Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 13:48
Reklama KD Market

Anioły i Herody (Korespondencja własna z Krakowa)

Nie ma choinki bez aniołów, nie ma jasełek bez króla Heroda, a z kolei bez jasełek i choinki nie byłoby tradycyjnych świąt Bożego Narodzenia, tylko dwa zwyczajne, chłodne lub mroźne dni grudniowe. A że nadejścia zwyczajnych dni nikt z utęsknieniem nie oczekuje, nie byłoby także Wigilii – wieczoru oczekiwania. Do takiego porządku przywykliśmy, chociaż świąteczne aniołki i herody uległy rozmaitym metamorfozom, często zmieniając się nie do poznania.

Zacznijmy od aniołków, których podstawowym obowiązkiem jest obecnie dostarczenie pod choinkę prezentów dla grzecznych i nie całkiem grzecznych dzieci, a przy okazji także dla innych osób – w latach młodzieńczych, dojrzałych i podeszłych. Próżno szukać ich w starożytności i wiekach średnich; istniały wtedy tylko anioły – potężne i groźne. Anioły personifikowały nadprzyrodzoną siłę, działały na ziemi w imieniu Boga, uczestniczyły – niekiedy w sposób nader krwawy i drastyczny – w dziele Zbawienia.

Odpowiednio do pełnionej roli ikonografia nadawała aniołom postać uskrzydlonych rycerzy, wyposażonych we wszelkie atrybuty mocy. Ich wizerunki umieszczano na sklepieniach i w innych ważnych miejscach świątyń. Archanioł Michał, według Biblii, żydowskich apokryfów oraz tradycji chrześcijańskiej był przywódcą dobrych duchów walczących z duchami złymi jeszcze przed stworzeniem świata, symbolem zwycięstwa dobra nad złem (w XIII wieku działała sekta lucyferianów, którzy wierzyli, że ostatecznie Lucyfer wyrwie się z piekieł, ponownie stanie do walki z archaniołem Michałem i tym razem zwycięży; popłuczynami po ich wierzeniach karmią się grupki współczesnych satanistów). Wyobrażenia archanioła Michała występują często w mozaikach bizantyjskich, sztuce średniowiecznej i nowożytnej, zwykle w scenach Sądu Ostatecznego. Zakuty w świetlistą zbroję archanioł Gabriel (z hebrajskiego – “wojownik boży”) sprawuje władzę nad rajem; to on zwiastował Zachariaszowi narodziny syna (Jana Chrzciciela; Łukasz, 1, 19) i Maryi narodziny Jezusa (Łukasz, 1, 26). Jest czczony również w islamie (pod imieniem Dżabra’il), gdyż miał objawić Mahometowi wolę Allacha i podyktować mu Koran.

Najbardziej prawdopodobnym powodem przemiany anioła w aniołka, zapoczątkowanej na przełomie wieków XV i XVI, jest ewolucja podejścia do problemu eschatologii małych dzieci. Kiedy zasadniczą wagę przywiązywano do zasługi jako warunku zbawienia, pojawiały się nieortodoksyjne wprawdzie, lecz często wyrażane nawet przez osoby duchowne poglądy, że zmarłe dzieci, choćby zostały prawidłowo ochrzczone, nie mogą dostąpić chwały przebywania z samym Panem Bogiem, ponieważ za życia nie zdążyły zdziałać nic dobrego; dalekie echo takich przekonań odnajdujemy w scenie z II części Dziadów Adama Mickiewicza, chociaż według wieszcza przyczyna zawieszenia dwojga dziecięcych duszyczek między niebem a ziemią jest inna (“kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nie zazna słodyczy w niebie”). Z drugiej strony dzieci nie mogły być w żadnym wypadku postrzegane jako istoty grzeszne, skazane na potępienie, ponieważ nie zrobiły również nic złego, więc na temat ich pośmiertnych losów panowały spore rozbieżności.

Podejście to uległo radykalnej zmianie, gdy na soborze trydenckim Kościół katolicki podkreślił kluczową rolę Bożej łaski w zbawieniu: stało się wtedy oczywiste, że małe dzieci, której tej właśnie łaski dostąpiły poprzez sakrament chrztu i z uwagi na nieświadomość istoty zła nic nie nagrzeszyły, automatycznie wchodzą do chwały Niebios. Od czasów Rafaela Santi aniołki pojawiały się w malarstwie coraz liczniej, wkrótce stały się wręcz “wypełniaczem’’ płócien o treści religijnej. Jeśli należało zasygnalizować, że obraz przedstawia biblijne niebo, malowało się rozbawione, uskrzydlone bobasy, latające wokół centralnej postaci, co widzimy na przykład u Bartolome Estebane Murilla – malarza, który na niemal trzy wieki ustalił obowiązujący kanon przedstawiania Maryi i Chrystusa.

Chrześcijański aniołek wyglądem przypomina mitologicznego Amora, ale są to dwie zupełnie inne, wręcz przeciwstawne sobie charakterem istoty. Amor (Kupido), syn Afrodyty i Aresa (Wenus i Marsa) wywodzi się z mitologii greckiej, przejętej później przez Rzymian. Po pięknej i lubieżnej matce upodobał sobie sferę erotyki, po walecznym, porywczym ojcu przejął zamiłowanie do łuku i strzał – i jako taki obcy jest chrześcijańskiemu ideałowi pacyfizmu i czystej miłości (był zresztą dzieckiem z nieprawego łoża: Afrodyta/Wenus to małżonka Hefajstosa/Wulkana). Czasem (choć rzadko) obie te postacie spotykają się ze sobą: jedna z rzeźb Franoisa Duquesnoy’a (Du Quesnoy’a), zwanego Il Fiammingo przedstawia scenę, w której aniołek krępuje Amora, a jego strzały moczy w krwi z boku ukrzyżowanego Chrystusa, aby z ich pomocą rozgrzewać serca wiernych ofiarną miłością chrześcijańską (caritas).

Okrutny, żądny władzy, niezbyt rozgarnięty, tchórzliwy w chwili śmierci jasełkowy król Herod w bożonarodzeniowej tradycji zasadniczym przemianom wprawdzie nie uległ, podobne cechy charakteru przypisywano mu już we wczesnym średniowieczu, zanim jeszcze powstały jasełka w znanej nam formie – ale jego wizerunek odbiega zdecydowanie od historycznego pierwowzoru. Przede wszystkim okrucieństwo postaci z jasełek wypada blado w porównaniu z rzeczywistymi wyczynami Heroda. Historycy są w większości zgodni, iż skrupulatny oraz chwalebnie obiektywny dziejopis Józef Flawiusz o rzezi niewiniątek nie wspomina zapewne dlatego, iż przyzwyczajony był do urządzanych przez Heroda masakr na większą skalę i pominął ten fakt jako epizod dla dziejów jego panowania mało istotny. Betlejem było w owym czasie wioską liczącą jakieś trzysta dusz, więc dzieci płci męskiej do dwóch lat żyło tam najwyżej kilkanaścioro: wymordowanie takiej gromadki to doprawdy drobiazg – w porównaniu z pozostałymi zbrodniami króla. Inna i cokolwiek zastanawiająca sprawa, że spośród czterech ewangelistów o rzezi niewiniątek pisze tylko św. Mateusz (“gdy Herod spostrzegł, że mędrcy go zwiedli, bardzo się rozgniewał i kazał zabić w Betlejem wszystkich chłopców poniżej dwóch lat”, Mateusz,2, 19), ale to już odrębny temat rozważań.

Król Herod nawet z bliską rodziną obchodził się okrutnie: pod koniec życia rozkazał zamordować swą uwielbianą ongiś Mariamne, udusić jej (i swoich) dwóch synów, Arystobula i Aleksandra, utopić jej brata, a swego szwagra. Już na łożu śmierci polecił ściąć pierworodnego syna Antypatra (z pierwszego małżeństwa z Doris; ogółem miał osiem żon). Trudno domniemywać, że okazywał więcej litości obcym, wśród nich naprawdę licznym, spiskowcom.

Ortodoksyjnych Żydów doprowadzało do białej furii, że z jego inicjatywy wzniesiono sanktuaria Augusta (Oktawiana) i bogini Romy (“nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”); zaprzysiężeni sztyletnicy, w każdej chwili gotowi umrzeć za swą wiarę, czyhali nań w dzień i w nocy. Wielki gniew poddanych wywołał Herod rozkazem umieszczenia złotego rzymskiego orła na bramie Świątyni Jerozolimskiej (którą skądinąd wspaniale rozbudował, to z jego czasów pochodzi słynna Ściana Płaczu), a następnie poleceniem spalenia żywcem śmiałków, którzy legionowe godło z bramy strącili. Nawet w kilkadziesiąt lat po śmierci w szerokich kręgach fanatycznych wyznawców judaizmu uchodził za tyrana i bluźniercę, parobka ciemięzców z Italii. 

Z rasowego punktu widzenia Herod nie był Żydem – urodziła go Kyprias, córka arabskiego szejka, zaś jego męscy przodkowie wywodzili ród z Idumei (obecnie Edom), krainy okresowo podbitej przez Izrael w X wieku p.n.e. Religię Mojżesz
a przyjął dopiero dziadek Heroda. Nie był także tchórzem ani tym bardziej głupcem, lecz człowiekiem wybitnie inteligentnym a zarazem pragmatycznie sprytnym (co wbrew pozorom rzadko idzie w parze). Historycy uważają go za najskuteczniejszego żydowskiego polityka do czasu powstania nowoczesnego państwa Izrael i często obdarzają przydomkiem “Wielki”, ponieważ rządził krajem równie rozległym jak legendarne państwo Dawida, zapewnił swemu ludowi względny dobrobyt i długotrwały pokój, dbał o rozwój gospodarczy kraju, wznosił wspaniałe budowle i hojnie wspomagał artystów.

Na marginesie warto dodać, że Judea tylko na krótko zdołała wybić się na niepodległość, gdy w II wieku p.n.e. Hasmoneusze objęli władzę po zwycięskiej wojnie z hellenistycznymi królami z rodu Seleukidów. Po Seleukidach na Bliskim Wschodzie rychło pojawili się znacznie potężniejsi militarnie i organizacyjnie sprawniejsi Rzymianie. W 63 roku p.n.e. Pompejusz Wielki zdobył Jerozolimę – i jednocześnie nienawiść pokonanych, gwałtownie zwielokrotnioną, gdy demonstracyjnie wkroczył do najświętszej komnaty Świątyni Jerozolimskiej, w której mógł przebywać wyłącznie arcykapłan, a i on tylko raz w roku.

Herod rozumiał, że biologiczne przetrwanie narodu warunkuje przynajmniej oficjalna uległość wobec potęgi znad Tybru (z jego punktu widzenie całkiem niedawno Rzymianie doszczętnie zniszczyli Kartaginę, wymordowali jej mieszkańców i zaorali teren po zburzonym mieście; podobny los mógł łatwo spotkać Jerozolimę). Służył zatem bez szemrania kolejnym rzymskim wodzom: najpierw Cezarowi, potem zabójcy Cezara, Kasjuszowi i mścicielowi Cezara, Markowi Antoniuszowi (Antoniusz wysłał mu na pomoc dwa legiony, dzięki którym pokonał ostatniego z Hasmoneuszy). Po zwycięstwie Oktawiana nad Antoniuszem ku ogromnemu zdumieniu i Rzymian, i Żydów pozyskał przychylność Oktawiana. Był to ciąg zdarzeń naprawdę wyjątkowy w czasach, gdy zwolenników pokonanego przywódcy mordowało się zwyczajowo, ot tak, “na wszelki wypadek”.

Kiedy zmarł po trzydziestu z górą latach panowania (“stoczony przez robaki”), urządzono mu wspaniały pogrzeb. Józef Flawiusz informuje: “Mary sporządzono ze szczerego złota wysadzanego drogimi kamieniami. Nakrycie mar stanowiła szkarłatna, haftowana szata. Spoczywające na niej ciało okrywała purpura. Skroń wieńczył diadem, nad nim złota korona, w prawej ręce dzierżył berło”. Pochowany został w Herodionie – na pustyni, gdzie wcześniej rozkazał usypać wysokie na sześćdziesiąt metrów wzgórze, według tekstu rozporządzenia “w kształcie kobiecej piersi”. Na szczycie wzgórza stanął otoczony warownymi murami kompleks pałacowy, do którego prowadziło dwieście schodów z białego marmuru. Olśniewający przepychem grobowiec króla Heroda fanatycy zniszczyli już w pierwszym wieku naszej ery, podczas wielkiego powstania Żydów przeciwko Rzymianom (zakończonego straszliwą klęską i rzezią Judejczyków). Zanim jednak legiony Flawiusza Wespazjanusa Tytusa (obdarzonego przez historyków określeniem amor et deliciae generis humani, ‘‘umiłowanie i słodycz rodzaju ludzkiego’’) zdobyły i zburzyły Jerozolimę, rebelianci chwilowo zawładnęli Herodionem, splądrowali mauzoleum, potrzaskali sarkofag i wyrzucili zeń odarte z szat i kosztowności ciało monarchy.

Jednym z synów Heroda Wielkiego pozostawionych przy życiu przez demonicznego ojca był Herod Antypas, któremu Rzymianie nadali już tylko tytuł tetrarchy i władzę nad Galileą. To Herod Antypas kazał ściąć Jana Chrzciciela i był obecny w Jerozolimie, kiedy rzymski prokurator Poncjusz Piłat, nakłoniony przez kapłanów Świątyni, skazał na śmierć Jezusa Chrystusa. Ale to wydarzenie należy już do tradycji Świąt Wielkiej Nocy.
Jerzy Skrobot
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama