Niełatwo ścierpieć rolę drugiego bramkarza. Bycie trzecim jest już jak zesłanie do karceru. Dlatego zsuwający się w hierarchii Manchesteru United Tomasz Kuszczak stanie być może przed najtrudniejszą decyzją w karierze.
Jego drużyna w częściowo rezerwowym składzie, bez odpoczywającego bramkarza Edwina van der Sara, zdobyła w niedzielę drugie w sezonie trofeum - Puchar Ligi Angielskiej, ale między słupkami stanął Ben Foster. I został bohaterem. Po dogrywce oglądał na iPodzie - słynny już nowatorski pomysł trenera Erika Steele'a - jak rzuty karne zwykli wykonywać rywale z Tottenhamu. Chwilę później obronił strzał Jamiego O'Hary.
Przez 120 minut poprzedzających serię karnych również interweniował świetnie. Przyciągał uwagę pewnością siebie, wręcz charyzmą.
Anglia rozskakała się z radości. Przyszłość Fostera jest tam sprawą narodową, bo reprezentacja kraju od lat cierpi z powodu patałachów w bramce. Rozanielony trener Alex Ferguson natychmiast obwieścił, że wreszcie Anglia znalazła golkipera nieprzeciętnego, dorównującego talentem sławnym kolegom z pola.








