Pozostaje dziedzictwo dalszych działań wojennych w Iraku – dla prezydenta, który zostanie wybrany w listopadzie. Obciążenie nie tylko fizyczne. Najtrudniej będzie z kosztami, liczonymi na tryliony. Trzeba wysiłku wyobraźni, żeby dostrzec cyfrę z dwunastoma zerami.
Zaczynało się niewinnie, od kilkudziesięciu, może kilkuset miliardów. Po dwóch kadencjach prezydentury, ekonomista Joseph Stiglitz, zdobywca nagrody Nobla w ekonomii, podlicza koszt wojny na poziomie trzech trylionów dolarów – w rozmowie z dziennikarzem tygodnika „Newsweek”. Ameryce przyjdzie płacić za to przez następne pół wieku, powiada noblista. Zawodowym żołnierzom trzeba płacić, koszt sprzętu (i to jakiego!), złe zarządzanie i zakamuflowana rachunkowość (skąd my to znamy?).
Do tego dochodzi prywatyzacja służby wojskowej, szczególnie w usługach ochroniarskich. Firmy ochroniarskie płacą wynajętym ludziom, jak podaje Stiglitz, tysiąc dolarów dziennie – powiedzieć o tym niektórym Polakom, to zaraz ustawi się kolejka chętnych, nie będą potrzebne obozy pracy w południowej Italii. Takie pensje, z ubezpieczeniem – wszystko to z budżetu Pentagonu.
Od drugiej wojny światowej, wojna iracka jest już najdroższym konfliktem Ameryki. Gdy w tamtych latach wydawano pięćdziesiąt tysięcy na jednego żołnierza, roczna służba amerykańskiego GI w Iraku kosztuje czterysta tysięcy, bo koszty zwerbowania są bardzo wysokie (na przykład, trzydzieści tysięcy dolarów na studia). Można na to spojrzeć z pewnym spokojem, powiada Stiglitz, traktując sprawę jako ledwie drobny procent dla kraju o tak bogatej gospodarce. Można też spojrzeć na tę zabawę, powiada noblista, z perspektywy programu ubezpieczeń zdrowotnych dla dzieci w wieku szkolnym (program znany pod akronimem SCHIP, School Children’s Health Insurance Program), programu, który ostatnio został odrzucony jako zbyt drogi.
Jak się okazuje, druga wojna światowa trwa nie tylko tak długo, jak długo pozostaje w ludzkiej pamięci (na przykład, Polaków), ale jak długo trwa wypłata świadczeń dla weteranów tej wojny. Stiglitz przypomina, że dopiero co skończyła się wypłata świadczeń dla amerykańskich weteranów z drugiej wojny światowej, a tu już 260 000 żołnierzy, weteranów wycofanych z Iraku i wysłanych do kraju, przebywa na leczeniu w szpitalach, którymi zarządza Veterans Administration.
Jeśli dopiero co, po pięćdziesięciu pięciu latach, skończyła się wypłata świadczeń dla amerykańskich weteranów drugiej wojny światowej, Amerykanie bez wątpienia mają szczęście. A w ogóle jest to szczęśliwy kraj, na przykład, w porównaniu z taką Polską. Nikt tam nie zataja prawdy o prawdziwych sprawcach tej wielkiej wojny, nikt tam nie przyzwala na obciążanie odpowiedzialnością za ludobójstwo. Nikt tam nie ukrywa prawdy, że polskie straty wojenne wynoszą dwanaście milionów ludzi (co trzeci Polak).
Nikt nie ukrywa prawdy o istnieniu niemieckiego Konzentrationslager Warschau i nikt nie odwołuje spotkań, na których sędzia Trzcińska chce ukazać, jak przez pięćdziesiąt pięć lat żydowscy prokuratorzy ukrywali prawdę o tym obozie przeznaczonym tylko dla Polaków, nie dla Żydów. Do tych i podobnych spraw trzeba listu otwartego od Stowarzyszenia „Wspólnota Ofiar Niemieckich Wypędzeń” do polskiego prezydenta („Nasz Dziennik”, 7 lutego, nr 32 /3049).
O wojnie irackiej, jako części amerykańskiej polityki zagranicznej, mówi się, jak w tygodniku „Time”, w kategoriach zmęczenia. Ten stan emocjonalny jest właściwy dla grup wyborców Partii Demokratycznej, wywodzących się ze środowisk robotniczych (niebieskie kołnierzyki, blue-collar workers).
To wyborcy, których tygodnik nazywa zbiorowo „Joe Six-Pack”, od piwa sprzedawanego w opakowaniach po sześć puszek. W okresie wojny wietnamskiej, dla takich wyborców typową postacią był chicagowski burmistrz Richard J. Daley, który wysyłał policję do rozbijania manifestacji przeciwko wojnie wietnamskiej, manifestacji z hipisami na czele. W czasach dzisiejszych, Richard M. Daley, syn, wyraża swój sprzeciw wobec wojny irackiej, występuje na rzecz ochrony środowiska i maszeruje w gejowskich paradach (jak poseł Kalisz czy posłanka o głosie skrzypiącym jak nie naoliwione zawiasy).
Gdy mówi się o kondycji partii politycznych, omawianej w tygodniku „Time”, uwagę zwraca brak podziałów klasowych w Partii Demokratycznej, w której na skutek zmian demograficznych elektorat składa się z przedstawicieli górnych warstw klasy średniej, tych, którzy piją wino (czyli „wine” Democrats) oraz z białych przedstawicieli klasy robotniczej, tych, którzy piją piwo (czyli „beer” Democrats). W roku prezydenckich wyborów, kwestie dawniej dzielące demokratów wzdłuż linii rasowych i klasowych – kara śmierci, opieka społeczna (social welfare) i akcja afirmatywna (affirmative action, nakaz przyjmowania określonej ilości studentów pochodzenia afro-amerykańskiego) – praktycznie znikły.
W tym roku, pisze komentator tygodnika, podziały klasowe widoczne są bardziej wewnątrz Partii Republikańskiej. Baza wyborcza republikanów, też niebieskie kołnierzyki, wścieka się na stanowisko swej partii w kwestii nielegalnej imigracji i dostrzega, że sfery biznesowe, jako członkowie tej partii, występują za otwartymi granicami. Sam kandydat McCain, którego stanowisko w sprawie imigracji ma charakter przypominający izbę handlu w wydaniu gorszym niż wypowiedzi telewizyjnego komentatora Lou Dobbsa, może znaleźć się w krzyżowym ogniu, podczas gdy natywistycznie nastawieni republikanie coraz bardziej optują za ewentualnością trzeciej partii politycznej albo też po prostu zdecydują się, aby pozostać w domu w dniu wyborów. W listopadzie, stwierdza komentator, republikanie będą mieli poważne trudności z utrzymaniem własnego napoju alkoholowego.
Źródła:
– o kosztach wojny irackiej (podlicza ekonomista Joseph Stiglitz), za tygodnikiem „Newsweek”, wydanie na 3 marca, wywiad „The Cost of Conflict” dla dziennikarza Rana Foroohar, str. 35,
– o kondycji Partii Demokratycznej (bez podziałów, jako efekt zmian demograficznych) i Partii Republikańskiej (podziały w kwestii imigracji i granic), za tygodnikiem „Time”, wydanie na 3 marca, artykuł „Courting Joe Six-Pack”, autor Peter Breinart, str. 17.
Andrzej Niedzielski
Noblista podlicza
- 03/11/2008 12:37 AM
Reklama








