Mieszanka firmowa
Na ogół nazwa ta kojarzy się z doborem najlepszych cukierków
wyprodukowanych przez firmę Wedel, dawniej 22 Lipca. Najlepsze cukierki-numerki zaprezentował 28 listopada kabaret „Bocian” w ostatnim w tym roku programie. Było zatem andrzejkowo i wspominkowo, rocznicowo i listopadowo w ten jesienny wieczór.
Stali aktorzy kabaretu przypomnieli swoje najbardziej porywające przeboje ostatnich lat. Nie zabrakło popisowej roli Ewy Milde, która wraz z St.Wojciechem Malcem i Bogdanem Łańko wyśpiewała historię baby i chłopa w zeuropeizowanym świecie. Aktorzy ci również zauroczyli nas w numerach indywidualnych. Występujący także tego wieczoru: Andrzej Gozdek przypomniał nastrojowe ballady swojego autorstwa, dr Krzysztof Kubik czarował operową klasyką, stare dobre przeboje Niemena zainterpretował Mirosław Głąb, a zupełnie już skabareciała Alicja Szymankiewicz była wróżką i czarownicą w jednej osobie. Rozśpiewanej grupie towarzyszył na pianinie i także głosowo niezastąpiony Janusz Pliwko.
Dobór autorów zawsze w kabarecie „Bocian” jest mocną stroną. Obok klasyków typu Ref-Rena czy Dobrowolskiego, Kaczmarskiego lub Załuskiego stałym dostarczycielem tekstów są polonijni poeci, wśród których wiedzie prym Wojciech Borkowski. Wspaniale, że znaleźli tu swoją trybunę, własnego kompozytora w osobie Janusza Pliwko, wykonawców i oczywiście widownię. Pisanie zawsze wymagało odbiorców – wrażliwych na słowo i na myśl. Widownia kabaretu „Bocian” dowodzi za każdym razem, że docenia dokonania polonijnych artystów.
Na ogół nazwa ta kojarzy się z doborem najlepszych cukierków wyprodukowanych przez firmę Wedel, dawniej 22 Lipca. Najlepsze cukierki-numerki zaprezentował 28 listopada kabaret „Bocian” w ostatnim w tym roku programie. Było zatem andrzejkowo i wspominkowo, rocznicowo i listopadowo w ten jesienny wieczór.
Stali aktorzy kabaretu przypomnieli swoje najbardziej porywające przeboje ostatnich lat. Nie zabrakło popisowej roli Ewy Milde, która wraz z St.Wojciechem Malcem i Bogdanem Łańko wyśpiewała historię baby i chłopa w zeuropeizowanym świecie. Aktorzy ci również zauroczyli nas w numerach indywidualnych. Występujący także tego wieczoru: Andrzej Gozdek przypomniał nastrojowe ballady swojego autorstwa, dr Krzysztof Kubik czarował operową klasyką, stare dobre przeboje Niemena zainterpretował Mirosław Głąb, a zupełnie już skabareciała Alicja Szymankiewicz była wróżką i czarownicą w jednej osobie. Rozśpiewanej grupie towarzyszył na pianinie i także głosowo niezastąpiony Janusz Pliwko.
Dobór autorów zawsze w kabarecie „Bocian” jest mocną stroną. Obok klasyków typu Ref-Rena czy Dobrowolskiego, Kaczmarskiego lub Załuskiego stałym dostarczycielem tekstów są polonijni poeci, wśród których wiedzie prym Wojciech Borkowski. Wspaniale, że znaleźli tu swoją trybunę, własnego kompozytora w osobie Janusza Pliwko, wykonawców i oczywiście widownię. Pisanie zawsze wymagało odbiorców – wrażliwych na słowo i na myśl. Widownia kabaretu „Bocian” dowodzi za każdym razem, że docenia dokonania polonijnych artystów.
Pasje "Dam pikowych"
Tak się składa, że dzieła literackie, zawierające historie wielkich namiętności, inspirują kompozytorów. Powstają opery, balety, koncerty oparte o literaturę. Zauważyli to nasi artyści i powstał nowy cykl literacko-muzyczny „Pasje i namiętności”, którego pomysłodawcą jest Stanisław Wojciech Malec. On to wraz z Ewą Milde i Joanną Kmieć zgotował nam niezapomniany wieczór w Art Gallery Kafe w sobotę 6 grudnia.
Program oparty na poetyckiej prozie Aleksandra Puszkina i fragmentach opery Piotra Czajkowskiego „Dama pikowa” połączył wspaniały romantyczny utwór w całość estetyczną. Historię Hermana, Lizy, hrabiny i trzech szczęśliwych kart opisał Puszkin w 1834 roku, a w ponad pięćdziesiat lat później (1890) Czajkowski skomponował swoje arcydzieło. Opera od razu osiągnęła ogromny sukces, dzięki m.in. temu, że kompozytor poprawił fragmenty libretta, dopisał teksty arii, zmienił też zakończenie losu Lizy na bardziej tragiczne.
O tym mówiła w krótkim wprowadzeniu do spektaklu Joanna Kmieć, która następnie ilustrowała tekst opowiadania dobranymi ariami. Ewa Milde i St. Wojciech Malec czytali utwór tak, jak opowiada się historię w gronie przyjaciół, przy kominku, w zimowy cichy wieczór. Ta konwencja sprawiła, że odbiorcy mogli wyciszyć się, zasłuchać, odpocząć. Tak jak przy dobrym słuchowisku radiowym, kiedy uruchamia się własna wyobraźnia i bohaterowie opowiadania ożywają, stają się bliscy. Nastroju dopełniły rozwieszone na scenie obrazy Kaliny Olowskiej, na których dominował księżyc i oświetlone jego poświatą drzewa.
Cieszy ten mariaż wielkich pisarzy i kompozytorów. Inspiracja nimi nie zaginie, a polonijna publiczność będzie mogła wielokrotnie na nowo zachwycić się takim dziełami jak: „Boris Godunow”, „Romeo i Julia” czy „Dama kameliowa”. Oby się tylko naszym artystom chciało chcieć.
Na zakończenie chcę podzielić się refleksją, która od dłuższego czasu nawiedza mnie, gdy śledzę życie polonijne. Otóż ludzie dzielą się na tych, co żyją, by służyć innym, i tych, co służą tylko sobie. Oglądając zdjęcia z różnych polonijnych imprez, wiem dobrze, jak ich rozróżnić. I strzec się.
Bożena Jankowska
Galopkiem przez weekend
- 12/12/2008 08:52 AM
Reklama