Ubiegłego lata, odpowiadając na doniesienia kierowców o ogniskach pod wiaduktem w Nashville, policja odkryła kilkadziesiąt bezdomnych osób, mieszkających na publicznych terenach wzdłuż rzeki Cumberland.
Rozkaz opuszczenia obozowiska został wstrzymany przez burmistrza miasta, demokratę Karla Deana, który uznał, że zanim ludzie będą zmuszeni do zwinięcia manatków, trzeba im znaleźć pomieszczenia.
Minął rok. Mieszkania znaleziono zaledwie dla kilku osób. Dziś lokalne, niedochodowe organizacje obsługują miasto namiotów. Przywożą przenośne toalety, wywożą śmiecie, sprowadzają lekarzy i dentystów. Pracownicy socjalni udzielają rad. Ochotnicy znoszą drzewo.
Nashville jest jednym z kilku amerykańskich miast, które zadbały o obozy zamiast je likwidować. Z lokalnymi wypełnionymi po brzegi schroniskami, dla bezdomnych nigdzie indziej nie ma miejsca.
Miasto dysponuje zaledwie 765 łóżkami w schroniskach. Bezdomnych jest ponad 4 tysiące. Liczba ta rośnie z powodu bezrobocia i odbierania domów przez banki.
Na Florydzie powiat Hill- sborough rozważa propozycję katolickiej organizacji charytatywnej o otwarciu w Tampa miasta namiotów dla ponad 200 ludzi.
Liczące 175 tysięcy mieszkańców Ontario, położone w odległości 40 mil na wschód od Los Angeles, zapewnia ochronę i podstawowe usługi miejskie dla obozu bezdomnych, rozbitego na publicznych terenach.
Kościół w Lecey w stanie Waszyngton zorganizował miasteczko namiotów na własnym parkingu.
Rada miejska w Ventura w Kalifornii odwołała zakaz spania w samochodach.
Po latach regularnego rozbijania skupisk bezdomnych władze Sacramento powołały grupę zadaniową do wyznaczenia obszarów na obozy, gdyż w schroniskach brakuje miejsc. Na przykłd St. John Schelter dla kobiet i dzieci każdego wieczora odsyła z kwitkiem 350 osób.
(WSJ – eg)
Miasta- namioty
- 08/20/2009 05:39 AM
Reklama








