Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 12:00
Reklama KD Market

Ściślejsza więź Kumeyaay mimo granicznych zapór

Camp, Kalifornia (Reuters) – Podczas gdy rząd Stanów Zjednoczonych w roku wyborczym próbuje jeszcze bardziej zabezpieczyć nieszczelną granicę z Meksykiem, niektóre społeczności zostały zaskoczone rządowymi planami budowy wielomilowego płotu, który ma powstrzymać nielegalnych imigrantów przed przekraczaniem amerykańskiej granicy.

Tymczasem członkowie indiańskiego plemienia zamieszkującego skaliste wyżyny południowej Kalifornii i północno-zachodniego Meksyku budowę płotu przewidzieli już przed kilku laty i postanowili odnieść z tego faktu korzyści.
"Członkowie naszego plemienia mieli przeczucie, że koniecznie coś należy uczynić, by nie stracić kontaktu i podjęliśmy zdecydowane działania" – mówi Mike Connolly, członek rady szczepu Campo Band wchodzącego w skład większego plemienia Kumeyaay.

Spodziewając się, iż płot rozdzieli ich społeczność, członkowie szczepu zacieśnili swe związki – poprzez zwiększenie wymiany kulturalnej po zapewnienie wiz, by członkowie rodzin mogli bez trudu przekraczać amerykańsko-meksykańską granicę.

Od stuleci członkowie plemienia Kumeyaay byli farmerami i myśliwymi na terenach przygranicznych. Dzisiaj 13 rezerwatów Kumeyaay jest rozrzuconych w powiecie San Diego i cztery z stanie Baja California w Meksyku.
Osiedla te dały nazwy wielu miastom i miasteczkom po obu stronach granicy. Indiańskie Tecuan zamieniło się w Tijuana, największe miasto przygraniczne w Meksyku, a Otay dało nazwę miejscowości w południowej Kalifornii.
Mieszkańcy indiańskich osiedli w Meksyku i Kalifornii od dziesiątków lat odwiedzali swych krewnych w sąsiednim kraju omijając oficjalne kontrole graniczne. Wystarczyło tylko przeskoczyć niewielkie ogrodzenie dla bydła w powiecie San Diego.

Gdy w latach 1990., w ramach walki z nielegalną imigracją z Meksyku, rząd USA ustawił wysokie, stalowe bariery w powiecie San Diego, członkowie szczepu Kumeyaay zdali sobie sprawę, że muszą podjąć zdecydowane działania, by nie dać się rozdzielić.

"Kumeyaay stali się jak rozbity dzban, którego części należało połączyć" – mówi Louie Guassac, dyrektor wykonawczy Kumeyaay Border Task Force.
Kwestia powstrzymania nielegalnej imigracji i uszczelnienia prawie 2000-milowej granicy z Meksykiem stała się w ostatnich miesiącach tematem ogólnonarodowej dyskusji w Stanach Zjednoczonych i równocześnie gorącym składnikiem polemiki demokratycznych i republikańskich kandydatów ubiegających się o urząd prezydencki sprawowany przez Georgea Busha.
Wobec apeli o podjęcie zdecydowanych działań Waszyngton zobowiązał się postawić do końca bieżącego roku 670 mil płotu granicznego, jednak realizacja tej obietnicy stoi pod znakiem zapytania. Przeciwni budowie płotu są bowiem setki właścicieli przygranicznych gruntów w południowym Teksasie i obrońcy środowiska, utrzymujący, iż zapora przegrodzi szlaki, po których wędruje dzika zwierzyna.

Od roku 1998 członkowie nowo utworzonego Kumeyayy Border Task Force podejmują wysiłki na rzecz utrzymania dotychczasowego stylu życia całego szczepu.
"Pomyśleliśmy sobie, że należy zrobić wszystko, by nasza społeczność trzymała się razem, a nie tworzyła odrębnych części po obu stronach granicy" – dodaje Guassac.

Pierwszym zadaniem członków Task Force było przeprowadzenie spisu członków szczepu Kumeyaay, rozsianych w różnych osiedlach w północnym Baja California. Wielu z nich mieszka w wioskach na trudno dostępnych obszarach lub farmach zwanych "ejidos", gdzie nigdy nie dotarł żaden ankieter.
Spis, przeprowadzony pod czujnym okiem władz meksykańskich ustalił, że w Baja California mieszka 1300 Kumeyaay. Dzięki Task Force wszyscy otrzymali paszporty. Po negocjacjach z władzami imigracyjnymi w San Diego wszyscy właściciele nowych paszportów otrzymali laserowe wizy zezwalające im na przekraczanie granicy z Kalifornią na przejściu w Tecate i pozostawanie w USA przez okres nie dłuższy niż sześć miesięcy.

"Chcemy, by rzemieślnicy i artyści odwiedzali nasze społeczności po obu stronach granicy i przekazywali plemienną wiedzę" – wyjaśnił Guassac.
Władze szczepu twierdzą, iż po tym, gdy w ostatnich latach uszczelniono amerykańsko-meksykańską granicę wizyty członków społeczności po obu stronach granicy stały się częstsze, a wymiana wiedzy przybrała na sile.
"Naszych krewnych po drugiej stronie granicy nie znamy tak dobrze jak powinniśmy. Wydaje mi się, że to właśnie uszczelnienie granicy przyniło się do nawiązania ściślejszych kontaktów z członkami naszych społeczności w Meksyku" – mówi Paul Cuero Jr., członek plemienia Campo Band mieszkającego na wschód od San Diego.

Członkowie północnego odłamu tej społeczności nauczyli swych meksykańskich krewnych tradycyjnej gry zwanej "peon", granej czarnymi i białymi kośćmi przypominającymi kostkiz czy też przekazali pieśni na cześć natury, całkiem zapomniane w Meksyku.

Z kolei członkowie Kumeyaay z południa przekazali swym kalfirnijskim sąsiadom umiejętności lepienia garnków, wyplatania koszyków i pewnych technik uprawiania roli. Pomagają też w nauczaniu trudnego języka Kumeyaay.
"Nasi krewni mieszkający w Meksyku lepiej władają tym językiem" – wyjaśnia Connolly. "Tym językiem mówi się tam w domu, a dzieci uczą się hiszpańskiego dopiero, gdy pójdą do szkoły".

Teraz przywódcy plemienia chcą uzyskać wizy pracownicze, by niektórzy Kumeyaay z Meksyku mogli znaleźć zatrudnienie w czterech kasynach zarządzanych przez ten szczep w Kalifornii. Twierdzą przy tym, że ich cierpliwość i determinacja w utrzymywaniu wzajemnych kontaktów przez uszczelnioną granicę będzie wzorem dla rządu USA w negocjacjach z innymi szczepami i włacicielami przygranicznych gruntów.

"Pokazaliśmy, że ludzie, żyjący po obu stronach granicy, nie są wrogami rządu, ale wartościowymi sojusznikami" – powiedział Guassac. "Władze powinny to zrozumieć". (ak)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama