Dzień po wizycie w CIA prezydent Barack Obama pozostawił otwartą furtkę na postawienie w stan oskarżenia osób odpowiedzialnych za torturowanie więźniów, przy czym decyzję tę oddaje do uznania prokuratora generalnego USA, Erica Holdera.
Obama wyraził gotowość poparcia kongresowego dochodzenia w sprawie obowiązującego za administracji Busha programu zatrzymań osób podejrzanych o terroryzm, pod warunkiem, że będą w nim uczestniczyć przedstawiciele obu partii. Prezydent obawia się, że nagłośnienie i upolitycznienie śledztwa ograniczy zdolność rządu do skutecznej walki z terroryzmem. Obama podkreślił, że generalnie jest zwolennikiem patrzenia w przyszłość, bez oglądania się na przeszłość
W poniedziałek, po kilku dniach publicznej debaty na temat ujawnienia tzw. memorandum o torturach prezydent Barack Obama upewniał pracowników CIA, że doskonale rozumie niepokój, jaki część z nich odczuła, gdy wydał zakaz stosowania brutalnych technik przesłuchań. Obama podkreślił, że będzie chronił tajnych sekretów państwa, a opublikowanie dokumentów o torturach było "wynikiem sprawy sądowej", która nie pozostawiła administracji pola do manewru.
"Rozumiem jak się czujecie, gdy jesteście proszeni o ochronę Amerykanów przed ludźmi bez skrupułów, którzy z zadowoleniem zabijają niewinnych. Al-Kaida nie jest ograniczana konstytucją", powiedział Obama podczas swej pierwszej wizyty w siedzibie CIA w Langley, Va.
Zaznaczając, że zdaje sobie sprawę, iż krytycy zarzucają mu naiwność z powodu opublikowania technik interrogacyjnych, prezydent powiedział: "To co czyni Stany Zjednoczone krajem wyjątkowym i co sprawia, że wy jesteście wyjątkowi, to fakt, że staramy się utrzymać nasze wartości i ideały nawet wtedy, gdy nie jest to proste. Wasza i moja praca będzie nieco trudniejsza. I to jest w porządku... Wierzę, że pokonamy wrogów, ponieważ jesteśmy po lepszej stronie historii".
Wizyta Obamy w CIA miała miejsce w dniu, w którym nasiliły się krytyki lewicy i prawicy w związku z ujawnieniem metod interrogacyjnych przygotowanych przez Departament Sprawiedliwości za administracji Busha.
Demokratów oburza decyzja Obamy o niewytaczaniu spraw karnych ludziom, którzy stosowali tortury. Republikanie, łącznie z byłym wiceprezydentem, Dickiem Cheney, zarzucają prezydentowi, że rezygnacja z tzw. rozszerzonych technik przesłuchań zwiększa prawdopodobieństwo terrorystycznych ataków w przyszłości. W obronie tortur stanął też były szef CIA, Michael Hayden, i były prokurator generalny, Michael Mukasay. Obaj wyrazili opinię, że ujawnienie tych technik osłabia bezpieczeństwo USA.
Zwolennicy jawności działań rządu są zdania, że ludzie Busha krytykują Obamę ze strachu o własną skórę. Prezydent powiedział, że nie będzie karał agentów CIA, lecz nie wspomniał słowem o autorach opinii prawnej uzasadniającej stosowanie tortur. Zwracają uwagę, że gdyby tortury przynosiły takie wyniki, jakie sugeruje Cheney i inni, to nie byłoby potrzeby podtapiania Khalida Sheika Mohammeda (autora ataku 9/11) aż 186 razy, ciągle z tą samą nadzieją, że ujawni ważne informacje.
Niechęć do wszczynania procesów przeciw autorom lub zleceniodawcom tortur szef personelu Białego Domu, Rahm Emanuel, tłumaczy brakiem czasu i energii na rozprawianie się z tym, co minęło. W podobnym tonie nowy dyrektor CIA, Leon Panetta, przedstawił prezydenta Obamę swoim pracownikom. "Nadszedł czas na refleksę, nie na odwet. Wierzymy, że obrona kraju nie wyklucza ochrony naszych wartości. I właśnie to robimy. Rozważanie przeszłości ogranicza zdolność skupienia się na teraźniejszości i przyszłości".
Prezydentowi zgotowano entuzjastyczne przyjęcie. Tysiąc osób wzniosło radosne okrzyki, gdy wszedł na salę. Witano go niczym gwiazdę rocka. Machano magazynami i książkami z podobizną Obamy. (CNN,HP – eg)
Prez. Obama w CIA - Uchyla furtkę do śledztwa
- 04/26/2009 08:07 AM
Reklama








