Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 20 sierpnia 2025 02:21
Reklama KD Market

Organizatorzy igrzysk 2012 wydadzą wojnę "konikom"

Organizatorzy letnich igrzysk olimpijskich 2012 r. w Londynie zamierzają zdecydowanie walczyć z biletowymi "konikami" i zapewnić łatwy dostęp do biletów na zawody olimpijskie prawdziwym kibicom sportu.


"Będziemy bardzo starannie monitorować aktywność koników, przy użyciu służb bezpieczeństwa. Jest wiele wyrafinowanych sposobów zarządzania dystrybucją biletów i będziemy bardzo agresywni w polowaniu na spekulantów" - powiedział we wtorek dyrektor wykonawczy w komitecie organizacyjnym londyńskich igrzysk (LOCOG) Paul Deighton.


Wiele obiektów tegorocznych igrzysk w Pekinie świeciło pustymi miejscami na trybunach, podczas gdy wokół nich roiło się od nielegalnych sprzedawców wejściówek. Podczas jednego nalotu na okolice "Ptasiego Gniazda" złapano ponad 200 koników, w tym cudzoziemców.


Deighton powiedział, że system dystrybucji biletów, który zostanie opublikowany w 2010 r., będzie uwzględniał szerszy dostęp do biletów dla fanów sportu, poprzez niewygórowane ceny. Wejściówki na IO 2012 r. zostaną skierowane do sprzedaży w 2011 r.


Deighton przyznał, że decyzja o usunięciu softballu i baseballu z programu IO 2012 utrudni brytyjskim organizatorom osiągnięcie zamierzonej sumy 400 mln funtów dochodu ze sprzedaży biletów.


"Naszym celem jest maksymalne zwiększenie dostępności biletów w akceptowalnych przez ludzi cenach. Chcemy, by stadiony były wypełnione dopingującymi olimpijczyków kibicami, którzy stworzą atmosferę igrzysk" - podkreślił Deighton.


Poinformował, że LOCOG prowadzi rozmowy z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim na temat zmniejszenia liczby akredytowanych miejsc na zawodach eliminacyjnych, by uniknąć pustek na trybunach. Brytyjczycy chcą, by zawody olimpijskie były bardziej dostępne dla publiczności niż te w Pekinie.


"Problem pustych krzesełek na stadionach w Pekinie powstał, bo bilety były dystrybuowane w całym kraju po bardzo niskich cenach. Niekiedy traktowano je jako... pamiątki. Na przykład w Mongolii Wewnętrznej nalepiano je na ścianach mieszkań. Potem dziwiono się, że ludzie nie zjawiali się na stadionach" - zakończył dyrektor Deighton.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama