Sen. Hillar Clinton twierdzi, że w ub. tygodniu, zdając dramatyczne sprawozdanie ze swej podróży do Bośni 12 lat temu – co miało służyć jako przykład jej doświadczenia w polityce zagranicznej – "przejęzyczyła się", mówiąc o kulach snajpera latających nad głowami amerykańskiej delegacji.
Zapis na taśmie filmowej z tego wydarzenia przeczy opowiadaniu b. pierwszej damy, która "pamięta" bieg z pochylonymi głowami z samolotu do budynku w bazie lotniczej Tuzla. W rzeczywistości Hillary Clinton powitano kwiatami na płycie lotniska, a 8-letnia Bośniaczka wręczyła jej wiersz.
W poniedziałek, w rozmowie z redakcją Philadelphia Daily News, sen. Clinton zlekceważyła tę pomyłkę jako nieznaczny drobiazg. "Codziennie wypowiadam miliony słów, mogłam się pomylić". Fakt, że dramatyczna wersja lądowania powtarza się w jej wystąpieniach świadczy raczej o tym, że pani senator stawia na utrwalenie takiego obrazu.
Kampania sen. Clinton chce umocnić wśród wyborców przekonanie, że w przeciwieństwie do sen. Baracka Obamy ich kandydatka ma duże doświadczenie w polityce zagranicznej.
Rzecznik kampanii Obamy, Tony Vietor, uważa "bośniackie opowieści za część rosnącej listy nieścisłości propagowanych przez Hillary Clinton jako rozległy udział w zagranicznej i krajowej polityce".
Podczas wizyty w Philadelphia Daily News sen. Clinton sprostowała wydarzenie z Bośni. "Powiem to, co pamiętam. Powiedziano nam, że musimy lądować w jakiś inny sposób i poruszać się szybko ze względu na zagrożenie ze strony snajperów, i że ceremonia powitalna nie odbędzie się na płycie. Jednak tam czekała na nas 8-letnia dziewczynka. Co miałam zrobić? Nie mogłam jej po prostu wyminąć. Zatrzymałam się, żeby się z nią przywitać."
W miniony weekend doszło do ostrej wymiany zdań między kampaniami dwojga demokratycznych kandydatów na prezydenta w związku z poparciem sen. Obamy przez gubernatora Nowego Meksyku, Billa Richardsona. James Carville, kierownik kampanii Hillary Clinton, nazwał Richardsona Judaszem. Kampania Obamy uznała tę taktykę za objaw maccar-thyzmu.
Tymczasem Bill Clinton na spotkaniu z wyborcami zachowywał się tak, jakby walka wyborcza toczyła się wyłącznie między jego żoną, a republikańskim kandydatem, sen. Johnem MaCain. Pomijając całkowicie sen. Obamę, który wyprzedza Hillary Clinton pod względem głosów wyborczych i delegatów (lecz nie superdelegatów), były prezydent sugerował, że senator z Illinois nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo.
(CNN, MSNBC – eg)
Kampanijne przejęzyczenia
- 03/27/2008 06:42 AM
Reklama








