College Board, który od lat publikuje raport pt. "Education Pays" ("Edukacja się opłaca"), w ostatnim, z 2007 r., zestawia dane na temat zarobków absolwentów college’ów i szkół średnich. Wynika z nich, że osoba z dyplomem wyższej uczelni zarabia przeciętnie przez całe życie o 60 procent więcej niż ktoś, kto zakończył edukację na poziomie liceum. W dolarach ta różnica przekłada się na 800 tys. (w raporcie z 2004 r. był to równo milion dolarów). Dla osób kontynuujących naukę na kolejnych etapach – studiach magisterskich i doktoranckich – różnica w zarobkach jeszcze się pogłębia. Najwięcej zarabiają absolwenci podyplomowych studiów zawodowych (prawa, medycyny, biznesu) – średnio ok. 100 tys. dolarów rocznie (w porównaniu z 51 tys. dla absolwentów college’ów i 31,5 tys. dla absolwentów liceów). Dane College Board cytowane są w mediach; używają ich też pracownicy sektora edukacji, przekonując kolejne pokolenia licealistów do podjęcia studiów na wyższej uczelni. Metodologia rankingu BusinessWeek i PayScale – PayScale zbiera dane na temat wynagrodzeń i wiąże je z ukończoną uczelnią i okresem, który upłynął od jej ukończenia. – Do dalszej analizy przechodzą jedynie absolwenci, którzy nie kontynuowali nauki na kolejnych poziomach studiów/uczelniach (w ich przypadku nie wiadomo, której uczelni zawdzięczają wysokość zarobków). – PayScale zestawia sumę zarobków z "inwestycją" (koszt nauki na uczelni), aby otrzymać ROI (zwrot z inwestycji). Wysokość "inwestycji" kalkulowana jest na podstawie rocznego kosztu nauki (czesne, opłaty, akademik, wyżywienie, podręczniki itp.) i liczby lat potrzebnej do ukończenia uczelni (na wielu uczelniach jest to więcej niż 4 dla przeciętnego studenta). PayScale liczy łączny kosz studiów i utraconych przez lata studiów zarobków. – ROI kalkulowane jest dla przeciętnego studenta uczelni, uwzględniając procent niekończących nauki dyplomem. Np. absolwenci Notre Dame i Georgia Tech mogą się pochwalić podobnymi zarobkami, ale pierwszą uczelnię kończy 96% studentów, a drugą tylko 77%, jej ROI jest więc niższe. – PayScale kalkuluje też zwrot z inwestycji dla absolwentów (czyli tylko dla tych, którzy ukończyli uczelnię). W przypadkach szkół ze sporym odsetkiem niekończących ich studentów średni ROI i zwrot dla absolwentów znacząco się różnią. FAKTY CZY MITY? Tygodnik "BusinessWeek" postanowił nakłuć nieco ten balon oczekiwań co do wyższych zarobków i podparł się statystykami zebranymi przez stronę internetową PayScale Inc. PayScale zbiera dane na temat wynagrodzenia (i edukacji) internautów, udostępniając im w zamian zbiorcze statystyki pozwalające na porównanie swoich zarobków z innymi pracownikami w danym sektorze (czy absolwentami danej uczelni). Ich baza danych liczy ponad 1,4 mln osób. Co się okazało po skalkulowaniu średniego zwrotu z inwestycji (studiów)? Według "BusinessWeek" i PayScale niewiele dyplomów rzeczywiście daje w zarobkach ów milion dolarów ekstra. Dla większości studentów materialne korzyści z posiadania dyplomu z wyższej uczelni są znacznie niższe. W rankingu uczelni sporządzonym przez "BusinessWeek" prym wiodą uczelnie techniczne, których absolwenci stosunkowo najlepiej zarabiają – tu na czele rankingu stoi MIT (Massachusetts Institute of Technology), tuż za nim plasuje się CalTech (California Institute of Technology). Ich absolwenci zarabiają ok. 1,7 mln dolarów więcej niż typowi absolwenci liceów. W pierwszej dziesiątce znajduje się też 5 uczelni Ligi Bluszczowej i kilka innych elitarnych (np. University of Notre Dame). Jednak średnia dla wszystkich uczelni wynosi około 400 tys. dolarów. Na ok. 550 uczelni ujętych w rankingu ukończenie jedynie 43 przynosi zwrot powyżej miliona, a 76 – powyżej 800 tys. dolarów. Natomiast z drugiej strony rankingu, dyplomy ok. 225 uczelni przynoszą zwrot poniżej 200 tys. MĄDRZE WYBIERAĆ Tak naprawdę raport "BusinessWeek" nie jest tak obrazoburczy, jak się przedstawia. Gdyby wczytać się głębiej w raport College Board, można znaleźć przypis wyjaśniający, że owo 800 tys. dolarów przekłada się na ok. 470 tys. w stałych dolarach. To już dość blisko wyników PayScale i "BusinessWeeka" – zadziwiająco blisko, biorąc pod uwagę metodologię i dane, na których opiera się ich ranking. College Board oczywiście bierze też pod uwagę zarobki osób z dyplomem wyższej uczelni (jest w nim osobna kategoria dla osób z niedokończoną edukacją w college’u). Tyle że oczywiście nikt, kto idzie na studia, nie zakłada, że ich nie skończy. Ranking "BusinessWeek" uczula nas natomiast na to, że – po pierwsze – na wielu uczelniach nauka średnio trwa o rok lub nawet dwa dłużej niż przepisowe cztery lata – a to podnosi wysokość inwestycji (koszt nauki i koszt utraconych zarobków). Po drugie – na wielu uczelniach spory procent studentów nigdy nie kończy studiów; w ich przypadku zwrot z inwestycji może być nawet ujemny (ranking zakłada, że wychodzą na zero). Po trzecie wreszcie – "BusinessWeek" rozróżnia między zwrotem z inwestycji na uczelniach publicznych dla studentów z danego stanu (płacących niższe, stanowe czesne) i spoza stanu. Różnica w wielu przypadkach jest znacząca – 100 tys. dolarów więcej zainwestowane na początku przez studenta spoza stanu oznacza znacznie niższy zwrot z inwestycji. Choć wiele można zarzucić rankingowi "BusinessWeeka" (patrz ramka), uczula on rodziców i przyszłych studentów na kilka rzeczy wartych uwagi: wybierajcie uczelnie mądrze. Nie słuchajcie danych zbiorczych (z College Board), ale przypatrzcie się uważnie uczelniom, na których potencjalnie mielibyście studiować. Czy warto na nich płacić czesne dla studenta spoza stanu? Ile lat zajmuje średnio zdobycie dyplomu? Jaki procent studentów kończy studia? I pomimo stawiania pod znakiem zapytania korzyści z wyższej edukacji, raport "BusinessWeek" pokazuje dość wyraźnie, że warto iść na studia (i je skończyć!). Nawet na ostatnich pozycjach rankingu zwrot z inwestycji jest pozytywny. Kilka ograniczeń rankingu "BusinessWeek": – Dane PayScale nie są w żaden sposób weryfikowane. Po drugie, próbka PayScale nie jest reprezentatywna: PayScale zebrał informacje od średnio 1000 absolwentów z uczelni uwzględnionych w rankingu (samych absolwentów rocznie są tysiące). – Raport nie bierze pod uwagę zarobków absolwentów, którzy kontynuują naukę na studiach graduate (np. doktorat lub studia zawodowe: medycyna, prawo czy biznes). Tymczasem są uczelnie, gdzie zdecydowana większość absolwentów zdobywa dalsze stopnie naukowe lub zawodowe. Co więcej, to właśnie ci absolwenci należą do ścisłej elity pod względem dochodów. Jeśli w rzeczywistości ukończenie bardziej elitarnych uczelni ułatwia dostanie się na elitarne podyplomowe programy zawodowe (i w związku z tym zdobycie lepiej płatnej pracy potem), ranking nie uwzględnia tego typu efektu. – Nie każdy student płaci pełne czesne. Na wielu droższych uczelniach ponad połowa studentów otrzymuje bezzwrotną pomoc finansową, a średnie dyskonto od "ceny wywoławczej" uczelni (czyli czesnego) może wynosić nawet ponad 50%. Droga uczelnia nie dla każdego jest droga – a to zmienia kalkulację zwrotu z inwestycji (im wyższa pomoc finansowa, tym wyższy zwrot z inwestycji dla absolwenta). – Nie każda praca się liczy. W kalkulacjach brane pod uwagę są jedynie zarobki osób pracujących na pełny etat, co wyklucza absolwentów zatrudnionych na własny rachunek lub na kontrakt (oraz tych zatrudnionych na część etatu). – Ranking porównuje wszystkich absolwentów niezależnie od kierunku studiów. Zarobki inżynierów są wyższe od zarobków humanistów; na uczelniach technicznych tych pierwszych jest więcej, więc z automatu wypadają lepiej w rankingu. Nie wiemy natomiast, czy z nauki na MIT korzysta w równym stopniu humanista, co inżynier. – Nie bardzo wiadomo, co zrobić ze studentami, którzy zaczęli, ale nie skończyli studiów. Autorzy raportu zakładają, że w ich przypadku poniesiony koszt mniej więcej pokryją nieco wyższe zarobki osób z nieukończonymi studiami (wyjdą one na zero). Niekoniecznie jest to prawda – przy dużym zadłużeniu ROI może być negatywne. – Oczywiście raport można też skrytykować za skoncentrowanie się tylko na kwestii zarobków. Korzyści z wyższego wykształcenia to nie tylko pieniądze. Ale czego innego spodziewać się po PayScale i "BusinessWeeku" – obie te firmy zajmują się przede wszystkim biznesem. Autor: Katarzyna Kowalska Źródła: College Board, "Education Pays 2007", BusinessWeek, "College: Big Investment, Paltry Return"
Reklama








