dzienniku Związkowym”.
Red. Henryk Wajda, obrońca Lwowa, były adwokat, w “Dzienniku” od lutego 1947 do 1955 r. red. Julian Kuchajewski, znawca kultury klasycznej, poliglota mówiący wieloma językami, redaktor pism polskich w Ameryce Południowej, czy też red. M. A. Niedźwiecki, poeta i dziennikarz z Podlasia, absolwent studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Marquette w Milwaukee i absolwent tego samego uniwersytetu, ale urodzony w Milwaukee, współredaktor “Dziennika Związkowego” w latach dwudziestych, red. Jan A. Wedda, red. Wiesław Bieliński, przedwojenny redaktor “Expressu Porannego” i “Kuriera Porannego’’ w Warszawie, spec od wiadomości zagranicznych, który przyszedł do gazety z tygodnika “Ameryka-Echo” – oto niektórzy tylko z dziennikarzy, o których zachowały się skromne przekazy, a przecież byli w swoim czasie ozdobą polonijnego dziennikarstwa.
Odrębne miejsce w tym Panteonie należy się Kazimierzowi Majewskiemu, artyście-malarzowi i grafikowi, którego rysunki przez całe lata ukazywały się na pierwszej stronie “Dziennika Związkowego”. Piórkiem grafika uprawiał ciętą satyrę i publicystykę polityczną, a był jeszcze utalentowanym aktorem, grającym na polonijnych scenach. Zmarł w latach siedemdziesiątych w Kalifornii. Po upadku “Dziennika Chicagoskiego”, w r. 1971, do “Dziennika Związkowego” przeszedł również świetny rysownik i malarz, Władysław Krawiec, razem z byłym red. naczelnym skasowanego pisma, red. Józefem Białasiewiczem.
* * *
Przypomnijmy jeszcze, że w latach II wojny światowej “Dziennik Związkowy” realizował cele, które w następujący sposób scharakteryzował red. Franciszek Dziób, publicysta prasy związkowej zasłużony szczególnie w dobie I wojny światowej i tworzenia “Armii Błękitnej” gen. Hallera, której był jednym z organizatorów, a w okresie wojny z hitleryzmem sekretarz organizacji Zjednoczona Prasa Polska w Ameryce:
“Bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych, niepodległość Polski z granicami na Wschodzie sprzed 1939 r., z obecnymi granicami na Odrze i Nysie, walka z faszyzmem i komunizmem, pomoc i ratunek ludności, tak w Polsce jak i tej, na skutek wojny, rozrzuconej dziś po całym świecie, los naszych uchodźców – żołnierzy i sierot polskich, pomoc biedniejszym od nas kolegom dziennikarzom, praca nad podniesienim znaczenia Polonii amerykańskiej w sprawach tego kraju, zachowanie nadal wiekowej przyjaźni łączącej Polskę i Amerykę”.
Tym założeniom ideowym “Dziennik Związkowy” był również wierny w całym okresie powojennym dopominając się o ujawnienie katyńskiej zbrodni, walcząc o niepodległość Polski i nie uznając komunistycznego reżimu narzuconego narodowi polskiemu.
* * *
Z dniem 1 stycznia 1968 roku stanowisko redaktora naczelnego ‘‘Dziennika Związkowego” objął red. Jan Krawiec, 49-letni dziennikarz, który przybył do Stanów Zjednoczonych z emigracyjną falą dipisowską z terenu Niemiec, w roku 1949. Jako podchorąży walczył w kampanii 1939 r., następnie działał w konspiracyjnej prasie, w rodzinnych stronach koło Przemyśla, więzień Oświęcimia i Buchenwaldu. Po wyzwoleniu pracował na terenie Niemiec w tygodnikach “Polska” i “Kronika”. W Stanach od r. 1959, redaktor działu miejskiego w “Dzienniku Chicagoskim”, jednocześnie odbywał studia na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Loyola, które ukończył w 1963 roku.
Czynny w amerykańskim życiu politycznym, związany z republikanami.
Red. Jan Krawiec kierował pismem przez 17 lat, do stycznia 1985 roku, nadając “Dziennikowi Związkowemu” charakter gazety niepodległościowej, walczącej o suwerenność Polski. Jako publicysta potrafił być bezkompromisowy, a jego felietony w cyklu ‘‘Z dnia”, jak również artykuły redakcyjne, nieustępliwie stały na stanowisku antykomunistycznym i w równej mierze chłostały krajowych “reżimowców”, jak i polonijnych “odszczepieńców”.
***
“Żaden historyk nie zanalizował dotąd roli – zwracał na ten ważny fakt uwagę, w artykule redakcyjnym z dn. 1.X.1968 r. red. Jan Krawiec – jaką “Dziennik Związkowy” spełnił w rozwoju ZNP. Ale przerzucając pożółkłe kartki roczników dziennika łatwo dojść do wniosku, że była to niepoślednia rola. Nie będzie przesadą, gdy powiemy, że ZNP nie zdobyłby pozycji, jaką zajmuje w życiu Polonii, bez pomocy swego codziennego pisma. Z drugiej znów strony, dziennik nigdy by nie powstał i nie przetrwał, burz jakie go smagały w różnych okresach działalności, gdyby nie silne oparcie w ZNP”.
I szkoda, wielka szkoda, powtarzam ponownie, że do dnia dzisiejszego “Dziennik Związkowy” nie doczekał się pióra historyka i jako pismo nie posiada swojej monografii.
W tym samym numerze, w rubryce “Z dnia”, red. J. Krawiec pisał: “60 lat nieprzerw
anej służby dla ludu Polskiego w Ameryce, Polski i Stanów Zjednoczonych, które ma za sobą “Dziennik Związkowy” – to w polskich warunkach wyjątkowe osiągnięcie... Obchodząc 60 lat orki na zachwaszczonym ugorze, należy złożyć hołd zarządom ZNP, które bez względu na wewnętrzne trudności, walki i kłopoty, doceniały potrzebę posiadania codziennego pisma i w granicach możliwości śpieszyły mu z pomocą.
Należy również skłonić głowę przed wyrobnikami pióra, którzy przez lata wycierali często jedyne, świecące spodnie na twardym krześle redakcyjnym i mogą powiedzieć o sobie, że “nie z soli, ani z roli”, lecz z umiłowania sprawy poświęcili swe życie służbie dla społeczeństwa”.
***
Kolejne, tzw. okrągłe jubileusze “Dziennika Związkowego” nie miały dla pisma li tylko ceremonialnego znaczenia, a przy organizowaniu ich z pewnością względy merkantylne, myślę o ewentualnych wpływach z bankietów, nie były czynnikiem decydującym. Chodziło bardziej o refleksję, o chwilę zadumy nad dokonaniami związkowych pokoleń i nad rolą dziennikarskiej profesji.
W tym duchu właśnie napisał artykuł redakcyjny red. Jan Krawiec, z okazji 70-lecia “Dziennika Związkowego”, uhonorowanego uroczystym bankiem.
“Rozważanie o przeszłości – pisał redaktor nawiązując do materiałów prezentujących historię gazety, a wydrukowanych w styczniowym numerze w 1978 roku – ma oczywiście swoje historyczne i sentymentalne znaczenie. Świadomość własnych dziejów wnosi ważne czynniki w życie współczesne, pomaga w zrozumieniu ambicji, interesów, spraw i trosk, pobudza do refleksji na użytek bieżący.
Z publikowanych w tym wydaniu materiałów zarysowuje się przede wszystkim szlachetność poczynań tych wszystkch, którzy już 70 lat temu zrozumieli potrzebę posiadania przez Polonię własnego organu prasowego jako rzecznika i instrumentu oddziaływania w tych wszystkich naszych problemach zbiorowych, jakie z upływem dziesiątków lat narzucało życie. I jeżeli wiadomo, że w przeszłości były okresy trudów, były podejmowane wysiłki dla rozwiązywania konkretnych sytuacji, to powinno być to wskazaniem na chwilę obecną. I w rozwiązywaniu aktualnie istniejących problemów musimy czerpać wytyczne i siłę duchową z przeszłości...
Pismo służyło i nadal służy wiernie – konkludował red. J. Krawiec, podkreślając jednocześnie wcześniej świadome działanie przywódców ZNP, którzy wspierali pismo moralnie i finansowo – naszym zbiorowym interesom ideowym, politycznym i społeczno-organizacyjnym. Co prawda następują w naszym społeczeństwie przemiany rzucające niekiedy cień troski i niepokoju nie tylko na przyszłość Polonii, ale i na losy tej placówki prasowej, to jednak trzeba podkreślać bardzo silnie, że mimo wszystko nadal są czynniki społeczne, dla których “Dziennik” jest symbolicznym wyrazem polonijnych aspiracji”.
Tak pisał red. J. Krawiec lata temu i chyba są to słowa wciąż aktualne, nad którymi należy zastanowić się celebrując obecnie 100-lecie “Dziennika Związkowego’’.
Jubileuszowy bankiet z okazji 70-lecia pisma odbył się w marcu 1978 r., w hotelu Continental Plaza, w śródmieściu Chicago, a przygotowaniami do uroczystości kierowała wiceprezeska ZNP, Helena Szymanowicz. Uczestniczyło w bankiecie około 800 osób.
***
“Mimo trudności redakcyjnych – pisał red. Jan Krawiec w “Kalendarzu Związkowym na rok 1980” – “Dziennik Związkowy” jest ciągle bojownikiem o wolność i niepodległość Polski oraz o prawa Polonii do odpowiedniego miejsca w amerykańskim życiu. Informuje o poczynaniach polonijnych organizacji i jest łącznikiem między przywódcami, a społeczeństwem. Dziennik podnosi prestiż ZNP i jest dźwignią życia organizacyjnego Polonii”.
75-lecie “Dziennika Związkowego” fetowane było 10 czerwca 1983 roku specjalnym bankietem, zorganizowanym w restauracji “Biały Orzeł”, a mistrzem ceremonii był prezes ZNP i KPA mec. Alojzy Mazewski, z urzędu prezes korporacji “Alliance Printers and Publishers”, która powołana została do życia jeszcze w roku 1934.
“Diamentowy Jubileusz” pisma zaszczycili swoją obecnością prezeski i prezesi wszystkich głównych organizacji polonijnych.
“Spełniał zawsze “Dziennik” – pisał w liście gratulacyjnym nadesłanym z Rzymu ks. biskup Szczepan Wesoły – “swoje zadania wiązania z Polską, tworzenia więzi, współpracy i współżycia w samej Polonii, ale również i związania z chrześcijańskim dziedzictwem. Widzimy z doświadczenia, że polskość i życie polonijne pozostało żywe i czynne wszędzie tam, gdzie jest żywe życie religijne i parafialne... Życzę z okazji Jubileuszu, by nadal ”Dziennik” służył obecnemu i następnym pokoleniom polonijnym, nie tylko jako informator o bieżących wydarzeniach, ale jako krzewiciel chrześcijańskich wartości kultury polskiej, wieżącej Polonię z Bogiem, Kościołem i Narodem”.
***
Z okazji “Diamentowego Jubileuszu” pisma pojawiła się na jego łamach interesująca i wartościowa publikacja Pawła Migacza pt. “zarządcy wydawnictw związkowych” i jest to jedyne tego typu opracowanie, które upamiętnia wysiłek i trud tego grona osób, bez którego dziennik nie byłby w stanie istnieć.
“Swoje powodzenie w ciągu 75 lat istnienia, zawdzięcza w dużej mierze szeregowi oddanych zarządców nadzorujących gospodarkę wydawnictwa... dbali oni o to, ażeby maszyna wydawnicza “Dziennika Związkowego” pracowała bez zgrzytów. Nie było to łatwe”.
Z chwilą powstania pisma obowiązki zarządcy pełnił sekretarz krajowy ZNP, Józef Olbiński, a po kilku tygodniach objął to stanowisko Michał Rzeszotarski. Jeszcze w 1908 r. zarządcą został Stanisław Dangel, który przepracował dwa lata składając rezygnację 17 czerwca 1910 r.
Po nim był Konstanty Wiechecki, który ustabilizował finansowo gazetę, pracując przez siedem lat, do 1.XI. 1917 r., a więc do chwili, gdy zaciągnął się w szeregi Armii Polskiej. Zastąpił go młody asystent Stanisław Grzybowski. Pod koniec I wojny światowej stanowisko redaktora i zarządcy objął Stanisław Orpiszewski, ale pełnienie podwójnych obowiązków okazało się być niemożliwe i decyzją Sejmu ZNP w Pittsburgu, w listopadzie 1918 r. rozdzielono te funkcje definitywnie.
Zarządcą został mianowany Antoni Chonarzewski, którego brat Jan był później szefem związkowej drukarni. W latach 1923 do 1929 piastował urząd zarządcy Bazyli Paszkowski, a po nim Marian Sienkiewicz.
“Koniec lat dwudziestych i początek trzydziestych – pisze Paweł Migacz – był okresem wielkiej depresji. U jej szczytu pojawiła się nowa twarz mająca za zadanie utrzymanie “Dziennika Związkowego” wśród niezliczonej liczby interesów w całym kraju. Był to Bronisław Czuwara, przybyły do Chicago z Pensylwanii i znany głównie dzięki żonie, Ninie, pionierce polskich programów radiowych.
Czuwara miał sekretarkę z dużą orientacją biznesową, Czesławę Młotkowską, która wykonywała pracę dziesięciu ludzi. Po jego wyjeździe do Kalifornii, zajęła ona miejsce swojego zwierzchnika tymczasowo stając się jedyną kobietą, jaka sprawowała ten urząd. W nicały rok później, w 1934, zastąpił ją Maksymilian Hencel...”.
Rok 1935 przynosi nowego zarządcę w osobie Kazimierza Kowalskiego, byłego aldermana z Milwaukee, wielkiego zwolennika unii pracowniczych. Z chwilą objęcia stanowiska prezesa ZNP przez Karola Rozmarka, w 1939 roku, otrzymał nominację na stanowisko zarządcy Stanisław Świerczyński i pełnił je najdłużej, bo przez 24 lata, aż do 1963 roku. S. Świerczyński sprawnie k
ierował sprawami organizacyjno-technicznymi, rozwijając pismo.
Następnym zarządcą był Emil J. Kolasa, który zrezygnował z tego urzędu w 1969 r., a obowiązki jego pełnił tymczasowo Karol Synowiec, którego w 1971 r. zastąpił Józef Gajda.
“Za jego kadencji – wspomina Paweł Migacz czasy i wydarzenia, których był współuczestnikiem – “Dziennik Związkowy” przeszedł całkowite zmiany technologiczne przestawiając się na zautomatyzowany system fototypiczny... 1 listopada 1975 r. nowym zarządcą wydawnictw został dr Edward C. Różański. Od tego czasu miały miejsce wydarzenia o istotnie historycznym znaczeniu.
Najpierw “Dziennik Związkowy” został przeniesiony do obecnej siedziby w kwaterze Związku Narodowego Polskiego. Należy nadmienić, że przeprowadzka odbyła się podczas pamiętnej śnieżycy w styczniu 1979 roku, bez opuszczenia ani jednego wydania.
Byliśmy świadkami – pisze dalej P. Migacz wymieniając ważne wydarzenia odnotowywane obszernie na łamach dziennika – wybrania papieża Jana Pawła II, założenia “Solidarności” i pojawienia się Lecha Wałęsy na forum światowym, krajowych teletonów, inauguracji znaczka pamiątkowego Pułaskiego, setnego Jubileuszu ZNP, dwusetlecia Stanów Zjednoczonych i przygotowań do obchodów 300 rocznicy odsieczy pod Wiedniem oraz dokończenia procesu automatyzacji gazety”.
***
Dr. Edward C. Różański sprawował funkcję zarządcy do stycznia 1985 roku, a w dziejach związkowych pism odegrał ważną i niezwykle wszechstronną rolę, nie ograniczającą się tylko do funkcji administracyjnych. Amerykanin z urodzenia znakomicie operował polskim językiem, pisząc liczne artykuły ukazujące także genezę amerykańskiej Polonii. Był i pozostał historykiem, zbieraczem polonijnych dokumentów i pamiątek, które ulokował nie tylko w polskich archiwach, lecz również w amerykańskich, dysponujących działem “polonica”.
Był również znakomitym organizatorem oraz inicjatorem przedsięwzięć o charakterze ogólnoamerykańskim, które organizował pod szyldem Kongresu Polonii Amerykańskiej, będąc jego aktywnym członkiem we władzach stanowych i krajowych. Dzięki dr. E. C. Różańskiemu, w roku 1963, miały miejsce na terenie Stanów Zjednoczonych obc hody 100-lecia prasy polskiej w Ameryce.
A jednocześnie, współdziałając z red. Janem Krawcem, sprawnie administrował “Dziennikiem Zwizkowym” wyprowadzając go z finansowych tarapatów. Był także, z uwagi na chorobę red. J. Wiewióry, współredaktorem “Zgody”. Będąc już na emeryturze dr E. C. Różański pozostawał w bliskich kontaktach z redakcją i ze ZNP.
Od stycznia 1975 roku, w ramach wprowadzonych oszczędności, “Dziennik Związkowy” zaczął się ukazywać nie sześć, a pięć razy w tygodniu i tak pozostało już do dziś. Wśród grona dziennikarzy pracujących pod kierownictwem red. J. Krawca do wybitnych należeli niewątpliwie poeta i publicysta, uczestnik Powstania Warszawskiego, Zbigniew Chałko, którego wiersze drukowały m.in. londyńskie “wiadomości”, red. Józef Białasiewicz, współorganizator i prezes Syndykatu Dziennikarzy Polskich na terenie Niemiec, przybyły do Ameryki w 1949 r., a następnie wieloletni redaktor naczelny “Dziennika Chicagoskiego” i tygodników “Ameryka-Echo” oraz “Polonia”, zawodowy dziennikarz z przedwojennej “Gazety Warszawskiej”, a także prawnik z Wilna, po wojnie poeta i publicysta Marek Gordon. Na szpaltach “Dziennika Związkowego” pozostawili po sobie trwały ślad i piękne świadectwo dziennikarskiego dorobku.
***
Z okazji 70-lecia “Dziennika Związkowego” ukazał się kolejny, wartościowy artykuł pióra Pawła Migacza, który przedstawił w zarysie pracę związkowej drukarni i drukarzy. Udziałem “Dziennika Związkowego’’ były trzy epoki drukarskie: ustawianie tekstów, a więc czcionek ręcznie, zastosowanie wynalazku Mergenthalera, to znaczy maszyny linotypowej i system offsetowy tzw. “zimnej czcionki”.
W drukarni “Związkowego”, która początkowo mieściła się w małym lokalu pod numerem 140 W. Division, od 1908 roku, zecerzy składali gazetę ręcznie.
“Pierwszym kierownikiem drukarni w Chicago – pisze Paweł Migacz – po przeniesieniu “Zgody” z Milwaukee Wi. oraz podjęciu wydawania “Dziennika”, był Stanisław Złoczewski. Z Milwaukee przybyli drukarze Edward Blachowski, artysta grafik, oraz 11 innych, w tych dwóch uczniów drukarskich, Władysław J. Panek i Antoni Liske.
Wydawnictwo “Drukarz” (listopad 1934) notuje nazwiska tych drukarskich pionierów: Antoni Kołodziejski, Jan Grzeca, Józef Schmidt, Antoni Eichstaedt, Alojzy Janecki i Andrzej Abratowski oraz tych, którzy byli kierownikami drukarni – Józef Olbiński, Antoni i Jan Chonarzewscy i Stanisław Zawiliński”.
Następnie drukarnia przeniesiona została do nowej siedziby ZNP przy 1406-08 W. Division, a kierownikiem został Wacław Górecki. Teksty składane były na linotypach, a w drukarni pracowali przez wiele lat: Józef Trzeciński, Mieczysław Formejster, Julian Szczepański, Kazimierz Kasperek, Marian Wingert, Bronisław Kukawski, Rudolf Krawczewski.
Kierownikami drukarni, a właściwie zecerni, jak podaje Paweł Migacz, kolejno byli: Jan Chonarzewski, Józef Trzeciński, Władysław Mozack, Fryderyk Kosiński, Stanisław Hubrich, Edward Magiera, Józef Cieślewicz, Karol Wójtowicz, Adam Kowalski, Henryk Jagiełło, Tadeusz Orzechowski, a w czasach nam najbliższych Ryszard Wlachow i Karol Kolasa.
W 1942 r. drukarnia została przeniesiona do gmachu przy 1201 N. Milwaukee, a dopiero w początkach lat siedemdziesiątych, kiedy wprowadzony został druk offsetowy, uległa likwidacji i od tej pory rotacyjny druk “Dziennika” wykonywany jest w drukarni amerykańskiej, na zlecenie.
“Według nowego systemu – pisze dalej P. Migacz – drukarze pracują na maszynach elektronicznych “Compugraphic IV Phototypesetter” fotografujących błyskawicznie literę po literze, na specjalnym papierze. Zarejestrowany tekst wywoływany jest, jak w popularnej kamerze fotograficznej, a odwrót papieru przepuszczany jest przez gorący wosk, aby można było nalepić tekst na stronicy.
Stronice są fotografowane, a z negatywów robi się płyty aluminiowe całych stron, na których chemikalia wyciągają druk. Aluminiowe płyty zakłada się na offsetową prasę rotacyjną, która drukuje egzemplarze pisma”.
“Mówiło się – dodaje autor – anegdotycznie o dawnych drukarzach, że “mają ołów w portkach i atrament w żyłach”. Ale przy offsetowym systemie druku, to powiedzonko chyba już nie pasuje”.
***
Z dniem 1 marca 1985 roku stanowisko zarządcy pism związkowych objął, 60-letni wówczas, przez ponad 20 lat właściciel prywatnej introligatorni oraz drukarni, Antoni A. Szplit. Przybył do Stanów Zjednoczonych z terenu Niemiec w roku 1950 i od tej pory związany był dziedziną drukarstwa. Był zarządcą do kwietnia 1990 roku i w tym czasie redakcja wyposażona została w kamerę do zdjęć prasowych oraz otrzymała dodatkowo trzy komputery tajpsetingowe.
Decyzją Sejmu ZNP, zapadłą w 1987 roku w wyniku inicjatywy późniejszego prezesa Edwarda Moskala, podjęto starania w sprawie zakupu specjalnego budynku m.in. dla “Dziennika Związkowego”. Sprawa ta sfinalizowana została w marcu 1990 roku, a redakcja otrzymała przestronne lokum przeprowadzając się z siedziby ZNP przy ulicy Cicero do własnego obiektu, zlokalizowanego pod numerem 5711 N. Milwaukee.
Dzięki zabiegom prezesa ZNP i jednocześnie prezesa korporacji Alliance Printers and Publishers, Edwarda Moskala, redakcja została odpowiednio wyposażona.
W kwietniu 1990 roku m
iała miejsce kolejna zmiana, nie tylko w sensie osobowym, ale również formalnym, bowiem w miejsce dotychczasowego stanowiska zarządcy pism związkowych wprowadzona została funkcja generalnego menadżera Alliance Printers, mającego w swojej pieczy “Dziennik Związkowy”. Z tej struktury oficjalny organ ZNP dwutygodniówka “Zgoda” zostaje wyłączony.
Stanowisko generalnego menadżera objął Kazimierz Dziubiński, dotychczasowy współpracownik “Kalejdoskopu Tygodnia”, utalentowany metaloplastyk i spec od komputerów, który zajmował urząd przez rok. Urodzony w Polsce do Stanów Zjednoczonych przybył w 1957 roku.
Od kwietnia 1991 roku nominację na generalnego menadżera otrzymała Emilia Leszczyńska, stając się w długoletniej historii “Dziennika Związkowego” drugą kobietą, której powierzono tę odpowiedzialną funkcję. Emilia Leszczyńska pracuje w wydawnictwie 24 lata.
W ostatnich latach “Dziennik Związkowy” odnotował istotny progres w dziale reklam oraz ogłoszeń i jest to między innymi również zasługa dwóch specjalistów w tej dziedzinie, związanych z pismem od lat. Myślę o przedstawicielach “Dziennika Związkowego” Edwardzie Karczewskim, pracującym w związkowej gazecie od roku 1971 do śmierci w 2001 roku, oraz o Bogdanie Mazurze, który po dwóch latach pracy w redakcji pracuje w dziale reklam 28 lat.
***
Przedstawiając zarys wieloletniej pracy “Dziennika Związkowego” nie mogę nie napisać chociaż kilku słów o całej rzeszy, bezimiennych, niestety, na co dzień, pracowników administracji pisma z takich działów jak kolportaż, prenumerata, księgowość i drobne ogłoszenia. Wspomina o tym, z okazji 70-lecia pisma, wieloletnia pracowniczka administracji “Dziennika Związkowego”, Halina Latoszyńska, w okolicznościowej refleksji, którą chciałbym przytoczyć:
“A przecież ich codzienna, wytrwała praca, usprawnia funkcjonowanie dziennika i gdyby na przykład nie dział cyrkulacji, pismo nie doszłoby do rąk czytelnika i cała praca redaktorów i drukarzy minęłaby się z celem.
Ile nieraz trudności technicznych i terenowych dokonują nasi kierowcy-rozwoziciele gazet, by ona doszła na czas do punktów sprzedaży?
Każdy dział administracji zazębia się jeden o drugi i jeden bez drugiego istnieć nie może... Oddajemy cześć każdemu pracownikowi społecznemu – kończy gorzką i jakże słuszną refleksją autorka – jakże często dopiero po śmierci, stawiamy im pomniki, chwaląc, czy nagradzając – przekażmy więc chociaż słowa uznania tym cichym, nie eksponowanym na pierwszy plan pracownikom administracji dziennika, oni także w swoim zakresie, w swoim codziennym trudzie, służą Polonii i krzewieniu słowa polskiego”.
Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale zapewnić mogę, że radakcja o tym pamięta.
***
W dniu 4 stycznia 1985 roku, po 17 latach pracy na stanowisku redaktora naczelnego “Dziennika Związkowego”, odszedł z redakcji na emeryturę red. Jan Krawiec, a stanowisko jego objęła, pierwsza w historii gazety na tej funkcji kobieta, 47-letnia red. Anna Rychlińska.
Anna Rychlińska przybyła do Stanów Zjednoczonych w 1959 roku włączając się czynnie w życie społeczno-organizacyjne Polonii. W okresie studiów na Uniwersytecie Illinois, które ukończyła pod kierunkiem prof. Tymona Terleckiego specjalizując się w zakresie literatury polskiej, nawiązała pierwszy kontakt z “Dziennikiem Związkowym” publikując na jego łamach kolumnę o życiu akademickim. Członek ZNP, przez dwie kadencje była prezeską Wydziału Stanowego Kongresu Polonii, a w marcu 1978 r. rozpoczęła pracę w redakcji.
“Dziennik Związkowy” powołany został do życia – pisała nowa naczelna, obejmując stanowisko, w artykule redakcyjnym zatytułowanym “Cele nasze, zawsze te same” – by mobilizować uchodźstwo polskie w Ameryce do walki o wolność i niepodległość Polski, by bronić godności narodowej, służyć Polonii w rozwijaniu życia organizacyjnego, służyć Stanom Zjednoczonym – naszej nowej ojczyźnie.
Od pierwszego wydania, przez wszystkie 77 lat, “Dziennik” spełniał te zadania i spełniać je będzie nadal... Przez 77 lat “Związkowy” nieustępliwie stoi na stanowisku wolności i niepodległości Polski, zwalcza komunizm i ruchy wywrotowe, troszczy się o bezpieczeństwo i rozwój Stanów Zjednoczonych, które są jedyną i ostatnią nadzieją narodów ujarzmionych, wierząc, że mogą one w sprawie Polski odegrać podobną rolę, jak podczas I wojny światowej.
Staramy się przekazywać naszym Rodakom jak najnowsze, rzetelne informacje o Polsce, borykając się z narzuconym jej przez komunistów moskiewskich systemem, o rujnującej kraj gospodarce reżimu, która w bestialski sposób traktuje obywateli, na każdym kroku gwałcąc prawo ludzkie i obywatelskie”.
“Dziennik Związkowy” pod kierunkiem red. A. Rychlińskiej kontynuował, zrówno w sensie ideowym, jak również struktury redakcyjnej, linię wytyczoną przez red. J. Krawca wzbogacając jednak znacznie serwis informacji o wydarzeniach z Polski oraz rozbudowując własną korespondencję z kraju w tym zakresie.
Red. Anna Rychińska złożyła formalną rezygnację z obowiązków redaktora naczelnego, w dniu 2 sierpnia 1989 roku i rezygnacja ta została przyjęta.
***
Do połowy października 1989 roku ‘‘Dziennik Związkowy” wydawany był pod kierownictwem dotychczasowego zastępcy redaktora naczelnego, red. Elżbiety Glinki, i w tym czasie gazeta uległa pewnym, korzystnym zmianom w sensie układu graficznego, który zaczęto unowocześniać.
Z dniem 11 października 1989 r. nominację na stanowisko redaktora naczelnego otrzymał 49-letni red. Wojciech Białasiewicz, dotychczasowy redaktor naczelny, wychodzącego w edycji tygodniowej, “Dziennika Polskiego” w Detroit. W. Białasiewicz, z wykształcenia doktor nauk historycznych i absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, przybył do Stanów w 1984 roku i pracował w prasie polonijnej.
Obejmując stanowisko, w artykule redakcyjnym zatytułowanym ‘‘Tradycja w służbie współczesności” m. in. pisał:
“Uważam, że wierność tradycji to nie jest sprawa zachowywania latami tej samej wielkości liter, kroju czcionki czy formalnego układu gazety. Oczywiście wiążą się z tym określone przyzwyczajenia, ale i one ulegają zmianom, które narzuca życie nieznoszące bezruchu.
Natomiast wierność tradycji pojmowana w sensie służby dziennikarskiej, to kontynuacja tych ideałów, które wytrzymały próbę czasu, są wartościami stałymi i winny być przestrzegane oraz wykorzystywane na użytek współczesności.
“Dziennik Związkowy” służył zawsze i nadal służyć będzie, bowiem taka była i jest wola Związku Narodowego Polskiego jako właściciela gazety, sprawom Polonii amerykańskiej oraz Polski, stanowiąc ważne forum publicznych wypowiedzi dla całej polskiej grupy etnicznej zamieszkującej Stany Zjednoczone.
Będziemy kontynuowali prace naszych poprzedników, korzystając z ich dorobku oraz doświadczeń, ale także podejmiemy działania zmierzające do modernizacji pisma i to nie tylko w sensie formalnym, lecz również, a może przede wszystkim, merytorycznym.”
***
Kłopotliwą sprawą jest pisanie o dokonaniach, w których samemu się uczestniczyło i z tego względu, w bardzo skrótowej formie, przypomnę jedynie kilka najważniejszych faktów. Gazeta odeszła od starej metody składania informacji jednoszpaltowych, zmienił się układ graficzny i winieta. Przestawiony został cykl pracy całej redakcji, która zaczyna o świcie, a kończy późnym wieczorem. Przyśpieszone zostały wydania poranne.
“Dziennik” zakupił serwis informacyjny c
odzienny Polskiej Agencji Prasowej i Reutera. Poszerzony został krąg współpracowników, a z kraju płynęły wartościowe korespondencje z dziedziny spraw społeczno-politycznych red. Jerzego Papugi, a ze sfery spraw polsko-amerykańskich, długoletniego korespondenta, red. Roberta Strybla. Na łamach “Dziennika Związkowego” zagościł felieton znakomitego “Kisiela”, Stefana Kisielewskiego, i spoglądającego ‘‘zezem” Janka Stanisławskiego, a także chicagowski Roberta Lewandowskiego. Nie bez znaczenia jest fakt, że zespół redakcyjny zaczął publikować coraz więcej własnych materiałów, ciekawych artykułów i reportaży.
Od kwietnia 1991 roku “Dziennik Związkowy” przez pewien czas kolportowany był w Polsce, dostarczając społeczeństwu przynajmniej minimum informacji o życiu amerykańskiej Polonii. Dobrze układa się współpraca z “Kalejdoskopem Tygodnia” założonym przez Macieja Cybulskiego, a redagowanym przez Annę Błaszczyk, a obecnie przez Aleksandra Bilika. Fotoreportaże z kraju i fotoreporterska praca Wiesława Leżanki, a od kilku ostatnich lat przez Andrzeja Baraniaka, zwiększa niewątpliwie atrakcyjność pisma.
Przeprowadzone już oraz planowane w przyszłości zmiany nie byłyby możliwe, gdyby nie życzliwość i zrozumienie potrzeb pisma ze strony prezesa, oraz całego Zarządu Centralnego Związku Narodowego Polskiego. “Dziennik” poświęca wiele uwagi sprawom związkowym, a w tym zakresie prym wiedzie specjalna tygodniowa kolumna redagowana przez pewien czas przez redaktora naczelnego organu oficjalnego ZNP dwutygodnika “Zgoda”, red. Wojciecha Wierzewskiego, który jest również autorem wielu wartościowych publicystycznych artykułów na łamach naszej gazety. Raz w tygodniu ukazuje się angielska strona dostarczająca informacji Amerykanom polskiego pochodzenia, nieoperującym już językiem polskim. W atmosferze zrozumienia i życzliwości kontynuowana jest współpraca z generalnym menadżerem wydawnictwa, Emilią Leszczyńską.
Oczywiście “Dziennik Związkowy” stoi w obliczu konieczności dalszej modernizacji, polepszenia merytorycznej zawartości i poszerzenia kręgu czytelników, a przy tym, wobec widocznej potrzeby, opiniotwórczego wpływu. Za dotychczasowe wsparcie słowa serdecznej podzięki składamy wszystkim czytelnikom i sponsorom.
Wojciech Białasiewicz