Sen. John McCain odciął się od taktyki prezydenta Busha, lecz poparł cele jego polityki zagranicznej.
Republikański kandydat na prezydenta, usiłując przekonać do siebie zwolenników polityki realnej, opowiedział się za budowaniem silniejszych więzi ze sprzymierzeńcami i ostrzegł, że potęga Ameryki "nie znaczy, że możemy robić co nam się podoba i kiedy nam się podoba". Robiąc ukłon w stronę neokonserwatystów wyraził poparcie dla wojny w Iraku i dał do zrozumienia, że jako prezydent będzie prowadził aktywną politykę zagraniczną w zakresie promowania demokracji i konfrontacji z islamskimi ekstremistami.
Możliwość likwidacji terroryzmu oraz spacyfikowania Iraku i Afganistanu widzi w objęciu przez USA "wiodącej roli w zachęcaniu innych do popierania naszych celów i obronie zasad cywilizowanych narodów". Z przemówienia wynika, że po zapewnieniu sobie nominacji, McCain przygotowuje się do generalnych wyborów, wysuwając treści atrakcyjne dla niezależnych i umiarkowanych wyborców. W czasie prawyborów John McCain często oskarżał demokratów o "powiewanie białą flagą" i brak odwagi potrzebnej do konfrontacji z Iranem. Tym razem brzmiał, jak inny człowiek. Proponował zamknięcie obozu w Guantanamo Bay i współpracę ze sprzymierzeńcami, by wspólnie "ukuć nowe, międzynarodowe zrozumienie, jak należy traktować osoby zatrzymane w więzieniach". Uważa, że Amerykanie powinni zadbać o "naszą planetę i zająć się eliminacją gazów cieplarnianych".
Zapewniając, że nie znosi wojny, McCain stwierdził, że "kiedy Amerykanie uważają, że istnieje potrzeba podjęcia akcji militarnej lub dyplomatycznej, to powinni próbować przekonać swoich przyjaciół, że mają rację, lecz muszą być także gotowi do uznania racji innych".
W wojnie z terrorem zaleca przeciąganie umiarkowanych muzułmanów na naszą stronę poprzez niesienie pomocy na rozwój, dyplomację i wymianę handlową.
Zabiegając o głosy neokonserwatystów powiedział, że bezpieczeństwa Stanom Zjednoczonym nie można zapewnić "pasywnymi środkami obronnymi".
"Spoczywa na nas moralna odpowiedzialność w stosunku do Iraku. Byłoby rzeczą nie do pomyślenia, plamą na charakterze naszego wspaniałego narodu i zdradą, gdybyśmy ustępując przedwcześnie, pozostawili Irakijczyków samym sobie i skazali ich na straszliwą przemoc, czystkę etniczną, a może nawet ludobójstwo".
W przeciwieństwie do wcześniejszych wypowiedzi, kiedy zachęcał do ataku na Iran, sen. McCain powiedział: "musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by nie dopuścić Iranu do posiadania nuklearnej broni". Nie zachęcał jednak do użycia siły militarnej.
Przemówienie McCaina nie zrobiło wrażenia na demokratach, którzy portretują go jako bezmyślnego militarystę.
"Pusta retoryka Johna McCaina nie zmienia faktu, że od pierwszego dnia popierał politykę prezydenta Busha i dziś gotów jest pozostawić naszych żołnierzy w Iraku na następne sto lat. Jego nowy zachwyt dyplomacją nie jest wiarygodny", podsumował przewodniczący Krajowego Komitetu Demokratycznego, Howard Dean. (CT – eg)
McCain za dyplomacją?
- 03/31/2008 01:08 AM
Reklama








