Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Adwent bez uśmiechu

Od minionej niedzieli znajdujemy się w okresie Adwentu, oczekujemy narodzin Pana Jezusa. To czas wielkiej nadziei, może trochę mniejszych oczekiwań. Wierzymy, że Jezus, gdy się Narodzi, przyniesie lepsze życie, dla Ojczyzny, dla każdego i dla wszystkich.

Mimo nadziei, jaką w sobie nosimy, kryzys nie chce odejść. Nie tylko w Polsce, gdzie wmawiają nam telewizyjnie, że nad nami czuwa „unser lieber Fahrer” alias Donald Tusk, rzekomo „najlepszy premier ostatniego dziesięciolecia” – tym hasłem rozbrzmiewać teraz będą wszystkie media, bo idzie kampania wg pomysłu jednego ze starych tuskowych kumpli. Ponadto wracają transmisje zebrań organizacji partyjnych, na których „lieber Fahrer” ciągnie trzygodzinne przemówienia na spotkaniu rzekomo z młodzieżą UJ. To pokazuje, jak trudno jest władzy zrzucić mantrę propagandy z wcześniejszej epoki, w której się przecież wychowały. A poza tym, ten ich poziom intelektualny . . . tak samo niski jak wcześniejsze przyzwyczajenia.

W Ameryce tez nie jest łatwo, ale chyba trochę weselej w związku z pewnymi, dość sympatycznymi, sugestiami. Posłuchajmy, co pisze tygodnik „Time” na okoliczność pakietu ratunkowego dla Wielkiej Trojki z Detroit: General Motors, Ford i Chrysler. Otóż, prezesi Forda zapowiadają sprzedaż dwóch korporacyjnych odrzutowców, co zmusi kierownictwo niższego szczebla do podróży zwykłymi rejsami. Zaś sami prezesi nie polecą już do Waszyngtonu, aby szukać ratunku dla swych firm – w tym celu udadzą się tam samochodem-hybrydą własnej produkcji. Natomiast firma General Motors po prostu zlikwidowała swoje siły powietrzne, przy okazji wyrzucając z pracy pięćdziesiąt osób. I dlatego pojawia się sugestia, że może by tak menedżerom z General Motors podesłać prezydencki helikopter, o oficjalnej nazwie Marine One, skoro prezydent i tak już go nie potrzebuje. To całkiem niezły pomysł, dodaje tygodnik, aby podtrzymać ludzi na duchu chwilą beztroskiego przelotu na pokładzie takiej maszyny.
Sprawy nie są jednak tak zabawne, jak wynika z sugestii. Kongres wpadł we wściekłość, jak podaje ABC News, gdy w poprzednim miesiącu prezesi Wielkiej Trojki zlecieli się do Waszyngtonu owymi służbowymi, luksusowo wyposażonymi, odrzutowcami, aby wyciągnąć rękę po rządowe pieniądze. Zostali przez to samo odpowiednio potraktowani i musieli wrócić do Detroit z niczym.

Nie można jednak doprowadzić do bankructwa, więc ci sami ludzie przerobili własne plany i jeszcze raz zjawili się w stolicy, aby poprosić o dotacje powiększone o dziewięć miliardów – zupełnie jak Oliver Twist z powszechnie znanej powieści. Pani Pelosi zapewnia ich, że dostaną pieniądze, gdy spełnione zostaną wymogi formalne, czyli po przesłuchaniach w Kongresie. Prezesi muszą także wykazać się daleko idąca skromnością, bo w najbliższym i dłuższym czasie ich osobiste wynagrodzenie wyniesie zaledwie 1 (słownie: jeden) dolar, według informacji ABC News. Co nie oznacza, jak szybko się dodaje, że nie uzyskają rekompensaty za swą służbę w inny sposób, na przykład opcjonalnymi akcjami na giełdzie (tak, jak to miało miejsce przed laty w przypadku prezesa Iaccoca – czy ktoś jeszcze pamięta to nazwisko?).
Wraz z likwidacją flot korporacyjnych odrzutowców, następuje redukcja zatrudnienia w firmie General Motors, w której dwadzieścia tysięcy doświadczonych ludzi dostanie wypowiedzenia stosunku pracy a przy produkcji na zasadzie stosunku pracy pozostanie tylko trzydzieści tysięcy. Podobnym działaniem jest zamknięcie 1 750 stacji sprzedaży pojazdów, czyli dealerships będących własnością firmy. Nie dziwi też to, o czym pisze ta sama agencja, że jeden z czołowych demokratów w Izbie Reprezentantów nie mógł powstrzymać się od złośliwego komentarza, mówiąc, że gdyby to od niego zależało, wszyscy trzej już ustawialiby się w kolejkach dla bezrobotnych.

Komentarz w tygodniku „Time” ma jeszcze kilka innych refleksji, zabawnych przez skojarzenia a amerykańską codziennością. Po pierwsze, głośny śmiech wywołuje fakt, że oburzenie na trzech prezesów z Detroit pochodzi z Kongresu, znanego ze swej hipokryzji, bo z marnotrawienia pieniędzy uczynił godną podziwu sztukę. Zaś technika posługiwania się małymi jetami jest tak rozpowszechniona, że nawet telewizja ABC News nie jest w stanie od niej uciec, nie mówiąc już o innych, na przykład o szefach Walt Disney Company, którzy podobno wybierają się na inaugurację.

W tym całym zamieszaniu, pisze dalej komentator, nie chodzi o to, ze prezesi latają służbowymi odrzutowcami. Chodzi o to, że to nie my nimi nie latamy. To nie my, to oni unikają długich kolejek do kontroli osobistej, przy której pasażer musi jednocześnie zdejmować buty, płaszcz i wyjmować komputer. To my, to oni nie muszą korzystać z jedzenia sprzedawanego na lotniskach po zawyżonych cenach i na końcu siłować się z umieszczeniem podręcznego bagażu w skrytkach tuż nad głowami.

Takie zetknięcie z amerykańską rzeczywistością, tym razem z warunkami podroży, skłania komentatora do konkretnego wniosku: prezes wielkiej firmy, oczekujący na lotnisku ma odlot rejsu komercjalnego, dopuszcza się tego, czego nie można akceptować, to znaczy marnowania pieniędzy firmy, które są przecież pieniędzmi udziałowców. To znaczy, amerykańskich pieniędzy. Tak więc, panie prezesie, niech pan leci swym korporacyjnym odrzutowcem, bo przecież my, udziałowcy, płacimy panu nie za to, aby przesiadywał pan na lotniskach i pogrążał się lekturze tej czy innej prasy.

Obok informacji o trudnościach gospodarczych, w niektórych mediach zaczynają się spekulacje na temat przyszłości Partii Republikańskiej, przyszłości, której wyznacznikiem w jakiejś mierze jest postać przywódcy, przywódcy naturalnego dla partii – a na ten aspekt naturalności wskazywał całkiem niedawno George Stephanopoulos, komentator z sieci ABC News. Prawie powszechnie też uważa się, jak wynika z komentarza dziennika „Washington Post”, że nowy przywódca republikański musi być jakimś lustrzanym odbiciem tegorocznego zwycięzcy demokratycznego, musi być młody i mieć w sobie zdolność, niezmiernie rzadką nawet jak na obecne czasy, przełamywania barier rasowych i kulturowych. Z tych powodów, republikańskie oczy zwracają się, jak na razie, w kierunku gubernatora stanu Louisiana, Amerykanina o nazwisku Bobby Jindal, pochodzącego z rodziny hinduskich imigrantów, jednocześnie pierwszego nie białego polityka na gubernatorskim stanowisku w tym stanie. Jest on z pochodzenia hindusem, ale nie jest wyznawcą hinduizmu, na katolicyzm przeszedł w latach młodzieńczego dojrzewania.

Jego poglądy polityczne są oczywiście republikańskie, szczególnie w zakresie społecznym i finansowym. Jak dodaje dziennik, jest on zdecydowanym przeciwnikiem aborcji, nie akceptującym żadnych wyjątków. Nie zgadza się również na wykorzystywanie embrionalnych komórek macierzystych do badań naukowych. 

Źródła:
- o okolicznościach przepychania pakietu pomocy dla Wielkiej Trójki z Detroit: likwidacja korporacyjnych odrzutowców służbowych, krytyka ze strony Kongresu, nowy plan powiększony o $9 miliardów, zapewnienie pomocy (pani Pelosi), tylko $1 wynagrodzenia dla prezesów (obok akcji), zwolnienie 20 000 ludzi z pracy, za ABC News, wydanie na 2 grudnia, artykuł „Automakers Unveil Rescue Plan to Get Govt. Aid”, autorzy Alice Gomstyn, Jonathan Karl i Z. Byron Wolf,
- o dalszych okolicznościach tej sprawy: prezesi rezygnują z odrzutowców, Kongres oburzony, prezesi winni latać odrzutowcami, bo nie płaci się im za marnotrawienie czasu pieniędzy udziałowców, za tygodnikiem „Time”, wydanie na 3 grudnia, artykuł „Why the Big Three Should Fly Corporate Jets”, autor Bill Saporito,
- o przyszłości Partii Republikańsk
iej: poszukiwanie naturalnego przywódcy, młodego, ze zdolnością przełamywania barier rasowych i kulturowych, kandydatura gubernatora stanu Louisiana (Bobby Jindal), za dziennikiem „Washington Post”, wydanie na 30 listopada, artykuł „GOP Looks to Louisiana’s Governor” autor Michael Leahy, str. A02. 
Andrzej Niedzielski
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama