Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 14:34
Reklama KD Market

Wreszcie nadszedł rok 2009 - Okiem felietonisty

Moja znajoma, którą kryzys dotknął już w połowie roku 2008 i dotyka dalej, życzy sobie, aby rok 2009 mogła przespać i obudzić się w roku 2010. Jej marzenia są trudne do spełnienia. Znana słuchaczom polonijnych mediów aktorka, która prowadzi własny program radiowy, odlicza publicznie czas do roku 2012, kiedy to nasza kochana Ziemia ma podobno się totalnie wygłupić i przesunąć bieguny. Los Ziemi podobno spoczywa w rękach tajemniczego “opiekuna”, a klucz do tajemnicy ma podobno leżeć w piramidzie egipskiej.

Historia z piramidą jest jednak banalna i blada w porównaniu do piramidy finansowej Berni Madoffa z Nowego Jorku, który miał lepsze kontakty z “opiekunem” Ziemi i przekręcił wielu naiwnych fellachów na 50 miliardów dolarów. Lawina dopiero ruszyła, ale jak każda lawina w końcu się zatrzyma i będzie można zacząć budować nowy ład ekonomiczny na tej już nowej planecie, zwanej potocznie Ziemią. Nie takie dramaty ludzkość przetrzymywała.

Co nam może grozić w roku 2009? Doprawdy nic wielkiego, z wyjątkiem absolutnie pewnego obniżenia poziomu życia. To mamy zapewnione, jak w banku, jeżeli on nie nazywa się Lehman Brothers, bo ten bank jakby zniknął. Jeżeli obniżenie standardów naszego życia będzie kilkuprocentowe lub kilkunastoprocentowe, to takie skoki w dół lub do góry zdarzały się wielokrotnie. Oby tylko nie okazało się, że objawy kryzysu ekonomicznego podobne są do epidemii grypy i ludzie dotknięci tą “ekonomiczną grypą” tracą poczucie rzeczywistości i wpadają w panikę, w której popełniają jeszcze większe błędy. 

Pogoda w grudniu jakby dostroiła się do tej kryzysowej atmosfery i lekko zwariowała. Jednego dnia mamy syberyjskie mrozy, a następnego dnia zapowiedź wiosny w grudniu. Fachowcy jednak twierdzą, że zawirowania pogody również trzymają się normy. Klimat stał się tematem politycznym i bardzo poważni ludzie ostrzegają nas przed zagrożeniami globalnego ocieplenia. Jedni krzyczą na alarm, drudzy kpią sobie z ostrzeżeń “zielonych”, a rozum podpowiada nam, że trzeba coś z tym zrobić i dalsze wycinanie amazońskiej dżungli i budowanie betonowych miast, zamieszkanych przez setki milionów biedaków, doprowadzi w końcu do prawdziwej tragedii. 

Obok braków łatwo dostępnych, naturalnych złóż energetycznych, ludzkość dotknie poważniejszy brak słodkiej wody pitnej. Zasoby tej wody okażą się w przyszłości bogactwem narodowym porównywalnym do bogactwa naturalnych źródeł energii. Bardzo poważni ludzie ostrzegają nas także przed eksperymentami “in vitro”. Zwolennicy tej metody zapłodnienia wskazują na jej błogosławione skutki dla wielu małżeństw nie mogących doczekać się potomstwa w sposób naturalny. Jednak już sama niemożność naturalnego zapłodnienia powinna nas ostrzegać przed zagrożeniem powielania tej przypadłości u następnych pokoleń. Powielanie osobników chorych lub niepełnosprawnych spowoduje w przyszłości dramat o skutkach niewyobrażalnych.

Już teraz zapotrzebowanie na pielęgniarki w krajach o wysokim poziomie cywilizacji technicznej jest tego zapowiedzią. Zbyt wielka liczba osób chorych z powodu wrodzonych wad i z powodu starości stanie się w przyszłości ciężarem ponad siły wielu społeczeństw. Dawniej sama natura regulowała tę równowagę. Dzisiaj, dzięki znakomitym postępom medycyny, utrzymuje się przy życiu ludzi dotkniętych chorobami, którzy bez pomocy innych nie mogliby żyć samodzielnie. Problemów, jak widzimy, jest wiele, ale zawsze były one naturalnymi towarzyszami ludzkiego życia. Jeżeli zdajemy sobie sprawę z zagrożeń, to ludzie mądrzy, których jest większość, potrafią się zorganizować i pokonać tworzące się zagrożenia.

Nie wolno nam tylko dopuścić do zawłaszczenia rządów przez osobników nieodpowiedzialnych lub zdeprawowanych, Kiedy jeszcze działa prawo i demokracja, to mechanizmy samoregulujące nasze życie społeczne doprowadzą w końcu do homeostazy życia zbiorowego. Kiedy odzyskamy równowagę, to odzyskamy również prawo do realizacji naszego amerykańskiego snu o osobistym sukcesie. Nie możemy więc, jak to robi moja znajoma, marzyć o przespaniu roku 2009, ale musimy otrząsnąć się ze zbiorowej histerii i racjonalnie zachowywać w czasie trwającego kryzysu. Za rok będziemy szykować się na bal sylwestrowy już w dużo lepszych nastrojach.

Do Siego roku!
31 grudnia 2008
www.wojciechborkowski.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama