Armia USA podjęła śledztwo w sprawie pięciu żołnierzy oskarżonych o bezpodstawne zabicie trzech afgańskich cywilów. Przekonanie to oparto na zeznaniach kaprala Jeremy´ego Morlocka z Wasilla na Alasce. Jego wypowiedź potraktowano z całą powagą mimo przyjmowanych przez niego środków medycznych z przepisu lekarza, jakie przyjmuje po przeżyciach i uszkodzeniu mózgu w Afganistanie.
Oficerowie śledczy nie mają wątpliwości, że Morlock mówi prawdę. Kapral opowiadał o intrydze sierżanta Calvina Gibbsa, człowieka nienawidzącego "afgańskich dzikusów" (jak mówił o Afgańczykach) i przymuszającego podwładnych do zabijania ludzi przy każdej sposobności podczas patroli w prowincji Kandahar.
Prokuratorzy utrzymują, że członkowie plutonu Stryker kroili zwłoki Afgańczyków, gromadzili na pamiątkę palce i inne części ciał. Niektórzy pozowali ze swymi ofiarami do zdjęć.
Obrońca Morlocka utrzymuje, że w czasie składania zeznań jego klient był pod wpływem środka rozluźniającego mięśnie, pastylek nasennych i lekarstwa powstrzymującego wymioty. Morlocka ewakuowano z Afganistanu w maju, gdy doznał traumatycznego uszkodzenia mózgu.
Specjalny agent armii zapewnia, że żołnierz był w pełni świadomy tego, co mówi. Przesłuchania zdecydują, czy sprawa ta zostanie przesłana do sądu wojennego. W takim przypadku Morlockowi i innym grozi kara śmierci.
Wycinki z przesłuchania przedstawiono w ABC News. Associated Press podała złożone pod przysięgą oświadczenia. Morlock opowiada, że na polecenie Gibbsa rzucali granaty w domy ludzi, o których wcześniej sądzono, że żywią sympatię do talibów, po czym twierdzili, że ich życiu zagrażało niebezpieczeństwo.
"Gibbs pałał do Afgańczyków czystą nienawiścią. Nazywał ich dzikusami. Wkrótce po Bożym Narodzeniu 2009 roku wręczył mi granat i powiedział, że jeśli nadarzy się okazja, mam z niego skorzystać. Działaliśmy według scenariuszy nakreślonych przez Gibbsa. Za każdym razem Gibbs dobierał trzeciego żołnierza".Pierwsze morderstwo popełnili w styczniu, następne w lutym i ostatnie w maju.
Adwokat Gibbsa utrzymuje, że wszystkie trzy przypadki były w pełni uzasadnione.
Sprawa ta budzi spore zastrzeżenia, co do postępowania armii. Adam Winfield, oskarżony o udział w ostatnim morderstwie, wysyłał alarmistyczne wiadomości do swoich rodziców na Florydzie, pisząc, że boi się pogróżek przełożonego, który każe mu trzymać język za zębami. Prosił o radę, co robić. Ojciec Winfielda skontaktował się z kilkunastoma przedstawicielami sił zbrojnych. Opowiedział o tym, co przekazał mu syn. Nic z tego nie wynikło. Dopiero w maju w czasie śledztwa w sprawie narkotyków jeden ze świadków zaalarmował oficerów o wyczynach sierżanta Gibbsa.
(AP – eg)








