Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Banialuki - Ameryka od środka

Do dobrego tonu amerykańskiej polityki należy to, iż odchodząca administracja, a szczególnie prezydent i wiceprezydent, w żaden sposób nie komentują poczynań swoich następców przez mniej więcej rok. O Reaganie nie wypowiadał się Carter, a Al Gore milczał na temat Busha, mimo że w roku 2000 przegrał z nim wybory w sposób mocno kontrowersyjny. Niestety, właśnie okazało się, że były wiceprezydent Dick Cheney ma poważne kłopoty z odejściem na emeryturę oraz przyznaniem się przed lustrem do kresu kariery politycznej.

Cheney udzielił wywiadu internetowemu periodykowi Politico. Głosem niskim i złowróżbnym ostrzegł, że Amerykę niemal na pewno zaatakują terroryści, i to tacy, którzy będą mieli do dyspozycji albo broń nuklearną, albo też biologiczną. Zasugerował też jednoznacznie, że to wzmożone zagrożenie wynika z faktu, iż administracja Baracka Obamy zamierza “zamknąć obiekty szczególnego odosobnienia” terrorystów oraz poniechać stosowania “rozszerzonych metod ich przesłuchiwania”.

W tłumaczeniu na nasze, Cheney, czyli jeden z najmniej popularnych wiceprezydentów w historii kraju, który w czasie ostatnich 8 lat mylił się na niemal każdy ważny temat, twierdzi, iż grozi nam katastrofa, ponieważ nie będziemy nadal nielegalnie więzić ludzi ani też nie będziemy ich torturować. W dodatku do wniosku o zwiększonym zagrożeniu doszedł już w dwa tygodnie po objęciu władzy przez Obamę, zanim jeszcze nowy prezydent zdołał się dobrze przymierzyć do fotela w Oval Office.

Jego brednie odwołują się do taktyki, która na szczęście przestała wpływać na opinie wyborców. Eks-wice usiłuje nas zastraszyć, jednocześnie wieszając psy na – w jego mniemaniu – słabej i uległej administracji, która otworzy drzwi do Ameryki każdemu chętnemu terroryście. Tym samym gwałci wspomnianą powyżej zasadę o cichej emeryturze uprzedniej władzy, dowodząc raz jeszcze, że jest facetem, który już dawno rozstał się z jakimkolwiek politycznym savoir-vivrem. Podobno nawet jego bliscy znajomi są przekonani o tym, że zmienił się on nie do poznania po zamachach terrorystycznych w 2001 roku i zaczął zdradzać objawy obsesyjno-spiskowe, które zaprowadziły go do postaw w zasadzie kompletnie sprzecznych z konstytucją.

Zastanawiam się, czy Dick Cheney kiedyś otrzeźwieje – najlepiej w miarę szybko – i przyjmie do siebie wiadomość, że nic już od niego nie zależy i że może spokojnie oddać się bez reszty zajęciom bardziej korzystnym dla emeryta – grze w golfa, robieniu na drutach przy kominku lub strzelaniu ze śrutówki do przyjaciół w czasie polowania na kuropatwy. Jego katastroficzne ostrzeżenia, w kontekście fatalnych doniesień ekonomicznych, nikomu nie pomagają i są po prostu głupie. Cheney stwierdził w wywiadzie, że gdy za jakieś 20 lat odtajnione zostaną odpowiednie dokumenty, przekonamy się, jak wielkie sukcesy w walce z terrorem odnosił zarówno on, jak i jego współpracownicy. Być może. Obawiam się jednak, że z tychże samych dokumentów dowiemy się, że pan wiceprezydent po prostu nagminnie łamał prawo – zarówno lokalne, jak i międzynarodowe. A wtedy powody, dla których uznał kryminał za uzasadniony, przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.

Jak już kiedyś w tym miejscu wspomniałem, jeśli walka z terroryzmem zmusi Amerykę do porzucenia zasadniczych kanonów praworządności, jeśli będziemy musieli stosować pozaprawne środki przemocy, tortury, tajne więzienia i podejrzane ekstradycje, wojna z ekstremistami będzie od razu z definicji przegrana. Faktu tego Dick Cheney nigdy nie rozumiał i nadal nie rozumie.
Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama