Po dwudziestu pięciu latach nieustannej ofensywy konwersja świata w globalną wieś wyraźnie się zatrzymała. Największy wpływ na ten stan ma chyba kryzys, pochodzący z Ameryki, kraju myślącego nawet teraz o nacjonalizacji własnych banków.
Jeśli brytyjscy robotnicy głośno domagają się, żeby miejsca pracy w ich kraju były tylko dla nich, najwyższy czas, aby polskie stocznie dawały pracę tylko polskim robotnikom. Pat Buchanan pisze o pomocy gospodarczej, przyjętej przez Izbę Reprezentantów i Senat, zwracając uwagę, że ustawa zawiera klauzulę powiadającą, że w pracach publicznych, które będą finansowane na poziomie $789,5 biliona dolarów, mają być użyte tylko amerykańskie surowce i produkty.
Buchanan podpiera swoje myśli tygodnikiem „Economist”, wydawanym w Londynie. W jednym z ostatnich wydań tygodnika, tytuł „powrót gospodarczego nacjonalizmu” bije w oczy z okładki. To jest to, co Buchanan lubi: nacjonalizm i patriotyzm. Jeśli kontrakty handlowe nie trafią do Europy, na co stary świat może zareagować jakimś odwetem, jak powiada ten doświadczony komentator, to ludzie nazywający siebie Europejczykami będą musieli dobrze zastanowić się zanim rozpoczną wojnę handlową z Ameryką, nastawioną populistycznie i nacjonalistycznie.
Jego zdaniem, Ameryka znajduje się w decydującym punkcie historii – albo dalej iść ku globalnej wiosce, albo przywrócić sobie tożsamość narodową. Po serialu zatytułowanym „Bush-Clinton-Bush”, trwającym dwadzieścia lat, Stany Zjednoczone są oczywiście krajem uprzemysłowionym, ale z pustką gdzieś po środku, krajem zależnym od zagranicznych dostawców. Efektem polityki wolnego handlu jest to, że starannie ukrywając wstyd Ameryka musi grzecznie zapukać do drzwi Pekinu i z całym szacunkiem prosić o pożyczkę.
Brytyjski tygodnik najwyraźniej uaktualnił swoje ekonomiczne myślenie (patrz wyżej o brytyjskich robotnikach), dopuszcza nacjonalizację banków i pisze, że ogarnięci paniką robotnicy na całym świecie domagają się pomocy państwa. I ta pomoc jest im udzielana. Jedynym wyjątkiem są polscy stoczniowcy, którymi rząd, niby polski, przestał się interesować dla zasady, pozostawiając ich samym sobie.
Po Waszyngtonie krąży wiele niesprawdzonych opinii, pisze „Washington Post”, o rozwiązaniach, nad którymi mają się zastanawiać członkowie administracji Obamy, to znaczy nacjonalizacji, utworzeniu banku „toksycznych aktywów”, czy też zastosowaniu rządowych gwarancji w całej pełni. Zdaniem dziennika, propozycja sekretarza skarbu Geithnera o utworzeniu publiczno-prywatnego funduszu inwestycyjnego niszczy zasadność potencjalnych rozwiązań administracji. Wydaje się, że oferta sekretarza skarbu świadczy, że administracja nie ma gotowego, definitywnego rozwiązania. Krótko mówiąc, na razie administracja podaje koncepcję, podczas gdy banki potrzebują planu. Obecny kryzys jest z gatunku zjawisk gospodarczych, które zdarzają się raz na sto lat, a w takich sytuacjach najpilniejsze jest techniczne wyprowadzenie „toksycznych długów” z ksiąg bilansowych w bankach.
Należy oczywiście oczekiwać krytycznej oceny przyjętego pakietu pomocy w wysokości prawie $800 bilionów, szczególnie od dziennika „Wall Street Journal”. W rozmowie nagranej na wideo podkreśla się, że prezydent i administracja niezbyt dobrze wyjaśniają, jakie cele zamierzają osiągnąć przez wprowadzenie stymulatorów oraz że nie całkiem udaje się im przekonać społeczeństwo, że pomoc wywrze oczekiwany wpływ na gospodarkę i popyt (zakupy konsumenckie). Jak powiada jeden z rozmówców, za taką pomocą kryje się mnożnik Keynesa (Keynesian multiplier), znana z poprzedniej epoki teoria interwencji/pomocy państwa w sprawach gospodarczych.
W stosunku do tego, co dzieje się w Polsce, krytyka posunięć gospodarczych rządu jest tym bardziej uzasadniona, że główne figury rządowe (premier, minister finansów, minister gospodarki) nie mają żadnych propozycji do przedłożenia społeczeństwu. To się dzieje w sytuacji, gdy w styczniu polskie bezrobocie ocenia się jako bliskie jedenastu procent. Tej oceny nikt właściwie nie bierze poważnie, bo inne wyliczenia pokazują, że jest znacznie wyższe. Tymczasem ze strachem wierzy się w wielkość wzrostu amerykańskiego bezrobocia w styczniu – ogółem 600 000 osób.
Tak więc w przestrzeni transatlantyckiej zaczynają się odbijać echa nacjonalizmu i nacjonalizacji. Stany Zjednoczone i Zjednoczone Królestwo mają tyle własnych banków, że poddanie pod zarząd państwowy jednego czy drugiego (jak Fannie Mae i Freddie Mac w Ameryce) nie spowoduje politycznego wrzasku, że jest to zamach na wolny rynek.
Gorzej natomiast jest z Polską. Jest w tym kraju jakiś system bankowy, ale prawie wszędzie ludzie pytają, czyją właściwie własnością jest ten system? Tylko cztery banki mają polski kapitał i tylko te można uznać za polskie. Pozostałe są bankami obcymi, działającymi w tym kraju – w czasie obecnego kryzysu – dla ratowania spółek-matek mieszczących się gdzieś na świecie. To dlatego z Polski wyprowadzono 80 miliardów złotych drugi rok z rzędu, jedną połowę legalnie, drugą – nielegalnie. „I nikt nie śmie nazwać tego zdradą”.
W okresie od listopada do stycznia przez Polskę przeszła fala niedopuszczalnej manipulacji informacją, generalnie w kwestiach finansowych, szczególnie zaś w zakresie sporządzania budżetu. Istnieją opinie, wg pewnych ekonomistów, że właściwie Polska nie ma budżetu na obecny rok, bo brak w nim składników wyrażających jakąś strategię gospodarczą, której zresztą też nie ma, co pokazuje sprawa stoczni i kilku innych dziedzin.
Ta manipulacja informacją trwa nadal a prowadzi ją sam polski premier – w kwestii wejścia Polski do systemu walutowego euro.
Wiadomo bowiem, wbrew zapewnieniom szefa rządu oraz kilku innych mizernych graczy, że w warunkach kryzysu żaden kraj nie może sobie pozwolić na zmianę waluty, bo może doprowadzić do totalnej ruiny i chaosu gospodarczego. Pod uwagę należy wziąć rzeczywistość, czyli wielkość zasiłku dla bezrobotnego, wielkość rent socjalnych i chorobowych oraz poziom najniższych emerytur. Proporcja jest taka: wymienione wypłaty mają poziom 500 złotych miesięcznie, po przejściu na euro (1 do 5) będzie to sto euro.
W warunkach ciągłej polskiej biedy, teraz pogłębionej kryzysem, nikt w Polsce nie wyżyje za sto euro miesięcznie.
PS. Jak się państwu podoba weterynarz jako wiceminister sprawiedliwości u Andrzeja Czumy?
Źródła:
– o pomocy gospodarczej Izby Reprezentantów i Senatu: $789,5 biliona z klauzulą wykorzystania tylko amerykańskich produktów, ew. wojny handlowej z Europą, gospodarczy nacjonalizm, artykuł „Buy American – or Bye-Bye America”, zamieszczony na Internecie z datą 10 lutego, autor Patrick J. Buchanan; tygodnik „Economist”, wydanie na 5 lutego, artykuł redakcyjny „The Return of Economic Nationalism”,
– o administracji bez definitywnego rozwiązania w sprawie wykorzystania pakietu pomocy: sekretarz skarbu proponuje publiczno-prywatny funduszu, inwestycyjny, za „Washington Post”, wydanie na 11 lutego, artykuł redakcyjny „An Unfinished Product”, str. A18,
– o braku wyjaśnień ze strony administracji na temat celów do realizacji i wpływu na gospodarkę, za dziennikiem „Wall Street Journal”, opinia redakcji w rozmowie Jamesa Freemana i Dana Hinningera, „Keynesian Stimulus?”, nagranie wideo z 12 lutego,
– o sprawach polskich: materiały własne.
Andrzej Niedzielski
Niedokończona globalizacja
- 02/24/2009 11:45 AM
Reklama








