Od połowy grudnia demokraci z izbowego Komitetu Sądownictwa – Robert Wexler z Florydy, Luis Gutierrez z Illinois i Tammy Baldwin z Wisconsin – domagają się rozpoczęcia przesłuchań w sprawie impeachmentu wiceprezydenta Dicka Cheney. Biorąc pod uwagę silne podstawy do podjęcia tej procedury można się dziwić tylko temu, że członkowie komitetu tak długo zwlekali z wypełnieniem swego obowiązku.
Wprawdzie stoją przed potężnym oporem na Kapitolu, lecz nie są sami. Inni demokraci popierają tę akcję. Niedawno były senator i zdobywca demokratycznej nominacji na prezydenta, George McGovern, opublikował artykuł uzasadniający wysunięcie oskarżenia przeciw Cheneyemu i Bushowi. Z identyczną propozycją wystąpił radca prawny z Departamentu Sprawiedliwości za prezydentury Reagana, Bruce Fein, i wielu innych znawców prawa konstytucyjnego.
W czasie afery Watergate Komitet Sądownictwa ustalił, że impeachment jest w pełni uzasadniony, jeśli prezydent wynosi się ponad prawo i nadużywa władzy.
Czy Bush i Cheney dopuścili się takiego przestępstwa? Oczywiście. Prezydent Bush z udziałem wiceprezydenta, wielokrotnie naruszył Foreign Intelligence Surveillance Act (FISA), który wymaga zgody sądu na założenie podsłuchu. Nielegalny podsłuch był jednym z punktów oskarżenia wysuniętego przeciw prez. Richardowi Nixonowi. Prawo FISA przyjęto po to właśnie, by nie dopuścić do podobnych nadużyć w przyszłości.
Bush i Cheney ponoszą odpowiedzialność za brutalne traktowanie więźniów, lekceważenie prawa o przestępstwach wojennych (War Crimes Act z 1996 roku), prawa zabraniającego stosowania tortur (Antitorture Act) i Konwencji Genewskich. Prezydent odmówił objęcia ochroną tychże konwencji osób podejrzanych o terroryzm i talibów. Niewykluczone, że osobiście autoryzował stosowanie metod przesłuchań niedopuszczalnych w świetle międzynarodowego prawa.
Prezydent i wiceprezydent wciągnęli nas w wojnę w Iraku, twierdząc, że Saddam Husajn i al-Kaida działali ręka w rękę, choć dobrze wiedzieli, że to nieprawda. Straszyli nuklearnym atakiem na Stany Zjednoczone, powołując się na fałszywy dokument o rzekomym zakupie uranu z Nigerii przez Husajna. Mieli wszelkie powody ku temu, by wiedzieć, że mają do czynienia z fałszerstwem. Przekręcanie i nie ujawnianie faktów przed Kongresem, pozbawia Kongres konstytucyjnego prawa do decydowania o przystąpieniu do wojny.
Czy naczelny dowódca sił zbrojnych może pomijać prawo w czasie wojny? W żadnym wypadku. Konstytucja nakłada na prezydenta obowiązek chronienia i przestrzegania praw. Sąd Najwyższy zawyrokował, że mimo wojny trwającej w Korei prez. Harry S. Truman nie mógł zająć stalowni, by nie dopuścić do strajku. Argument Nixona, że kazał zainstalować podsłuch z myślą o bezpieczeństwie kraju, również został odrzucony.
Jak wobec tego usprawiedliwić decyzję demokratycznych liderów Kongresu o niedopuszczeniu do rozpoczęcia procedury impeachmentu? Liderzy nie bronią administracji ani nie przeczą, że jej akcje nie były zgodne z prawem. Nie twierdzą też, że nadużycia Busha i Cheneyego nie są tak poważne, jak nadużycia popełnione przez Nixona. Tłumaczą się brakiem czasu, obawą, że impeachment odciągnie Kongres od innych ważnych zadań i doprowadzi do podziału kraju. Decyzja ta jest podszyta strachem, że oskarżenie podważy szanse demokratów na wyborcze zwycięstwo.
Jednakże nawet te "pragmatyczne" argumenty nie są słuszne. Spróbujmy je rozważyć.
Brak czasu. W przypadku Nixona Izba Reprezentantów oficjalnie poinstruowała Komitet Sądownictwa o rozpoczęciu procedury na początku lutego 1974 roku. 29 lipca, niecałe sześć miesięcy później, komitet ukończył głosowanie nad poszczególnymi punktami oskarżenia. Ponieważ takiej procedury nie podejmowano od blisko stu lat, to komitet musiał przeanalizować Konstytucję pod kątem oskarżenia prezydenta. Teraz, kiedy wiadomo jak postępować krok po kroku, przygotowanie wniosku o impeachment powinno trwać znacznie krócej.
Odciąganie uwagi. Podczas Watergate nic nie przeszkadzało Kongresowi w jego regularnych obradach. Podobnie przedstawiały się sprawy, gdy Komitet Sądownictwa pracował nad oskarżeniem Billa Clintona.
Podziały. Faktycznie, impeachment przygotowany przeciw prezydentowi Clintonowi doprowadził do podziałów, głównie dlatego, że większość Amerykanów była temu przeciwna. Wierzono, że zachował się w sposób naganny, lecz nie popełnił przestępstwa uzasadniającego oskarżenie. Dlatego sprawa ta odbiła się negatywnymi reperkusjami na republikanach, którzy wszczęli ten proces.
Impeachment Nixona zjednoczył Amerykanów. Był to proces dwupartyjny, świadczący, że nie była to intryga demokratów. Dowody winy, umiar i powaga z jakimi prowadzono sprawę przekonała społeczeństwo, że sprawiedliwości stało się zadość. Ludzi połączyła wspólna wiara w to, że prawo i demokracja są znacznie ważniejsze od każdego prezydenta i partii.
Wartość ta ponownie odżywa w całej Ameryce. Senat stanowy w Vermont, Partia Demokratyczna w kilku stanach i wiele lokalnych władz przyjęło rezolucje wzywające do rozpoczęcia procedury impeachmentu. Sondaż przeprowadzony 13 listopada przez American Research Group wskazuje, że 70% Amerykanów opowiada się za oskarżeniem Cheneyego i blisko 50% za oskarżeniem Busha.
Wyciszanie głosu społeczeństwa w tak ważnej sprawie samo w sobie jest stwarzaniem podziałów. Przynajmniej połowa ludności kraju czuje, że ich troska o utrzymanie Konstytucji jest lekceważona. Tylko przesłuchania mogą uzdrowić tę sytuację.
Podważanie szans na wyborcze zwycięstwo. Kiedy wszczęto procedurę impeachmentu Nixon miał za sobą zwycięstwo zdobyte olbrzymią przewagą głosów. Nikt nie martwił się, czy oskarżenie będzie polityczną zdobyczą dla Kongresu lub demokratów. Po prostu opinia publiczna zmusiła Kongres do działania, gdy Nixon zwolnił specjalnego prokuratora, Archibalda Coxa. Kiedy Komitet Sądownictwa przeprowadził obiektywne przesłuchania i głosował za impeachmentem, popularność Kongresu wzrosła. Republikanie przegrali wybory w 1974 roku.
Bez względu na to, czy impeachment przyniesie zwycięstwo wyborcze w 2008 roku, przystąpienie do tej procedury jest tym, co należy teraz zrobić. Pomoże ograniczyć poważne nadużycia tej administracji i będzie silnym ostrzeżeniem dla przyszłych administracji, że prezydent i wiceprezydent nie mogą wynosić się ponad prawo.
Autorka powyższego artykułu, była kongr. Elizabeth Holtzman zasiadała w Komitecie Sądownictwa w czasie przygotowywania oskarżenia przeciw prez. Nixonowi. Jest współautorką książki pt. "The Impeachment of George W. Bush", wydanej w 2006 roku. (tł. eg)
Czas na impeachment
- 02/11/2008 06:41 PM
Reklama








