Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Pączkowy amok w Stanach Zjednoczonhych - Polonica w mediach USA i świata

Jak zwykle o tej porze roku Amerykę ogarnia zdumiewająca pączkowa gorączka - czego dowodzą liczne doniesienia publikowane aktualnie przez media w różnych częściach USA. Ale szaleństwo na punkcie tego polskiego specjału nie dochodzi chyba w żadnym zakątku kraju do rozmiarów obsewowanych w mocno jeszcze polskim miasteczku Hamtramck w stanie Michigan. Doniesienia dziennika „Detroit Free Press” o powszechnym entuzjaźmie mieszkańców owej detroickiej enklawy dla pączków stoją - co warto odnotować - w jaskrawej sprzeczności z ponurą wizją z łamów prestiżowego pisma „Forbes”, które umieściło Hamtramck na 7. miejscu „najszybciej umierających miast Ameryki”. , Cóż, chyba prędzej niż w wyniku obecnego kryzysu finansowego można w tam wyzionąć ducha z powodu przejedzenia się pączkami – zgadujemy z relacji autorstwa Billa McGraw pt. „Paczki fans belly up to Hamtramck bars”.

Opisuje on, jak nad zakładami samochodowymi w dzielnicy znanej kiedyś pod nazwą Poletown wschodzi słońce, a w pobliskim Hamtramck budzi się do życia Joseph Campau Street, centralna ulica miasteczka. W lokalnych barach zapalają się pierwsze światła, a długa kolejka klientów stoi już przy piekarni i rozciąga się aż do następnej przecznicy. Paczki Day is here! - głosi autor nadejście nowoorleańskiego święta Mardi Gras w wersji Pasa Rdzy. Śmierć od pączków? - pyta i wyjaśnia rzecz w trakcie porannej wizyty w barze, gdzie przygrywając sobie na gitarze solista Jotown pakuje pączki do każdej piosenki śpiewanej z małej sceny. O godzinie 10:00 ma ją przejąć znana lokalna grupa polkowo-rockowa Polish-Muslims. Oprócz Polskich Muzułmanów w drodze do New Dodge znajdują się dziewczyny z formacji Bud Girls, a w lokalu, gdzie akurat instaluje tymczasowe studio radiowe, roznosi się zapach gotujących się powoli pierogów, kiełbasy i kapusty. Strażacy z Hamtramck sprzedają pączki, zaś w samo południe ma odbyć się konkurs ich jedzenia na wyścigi. Przed rokiem jakiś facet wepchnął w siebie w ciągu paru minut aż 26 sztuk – donosi reportażysta.

- Umarł parę godzin później - śmieje się Jotown.
W New Dodge nie będzie tym razem powtórki jednego pomysłu sprzed roku: pączków zawierających Jagermeister, gęsty trunek wyglądający, a w przypadku ludzi w wieku powyżej 30 lat - jak zaznacza red. McGraw - również smakujący tak jak olej samochodowy typu 10W30.
- To była nowinka, ale nie poszło z nią tak dobrze - powiedziała w wywiadzie dla „Wolnej Prasy” Cathie Gordon, prowadząca bar do spółki z mężem.
O godz. 7:36 rano autor tekstu obserwuje różnych miłośników pączków wynoszących je całymi pudełkami z New Palace Bakery. Każdy nich przysięga, że kupił to nie dla siebie, lecz dla znajomych - informuje McGraw.
- Zabieram je tam, gdzie kiedyś pracowałam - powiedziała 64-letnia Connie Zwierzchowski z Hamtramck, taszcząca 3 i pół pudełka polskich słodkości z piekarni. - Do „Detroit Legal News” w Troy.
„Oczywiście, Connie...” - potakuje autor z wyraźnym powątpiewaniem.
Pani Zwierzychowski jest - dowiadujemy się - weteranką pączkowego święta. Obserwowała jak w miarę upływu czasu nieśmiałe obchody Paczki Day urosły do rangi drugiego St. Patrick's Day, przy pomocy producentów piwa i innych alkoholi oraz dzięki mediom.
- To się zmieniło - powiedziała Zwierzychowski w zakończeniu cytowanego kawałka - Obejmuje to więcej ludzi. Kiedyś były to tylko piekarnie. Teraz są bary i wszyscy. Ale to dobra zabawa.
Tekst opublikowany również w internecie pobudził do dopisania własnych komentarzy całkiem liczne grono czytelników, a niektórych warto tutaj zacytować. „Widzę, że jutro wzrośnie w Detroit liczba sekcji zwłok...” - stwierdza niejaki ripvanwi. „Ahhhh, nie ma nic lepszego z rana od ciepłego pączka ze śliwką w środku i zimnego piwa” - rozczula się jkru55. „Weź pączka, idź i usiądź sobie we wcześnie otwieranym barze w Hamtramck. I namocz go w piwie” - radzi myownspin.
Podczas gdy w skazanym (przez ekspertów z „Forbes”) na ekonomiczną zagładę Hamtramck panowała pączkowa radość, smutne wieści napłynęły z pobliskiego Toledo w stanie Ohio. W swej relacji z też kiedyś mocnego skupiska Polonii red. Janet Romaker ubolewa na łamach gazety „The Blade”, że ciężkie czasy zmniejszyły zapotrzebowanie na pączki. Wprawdzie w sklepach dzielnicy Polish Village przy ulicy Lagrinka spodziewano się sprzedania w Tłusty Wtorek 1.300 tuzinów pączków, to jednak jest to o 200 tuzinów mniej niż rok temu - dowiadujemy się z relacji pt. „Paczki push scaled back”. Wiceprzewodnicząca Lagrange Village Council Beth Lewandowski wyjaśniła, że pączkowe zamówienia zmalały z powodu zaniepokojenia ludzi stanem ekonomii. Rada Lagrange sponsoruje co roku Paczki Day, czy raczej dni pączków, obchodzonych w Toledo od niedzieli do wtorku. Ludzie po prostu nie kupują tyle pączków co kiedyś, ponieważ widocznie mają o wiele ważniejsze rachunki do popłacenia - stwierdziła lokalna aktywistka.
Darek Jakubowski
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama