(Korespondencja własna “Dziennika Związkowego”)
Warszawa – Uroczystości związane z 90. rocznicą odzyskania niepodległości Polski w 1918 r. odbyły się w mijającym tygodniu w podniosłej atmosferze, mimo niesnasek, które nasilają się od paru lat, stając się normą na polskiej scenie politycznej. Zdaniem wielu Polaków, nawet tak wielkie święto nie było w stanie skłonić polityków, by wznieśli się ponad swoje codzienne swary i antypatie.
W całym kraju odbyły się rocznicowe nabożeństwa, defilady, przemarsze, uroczyste akademie i wystawy. Gdzie niegdzie odsłonięto pomniki i tablice pamiątkowe związane z niepodległością czy osobą marszałka Piłsudskiego. Szczególną popularnością wśród rodzin cieszyły się rekonstrukcje historyczne – odtwarzanie bitew przez żołnierzy w autentycznym umundurowaniu. Ale szczególne miejsce zajęły centralne uroczystości w Warszawie. Przy Grobie Nieznanego Żołnierza uczczono rocznicę z pełnym ceremoniałem wojskowym, a na trybunie honorowej głos zabrał prezydent Lech Kaczyński.
„Pamiętajmy o tym, że II Rzeczpospolita, którą odzyskaliśmy przed dziewięćdziesięciu laty, była wielkim dobrem” – powiedział prezydent i oddał hołd jej twórcom, Józefowi Piłsudskiemu, Ignacemu Daszyńskiemu, Romanowi Dmowskiemu i Ignacemu Paderewskiemu. Wspomniał, że dzisiejsza III Rzeczpospolita ma swoje wady, które należy naprawiać, ale podkreślił, że „jest naszym państwem, jest Polską niepodległą. (…) Nasz kraj się rozwija, zrealizowaliśmy swoje strategiczne cele – wejście do NATO i Unii Europejskiej”. Z Placu Piłsudskiego ruszyła Krakowskim Przedmieściem barwna parada wojskowa piechoty, kawalerii i historycznych pojazdów, a za nią tłumy ludzi podążających do Muzeum Wojska Polskiego.
Z powodu atrakcyjności imprezy wojskowej dla niezliczonych rodzin doszło do całkowitego paraliżu Mostu Poniatowskiego i pobliskich części śródmieścia. Blokada wielu ulic i radiowozy na każdym skrzyżowaniu – środki bezpieczeństwa podjęte z uwagi na obecność wielu notabli – dodatkowo zakorkowały stolicę.
W tym czasie goście zagraniczni przeszli do Zamku Królewskiego na otwarcie multimedialnej wystawy pn. „Dwudziestolecie – Oblicza nowoczesności”, poświęconej osiągnięciom II Rzeczypospolitej. Na nowatorską wystawę, która mieści się w 13 salach Zamku na powierzchni 1600 metrów, składają się odrębne ekspozycje: „Demokracja”, „Religie”, „Edukacja”, „Miasto i wieś”, „Kultura”, „Infrastruktura, gospodarka i technika”.
Uroczystości rocznicowe, jak wszystkie imprezy patriotyczne od powstania III RP, uświetnił swą obecnością ostatni prezydent RP na Uchodźstwie, Ryszard Kaczorowski. Na czele delegacji ze Stanów Zjednoczonych stał prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej, a zarazem prezes Związku Narodowego Polskiego, Franciszek Spula. Reprezentowane były też środowiska polonijne poszczególnych krajów Europy zachodniej, a także Białorusi i Kazachstanu.
Polonusi popierają Polskę jako taką, dawną ojczyznę czy kraj ojców, przeważnie nie dając się wciągnąć w bieżące spory międzypartyjne, z których polska scena polityczna słynie. Wolą się nie wypowiadać na kontrowersyjne tematy. „Przyjechaliśmy do Polski, by oddać jej hołd i świętować odzyskanie niepodległości. Polityczne kłótnie zostawmy polskim politykom” – to głos jednego z gości z emigracji, który prosił o niepublikowanie jego nazwiska.
Po obiedzie, którym w Zamku poczęstowano uczestników, prezydent Kaczyński odznaczył wielu zasłużonych Polaków, a wśród nich żołnierzy, którzy wzięli udział w misjach w Iraku i Afganistanie. Najwyższym polskim odznaczeniem, Orderem Orła Białego, uhonorowany został sędzia Bogusław Nizieński, były rzecznik interesu publicznego.
Kulminacyjnym, a zarazem najbardziej kontrowersyjnym punktem uroczystości była gala prezydencka w Teatrze Wielkim. Od września, kiedy po raz pierwszy ogłoszono plan urządzenia wielkiego balu prezydenckiego, media i politycy z obozu rządzącego wzniecali wokół planowanej imprezy sensacje, zwłaszcza pod kątem, kto na nią przyjdzie, a kto nie.
Początkowo Kancelaria Prezydencka przewidziała imprezę zakrojoną na wielką skalę. Zaproszenia mieli dostać m.in. prezydent Bush, Tony Blair, prezydent Francji Sarkozy, a przy dźwiękach nie tylko poloneza miało się bawić ok. 1800 gości z kraju i zagranicy. Organizatorzy chyba jednak zapomnieli o tym, że w dniu 11 listopada w innych krajach też świętuje się „Veterans Day”, „Remembrance Day” czy rocznicę zakończenia I wojny światowej. Także nie przewidzieli skali oporu, jaki przeciwko tym planom rozpęta obóz rządzący, z premierem Tuskiem na czele. Ostatecznie bal zamieniono na galę – koncert z bankietem z możliwością tańców dla chętnych.
Mimo zaproszeń, imprezę zbojkotowali premier i wicepremier oraz wszyscy ministrowie Tuska, z wyjątkiem, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Ale i ten przybył bez entuzjazmu jedynie dlatego – jak tłumaczył – że obsługa prezydenta przy zagranicznych gościach należy do jego służbowych obowiązków. Był też bez uroczej żony Anny, dziennikarki amerykańskiej, by zademonstrować, że nie przyszedł się bawić, lecz jedynie spełnia przykry obowiązek.
Sam Tusk tłumaczył swą nieobecność tym, że od początku miał sceptyczny stosunek to tej formy świętowania. Ponadto nie podobało mu się to, że nie zaproszono na galę Lecha Wałęsy, który „znajduje się w panteonie bohaterów narodowych”. Prawa ręka Tuska, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który także zbojkotował imprezę, stwierdził, że niezaproszenie Wałęsy to tak jak w międzywojniu niezaproszenie na podobną galę marszałka Piłsudskiego.
Pytanie tylko, czy zaproszony Wałęsa by przybył? Niejednokrotnie bowiem w kolejne rocznice „Solidarności” Wałęsa wolał w przededniu samotnie składać wieniec pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców, aniżeli natknąć się na któregoś z Kaczyńskich podczas oficjalnych uroczystości. Wówczas media całymi tygodniami miałyby kolejny cyrk: przyjdzie, czy nie przyjdzie, a jeśli nie, to dlaczego.
Zapytany, dlaczego tym razem nie został zaproszony, obrócił sprawę w dowcip podśmiewając się pod wąsem: „Trzeba tamtych zapytać, bo ja bardzo chciałem zatańczyć z panią Kaczyńską. Naprawdę. Bez żartów!”
Prezydent Kaczyński tłumaczył, że gotów jest pojednać się z Wałęsą, jeśli ten go przeprosi za wielokrotne obelgi i obrażanie głowy państwa. To prawda, że Wałęsa publicznie obrażał prezydenta takimi określeniami jak „dureń”, „karzeł” i „kurdupel”, ale czy doktor praw nie powinien umieć się wznieść ponad osobiste urazy ze strony „prostego robotnika”? Z uwagi na doniosłość uroczystości?
Z drugiej strony przy nieustannych szykanach cierpliwość każdego by się wyczerpała. Krytykowano prezydenta za to, że w telegramie gratulacyjnym do prezydenta-elekta Obamy napisał „Stany Zjednoczone Ameryki Północnej”. Do niedawna była to forma powszechnie akceptowana w języku polskim i chyba aż tak wielkim błędem nie jest. Ale możliwość uszczypnięcia Kaczyńskiego się pojawiła, więc jakże można by taką okazję przepuścić? – uważa najwidoczniej obóz antyprezydencki.
A co o tym sądzić, że minister obrony Bogdan Klich zorganizował dla wyższych oficerów koncert dokładnie w tym samym czasie, kiedy miała się odbyć u prezydenta ceremonia odznaczania zasłużonych? Jedynie pod presją przesunął koncert z godziny 5 po południu na 6, ale wtedy oficerom utrudniło to przybycie na galę prez
ydencką. „Uroczystości ustawiono w taki sposób, że nie da się być i u prezydenta, i u ministra. Postawiono nas między młotem a kowadłem” – powiedział jeden z generałów, zastrzegając anonimowość.
Ostatecznie na galę do Teatru Wielkiego przybyli prezydenci Chorwacji, Czarnogóry, Estonii, Łotwy, Macedonii, Serbii, Słowacji i Litwy, a także reprezentant Prezydium Bośni i Hercegowiny. Inne kraje reprezentowali premierzy, ministrowie lub ambasadorowie. Goście wchodzili po czerwonym dywanie, a przy wejściu witał ich prezydent z małżonką. Na galę nie przybyli kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz prezydenci Ukrainy – Wiktor Juszczenko, Gruzji – Micheil Saakaszwili oraz Afganistanu – Hamid Karzaj, którzy uczestniczyli we wcześniejszych uroczystościach w Warszawie.
Z gości krajowych na galę prezydencką przybyli marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, były prezydent Aleksander Kwaśniewski z żoną oraz byli premierzy: Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki, Jan Olszewski, Józef Oleksy i Jarosław Kaczyński. Była też bohaterka strajku sierpniowego w stoczni, Anna Walentynowicz. Zarówno ona jak i Olszewski są skrzętnie pomijani, kiedy obecnie rządzący establishment organizuje jakiekolwiek imprezy.
Przemawiając w Teatrze Wielkim prezydent Kaczyński powiedział, że II Rzeczpospolita trwała tylko jedno pokolenie, ale było to państwo, które do naszej historii przejdzie na zawsze. „Chciałbym, aby ten koncert i spotkanie, które po nim nastąpi, pozostało w państwa pamięci jako świadectwo naszego triumfu, bo odnieśliśmy triumf 90 lat temu, zwyciężyliśmy przed 20 laty, jestem przekonany, że zwyciężymy także w przyszłości” – zakończył prezydent.
W części artystycznej pośród biało-czerwonej scenografii z koncertem pieśni patriotycznych wystąpili znani wielu pokoleniom rodaków w kraju i za granicą artyści: Irena Santor, Maryla Rodowicz, Ryszard Rynkowski i Piotr Szczepanik. Wystąpili też młodsi artyści – Kasia Cerekwicka i zespół Zakopower. Przy ustawionych na scenie dwóch fortepianach – białym i czerwonym – zasiedli pianiści Waldemar Malicki i Krzysztof Herdzin.
Po koncercie goście zostali podjęci uroczystą kolacją, na której podano m.in. pasztet z sarny w cieście maślanym z borówkami, rosół z kurcząt, a na główne danie do wyboru sandacza z szyjkami rakowymi oraz kaczkę w sosie jabłkowym z modrą kapustą. Ale zarówno jadłospis jak i sam przebieg uroczystości wkrótce ulegną zapomnieniu. Także nieporozumienia, jakie wokół nich powstały. Problem w tym, że nie było to jednorazowe wydarzenie. Od 2005 r. trwa bezpardonowa wojna podjazdowa między Prawem i Sprawiedliwością a Platformą Obywatelską, która nierzadko przybiera cechy groteski politycznej. Wystarczy przypomnieć cyrk wokół październikowego szczytu Unii Europejskiej, wokół tego, czy znajdzie się dla prezydenta samolot, by dolecieć do Brukseli, a już na miejscu – krzesło przy stole?
Ale niezdrowa rywalizacja nie tylko dostarcza tematów żądnym sensacji mediom, lecz także szkodzi interesom kraju. Bez poinformowania rządu prezydent Kaczyński i jego litewski odpowiednik Adamkus podpisali wspólną deklarację przeciwko wznowieniu rozmów Unii Europejskiej z Rosją. Nazajutrz, bez konsultacji z Kancelarią Prezydenta, minister spraw zagranicznych Sikorski poinformował Unię, że Polska żadnego sprzeciwu nie zgłasza. Obie strony sporu twierdzą, że ich prerogatywy pochodzą z konstytucji. Tymczasem władcy na Kremlu zacierają ręce z zadowolenia!
Robert Strybel
90. rocznica Niepodległości w cieniu kontrowersji - Polonia popiera Polskę i unika krajowych sporów
- 11/19/2008 05:04 AM
Reklama








