Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Co dla Kuszczaka zabrzmiało jak wyrok skazujący.

Zaciekle ambitny polski bramkarz, choć zazwyczaj ślęczał na ławce rezerwowych, dotąd nie miał powodów, by lamentować nad swoim losem. W obu poprzednich sezonach rozegrał na w legendarnym klubie kilkanaście meczów, współpracował z żywym trenerskim pomnikiem Aleksem Fergusonem, był mimo wszystko pełnoprawnym członkiem drużyny sięgającej po mistrzostwo Anglii oraz Puchar Europy, czyli najcenniejsze trofeum w klubowym futbolu. Bycie rezerwowym też niekiedy przynosi chwałę. Kuszczakowi przynosiło.


27-letni Polak cierpliwie czekał, aż karierę zakończy wiekowy van der Sar. Chciał między słupkami Manchesteru stanąć na stałe. Na jego nieszczęście, w bieżącym sezonie holenderski bramkarz (w październiku skończył 38 lat) zamiast się w zgodzie z naturą wreszcie prędko zestarzeć, osiągnął życiową formę. Broni perfekcyjnie, bije rekordy wszech czasów (od 1302 ligowych minut nie puścił gola), wcale nie planuje rychłej emerytury.


Równocześnie zza pleców Kuszczaka wychynął rok młodszy Foster. Długo odmierzał stracony czas w prowincjonalnych klubikach niższych lig, załamywał się - jak wspomina - że skoro Stoke City nie widzi w nim talentu i notorycznie go wypożycza, to tym bardziej nie dostrzeże go bardziej znaczący zespół. A potem, już po transferze do Manchesteru, bez przerwy się leczył, musiał wykaraskać się z dwóch poważnych kontuzji kolana.


Aż przyszedł bieżący sezon, podczas którego stopniowo wypychał z ławki rezerwowych Kuszczaka. Ostatnio wydarł mu miejsce w Pucharze Anglii oraz Pucharze Ligi Angielskiej (tam Ferguson wystawia wielu zmienników) - od grudnia zagrał w pięciu meczach tych rozgrywek, przy zaledwie jednym Polaka. Co gorsza, ów mecz - z Derby - był jedynym przegranym przez MU od miesięcy.


Kuszczak nie tyle popełnia błędy - choć popełnia, vide spotkanie z Blackburn, co wypada zazwyczaj przeciętnie. To mało jak na standardy Manchesteru United, który mierzy w pięć trofeów. Fergusona satysfakcjonują wyłącznie piłkarze najwyższej klasy światowej, on między słupki nie chce wstawiać łapacza - nawet klasowego, o imponującym refleksie - lecz panującego nad polem karnym przywódcę całej defensywy.


Nie wiadomo, czy trener Manchesteru już wie, że osobowość godną następcy van der Sara odnalazł w Fosterze. Być może na razie usiłuje go zainspirować do cięższej pracy. Ale o Kuszczaku nigdy nie powiedział, że widzi w nim „bramkarza na następnych 10 lat”. Owszem, swego czasu również go chwalił. Niestety, nikt już nie pamięta kiedy. Foster ewidentnie zachwiał klubową hierarchią golkiperów, to on usiadł na ławce we wtorkowym szlagierze Ligi Mistrzów z Interem Mediolan. Przy okazji zyskał dodatkowy atut - stał się nadzieją dla reprezentacji Anglii, zresztą komplementów nasłuchał się już również od selekcjonera Fabia Capella.


Kuszczak wpadł w poważne tarapaty. Bycie drugim z wiarą w niechybną nominację na pierwszego radykalnie różni się od bycia trzecim z nadzieją na pozycję drugiego. Trzeci bramkarze są, poza wyjątkami, anonimowi, z prawdziwego futbolu właściwie znikają. Co Polak powinien zrobić? Chyba nie liczyć, przepraszam za taką sugestię, na kruche zdrowie Fostera? Podjąć walkę, lecz zarazem ryzykować długą przerwę w grze? Opuścić Manchester i poszukać innego klubu? Niewykluczone, że polski bramkarz stanie wkrótce przed najtrudniejszą decyzją w karierze.


iPoda, który by mu pomógł ją podjąć, chyba jeszcze nie wynaleziono.


Rafał Stec

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama