Ciotka prezydenta Obamy, nielegalna imigrantka z Kenii, powróciła do swego mieszkania w bostońskim kompleksie dla ubogich, gdzie przygotowuje się do przesłuchania w sądzie imigracyjnym.
Kiedy jej związki z Barackiem Obamą zostały ujawnione pod koniec ubiegłorocznej kampaniii prezydenckiej, Zeituni Onyango stała się ośrodkiem zainteresowania mediów. Skryła się wówczas w domu swoich kuzynów w Cleveland.
Podobno uczestniczyła w inauguracji Obamy, po czym wróciła do Bostonu, by po raz trzeci walczyć o pozostanie w Stanach Zjednoczonych. Pierwszy nakaz deportacji Onyango dostała w 2004 roku.
Ta wysoka, szczupła pięćdziesięciokilkuletnia kobieta jest przyrodnią siostrą ojca Baracka Obamy, z którym obecny prezydent USA widział się tylko raz. Obama senior zginął w wypadku samochodowym w 1982 roku.
Prezydent poznał ciotkę w czasie wycieczki do Kenii. Wspomniał o niej w swej książce z 1995 roku pt. "Dreams from My Father".
Kobieta, którą Obama zwał cioteczką Zeituni, znów stała się obiektem zainteresowania. Jej sprawa będzie swego rodzaju testem dla prezydenta. Zwolennicy ograniczenia nielegalnej imigracji z uwagą obserwują, czy Obama dostosuje się do praw imigracyjnych. Rzecznik Białego Domu za- pewnia, że prezydent nie ingeruje w tę sprawę i wierzy, że powinna przebiec w taki sam sposób, jak w każdym innym przypadku.
Billboardy z hasłami "Great sex: Gods way" wzniesiono na wiejskich drogach w Alabamie ku oburzeniu znacznej części mieszkańców powiatu Cullman, tak konserwatywnego, że nawet piwa nie można tu kupić legalnie. Mimo to pastor kościoła Daystar, Jerry Lawson, w ten sposób promuje serię nabożeństw poświęconych życiu płciowemu.
Były kierowca ciężarówki, a obecnie ewangelista, głosiciel Pisma Świętego na postojach dla ciężarówek, oddaje nastroje miejscowej ludności mówiąc, że "gadanie o seksie nie zaprowadzi nikogo do nieba".
Seks zdaje się być ostatnim krzykiem mody w ewangelikańskich kościołach, prowadzonych przez wysportowanych, młodych, dobrze ubranych pastorów. Niedawno sporo hałasu narobił Ed Young z kościoła Fellowship w Dallas wzywając wiernych do odbywania stosunków płciowych 7 dni w tygodniu celem umocnienia małżeństwa.
Przynajmniej 13 firm, które dostały federalne pieniądze na poprawę swej sytuacji finansowej z programu TARP zalega ze zwrotem federalnych podatków na łączną kwotę $220 milionów. Izbowy Komitet Środków i Sposobów wyjaśnia, że banki i inne firmy finansowe uczestniczące w TARP były zobowiązane do podpisania oświadczenia, że zapłaciły wszystkie podatki. Departament Skarbu nie wymagał, by przedstawiono mu podatkowe dokumenty.
Specjalny inspektor generalny programu TARP, Neil Barofsy, wyjaśnia, że jeśli szefowie tych firm podpisali oświadczenia wiedząc, że zalegają z podatkami, to prawdopodobnie dopuścili się czynu przestępczego.
Wypada zaznaczyć, że pieniądze z TARP otrzymało 470 firm. Ile z nich zalega z podatkami? Nie wiadomo. Podkomitet Środków i Sposobów sprawdził zaledwie 23 banki i instytucje finansowe.
Biuro Podatkowe (IRS) domaga się zwrotu wszystkich należnych mu pieniędzy. Wygląda na to, że odbiorcy TARP zapłacą podatki z pieniędzy federalnych, a więc podatnika.
Republikanka z Minnesoty, kongr. Michele Bachman, pragnie, by wszyscy mieszkańcy jej stanu byli "uzbrojeni i niebezpieczni, gdyż muszą walczyć z planem prezydenta Obamy o redukcji globalnego ocieplenia".
Występując w programie radiowym WWTC 1280AM Bachman wyznała: "Chcę, by ludzie zaczęli się zbroić, ponieważ musimy się bronić. Thomas Jefferson powiedział, że od czasu do czasu rewolucja jest dobrą rzeczą. Musimy przygotować się do ostrej walki, jeśli nie chcemy stracić naszego kraju".
Bachman powiedziała słuchaczom, że jest "zagranicznym korespondentem na linii wroga" i jako taka wysyła mieszkańcom Minnesoty ostrzeżenia, by "dokładnie poznali łajdackie posunięcia Waszyngtonu".
Wcześniej Bachman zachęcała do silnego oporu przeciw Barackowi Obamie. Wzywała do "zrobienia wszystkiego, co możliwe, by pokrzyżować plany demokratów i na zawsze zabezpieczyć władzę republikanom".
Jay Leno gościł w swoim programie byłą sekretarz stanu USA Condoleezzę Rice. Na pytanie, czy tęskni za swoją pracą, uważa, że nie rozumiano prezydenta Busha i czy Cheney powinien wstrzymać się z krytycznymi wypowiedziami na temat administracji Obamy, Rice powiedziała, że zgadza się ze swym byłym szefem, co do tego, że ich następcom w Białym Domu należy się "lojalność i milczenie".
Pracę w administracji Bu-sha podsumowała: "Rządziliśmy tak, jak uważaliśmy, że zrobimy to jak najlepiej. Pewne rzeczy udały się, inne nie. Teraz szanse mają nasi następcy. Zgadzam się z prezydentem (Bushem), że powinniśmy zachować lojalność i milczenie, ponieważ wiem, co to znaczy, gdy ludzie czepiają się, nie wiedząc naprawdę o co chodzi. Znam tych ludzi (nową admnistrację). To ludzie dużej klasy. Kochają swój kraj. Najprawdopodobniej nie będą podejmować takich samych decyzji jak my, wierzę jednak, że zrobią to, co uważają za najlepsze rozwiązanie dla kraju. Jeśli zwrócą się o poradę to jej udzielę i zatrzymam to dla siebie".
Kablowy Fox News, który bije rekordy oglądalności od czasu wyborczego zwycięstwa Baracka Obamy, po wtorkowej konferencji prasowej prezydenta na całego zaczął straszyć społeczeństwo nadchodzącym socjalizmem, komunizmem a nawet faszyzmem. Równocześnie Fox broni multimilionowych premii dla egzekutywy AIG, firmy ubezpieczeniowej, uratowanej przed upadkiem dzięki rządowemu programowi TARP, z którego dostała 170 mld.
dolarów.
Prezenterka Fox Business Network, Dagen McDowell, skrytykowała narzucanie wysokiego podatku na premie, porównując podjęte przez Izbę Reprezentantów próby odebrania tych pieniędzy z przemocą seksualną. "Jeśli znajdziesz się w jednym łóżku z Wujem Samem, to obedrze cię do naga, skrępuje łańcuchem, przywiąże do łóżka i zrobi ci zdjęcia, po czym włoży je na internet. I właśnie takie zachowanie dziś obserwujemy".
Po kilkudniowej ciszy poprzedzonej serią gaf przewodniczący Krajowego Komitetu Republikańskiego Michael Steele powrócił przed telewizyjne kamery.
W rozmowie z Donem Lemon z CNN Steele oświadczył, że rozważa możliwość ubiegania się o prezydenturę, a jego głośna konfrontacja z gospodarzem programu radiowego, Rushem Limbaugh, była z góry ukartowaną strategią.
Steele naraził się Rushowi mówiąc, że nie jest on politykiem, a tym bardziej liderem Partii Republikańskiej, lecz zdolnym gospodarzem programu rozrywkowego. Został za to ukarany. Limbaugh nie pozostawił na nim suchej nitki. Następnego dnia Steele publicznie przeprosił Rusha. Teraz twierdzi, że chodziło mu o poznanie, kto jest z nim, a kto przeciwko.
Steele pomyśli o ubieganiu się o wejście do Białego Domu, jeśli "Bóg będzie sobie tego życzył". Prócz Boga zapyta również żonę i dzieci, co o tym myślą.
Ulubieniec ultraprawicy, Rush Limbaugh, szuka okazji do siania niepokoju o przyszłość Ameryki pod wodzą Baracka Obamy. W tym celu bawi się w "pomyłki". Pomyłkowo Obama tak silnie kojarzy mu się z dyktatorem Zimbabwe, Rogerem Mugabe, że ma trudności z zapamiętaniem nazwiska prezydenta i zwie go Barackiem Ogabe lub Barackiem Mugabe.
Limbaugh, którego program jest jednym wielkim krzykiem, przedstawia wyjątkowo zrównoważonego Obamę jako człowieka czerpiącego energię z "olbrzymich pokładów gniewu".
Ustawodawcy z ośmiu stanów chcą, by odbiorcy kuponów żywnościowych, świadczeń dla bezrobotnych i dla ubogich, poddawali się testom na obecność narkotyków w organizmie. Jest to szczególnie ważne teraz, gdy sytuacja ekonomiczna kraju zmusza coraz więcej ludzi do korzystania z rządowej pomocy. Argumentuj
Minął tydzień
- 03/28/2009 03:24 AM
Reklama