Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 7 grudnia 2025 04:51
Reklama KD Market

Tusk zwalcza kryzys zaciskaniem pasa

Warszawa – W Polsce nie ma jeszcze kryzysu gospodarczego ani recesji, jest dopiero „spowolnienie”. Według oficjalnej terminologii recesja, czyli cofanie się gospodarki, ma miejsce wówczas, kiedy produkt krajowy brutto (wzrost produkcji towarów i usług) osiąga poziom zerowy. Ale nagłówki gazet dzień po dniu donoszą, że „USA odnotowały największy spadek produktu krajowego brutto od 27 lat”, „Japońska gospodarka spada w przepaść”, „Kolejny dzień spadków na światowych giełdach…” Można więc mówić, że Polska żyje w oparach kryzysu, który wydaje się coraz bliższy.

O tym, że Polska na długo nie mogła pozostać bezpieczną wyspą na wzburzonym morzu, świadczą systematycznie obniżające się prognozy. Początkowo rząd zapowiadał na 2009 r. 3,7%, PKB, ale szybko prognozę zredukowano do 2,8%. W ub. tygodniu prezes Narodowego Banku Polskiego wyraził obawę, że wskaźnik ten może spaść poniżej 2%, a premier Donald Tusk ostatnio wymienił jako pesymistyczną cyfrę 1,7%. Obecnie ekonomiści tę prognozę już uważają nie za pesymistyczną, lecz za realistyczną. A jak będzie naprawdę, zależy od dalszego przebiegu globalnego kryzysu, na który Polska nie ma prawie żadnego wpływu.

Sytuacja nie jest wesoła. Zakończone ostatnio w szwajcarskim uzdrowisku Davos Światowe Forum Ekonomiczne wykazało niebywałą nieporadność i brak zdecydowania w podejściu do kryzysu. Co roku o tej porze do tej górskiej miejscowości zjeżdżają ekonomiści, bankowcy i przedsiębiorcy, by pośród przepychu chwalić się sukcesami, nawiązywać korzystne kontakty biznesowe czy błyskać erudycją. Tak było też przed rokiem, kiedy cała ta pompa i blichtr widocznie przesłoniły chmury zbierające się nad światową gospodarką. A przecież chyba nie trzeba być multimilionerem, czy profesorem nauk ekonomicznych, by wiedzieć, że życie ponad stan i zapożyczanie się ponad miarę dobrze się skończyć nie może.

Tegoroczne forum zakończyło się w tak samo ponurej atmosferze, w jakiej się zaczęło. Panowało przekonanie, że globalny kryzys może się okazać głębszy i trwać dłużej niż dotychczas przewidywano. Ponadto nie ma zgody co do tego, jak z niego wyjść, czy choćby ograniczyć jego dolegliwość.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel zaproponowała utworzenie Rady Gospodarczej Narodów Zjednoczonych na wzór Rady Bezpieczeństwa ONZ do nadzoru rynków. Uznała, że niemiecki model gospodarki społeczno-rynkowej mógłby posłużyć za model przyszłego międzynarodowego systemu finansowego, wobec upadku, jej zdaniem, kapitalizmu anglo-amerykańskiego. Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown uznał, że tylko międzynarodowo skoordynowane działania mogą przynieść rezultaty w wychodzeniu z kryzysu.

Po powrocie z Davos, gdzie na spotkaniu z rosyjskim premierem Putinem zabiegał o poprawę stosunków z Moskwą, Tusk ostro się zabrał za program radykalnych oszczędności. Kolejno wzywał na dywanik członków swego 17-osobowego gabinetu, by w cztery oczy wymóc na nich ograniczenia wydatków wynoszących w sumie niebagatelne 17 miliardów złotych (ok. $5 mld). Aby osiągnąć tę sumę, połączono niewykorzystane rezerwy, odkładane zakupy i cięcia, czyli rezygnację z planowanych projektów. Po miliardzie złotych (ok. $400 mln) oszczędności premier zażądał m.in. od Ministerstw Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Spraw Wewnętrznych, a od resortu obrony aż półtora miliarda.

Będzie to tym trudniejsze, ponieważ premier obiecał, że nie ucierpią na tym emeryci ani poczucie bezpieczeństwa obywateli. Polska może zakończyć swoje misje wojskowe w Czadzie, Libanie i Bośni, ale nie w Afganistanie, gdyż jest to zobowiązanie wobec NATO. Niektóre reformy, które miały rozpocząć się w roku 2009, będą przesunięte przynajmniej o rok. Dotyczy to modernizacji sił zbrojnych, jak i rozpoczęcia pierwszej klasy przez sześciolatków. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamierza zlikwidować 15 placówek dyplomatycznych za granicą. Oprócz tego ministerstwa i inne urzędy państwowe odłożą na lepsze czasy zakup nowych samochodów, mebli i innych sprzętów.

Po posiedzeniu rządu Tusk powiedział, że udało się wypracować oszczędności w wysokości nie początkowo przewidzianych 17, lecz aż 19,7 miliarda złotych ($5,7 mld). „Oczywiście, że były emocje. W niektórych resortach ta praca wymagała szczególnej determinacji, ale mogę mówić o ‘happy endzie’. Wszyscy się wywiązali ze swoich zobowiązań”. Dodał, że nie zamierza zwolnić ministra obrony Bogdana Klicha, którego szczególnie przyciskał do muru podczas spotkania w cztery oczy, budząc spekulacje w mediach, że może zostać zdymisjonowany.

Nie wiadomo jednak, czy wszystkie te posunięcia są legalne. Prezydent Lech Kaczyński polecił Najwyższej Izbie Kontroli zbadanie, czy proponowane przez rząd cięcia nie naruszają ustawy o przebudowie i modernizacji technicznej sił zbrojnych oraz ustawy o modernizacji policji, państwowej straży pożarnej, Straży Granicznej i Biura Ochrony Rządu. Tym bardziej że Tusk przyrzekał, iż cięcia nie zmniejszą ochrony i poczucia bezpieczeństwa obywateli.

Niezależnie od orzeczenia NIK, faktem jest, że poszukiwanie oszczędności w ciężkich czasach jest podyktowane zdrowym rozsądkiem, przynajmniej w skali jednostki i rodzin. Gdy główny żywiciel traci pracę czy ktoś zachoruje, rozsądna rodzina rezygnuje z nabywania artykułów luksusowych, a tylko niemądra kupuje je na kredyt. Natomiast program daleko idących cięć premiera Tuska różni się od projektów dofinansowywania koncernów na krawędzi bankructwa, jaki realizuje amerykański prezydent Obama, czy inni przywódcy Zachodu, którzy powiększają deficyt budżetowy, aby w ten sposób stymulować inwestycje.

Jednak nie wszyscy na Zachodzie pochwalają takie podejście. Francuska minister gospodarki Christine Lagarde ostrzegała, że wykup przez państwo toksycznych aktywów od banków i plany bodźców (tzw. „stimulus packages”) mogą kryzys pogłębić. Oczywiście, jak na razie przynajmniej, sytuacja w Polsce nie jest jeszcze tak trudna jak w innych krajach. Jeżeli zaczną upadać wielkie zakłady pracy i instytucje finansowe, bezrobocie gwałtownie wzrośnie i dojdzie do niepokojów społecznych, same cięcia budżetowe już nie wystarczą.
Są tego już pierwsze objawy. Kryzys czy, jak kto woli spowolnienie, zagląda w oczy coraz większej liczbie rodaków. Pracodawcy tną koszty, w pierwszej kolejności zmniejszając zatrudnienie. Ma zostać zlikwidowanych ok. tysiąca urzędów pocztowych. W opałach jest już cały polski przemysł meblowy w Polsce eksportujący 90% swoich wyrobów do „starej” Europy, która z powodu kryzysu drastycznie zmniejszyła popyt. Grupowe zwolnienia planują m.in. PKO Bank Polski, Telekomunikacja Polska S.A. oraz Narodowy Bank Polski. Upadają cukrownie jak i wiele innych małych i średnich firm, a zmniejszają produkcje i urlopują pracowników takie kolosy jak fabryki samochodów i huty stali.

Niektórzy Polacy do niedawna uważali, że niestraszne widmo bezrobocia, skoro już w maju wyjadą za robotą do zamożnych sąsiednich Niemiec. Zjednoczone Królestwo i Irlandia otworzyły swe podwoje dla pracowników z nowych krajów Unii Europejskiej od chwili jej rozszerzenia w 2004 r., natomiast Niemcy i inne kraje skorzystały z możliwości pięcioletniego odroczenia, które miało się skończyć za trzy miesiące. Ale w Traktacie Akcesyjnym była klauzula, że wobec „nadzwyczajnych okoliczności” okres ten można przedłużyć o dalsze dwa lata. Za takie właśnie okoliczności kanclerz Merkel może uznać obecny kryzys.

Wysoka obecnie wartość dolara amerykańskiego w stosunku do złotówki może sprawić, że Stany Zjednoczone znów będą się kalkulować rodakom wyjeżdżającym do pracy. Od nowego roku za dolara płacon
o nawet ponad 3,50 złotych. Według tego przeliczenia osoba o niedużym przecież miesięcznym zarobku $2000 miałaby 7000 złotych. Ale odległość między Polską i USA, lęk przed Urzędem Imigracyjnym oraz postępujący w Ameryce wzrost bezrobocia nieco przyćmiewają te dobrodziejstwa. To trochę tak jak z oszczędnościami premiera Tuska. Na papierze wyglądają obiecująco, ale jak będzie w praktyce – trudno przewidzieć.
Robert Strybel
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama