Sekretarz obrony Robert Gates uważa, że większość Amerykanów nie zwraca większej uwagi na wojnę w Iraku i Afganistanie i postrzega służbę wojskową "jako coś, co robią inni ludzie".
Zdaniem Gatesa obojętność ta narzuca wielki ciężar na mały segment społeczeństwa i przyczynia się do wzrostu kosztów utrzymania ochotniczych sił zbrojnych. Ponieważ coraz mniej Amerykanów traktuje służbę wojskową jako obowiązek, żołnierze są narażeni na częste powroty na pole walki i długie rozłąki z rodziną. Dziś w wojsku służy 2.4 miliona ludzi, co stanowi niecały procent populacji USA.
Żeby zachęcić do wstąpienia i zatrzymać ludzi w wojsku Departament Obrony wydaje coraz więcej pieniędzy, między innymi na szczodre premie i edukację. Od inwazji na Afganistan w 2001 roku wydatki na personel i świadczenia wzrosły niemal dwukrotnie, z $90 mld do $170 mld.
Wypłaty dla żołnierzy Gates określił jako "święty obowiązek", dodał jednak, że "w obliczu trudnej sytuacji finansowej należy opracować rozsądny system płac i świadczeń, który odzwierciedla rzeczywistość w kraju".
Sekr. Gates odchodzi na emeryturę w przyszłym roku. Do tego czasu usiłuje przedstawić własne przemyślenia na temat budżetu Dept. Obrony i obronności kraju.
Gates zakwestionował metody szkolenia żołnierzy do misji, jakie odbywali w czasie II wojny światowej, a które dziś już nie mają miejsca. Zainicjował plan cięcia wydatków. Jak do tej pory sekretarz obrony próbuje rozbudzić świadomość na temat problemów, lecz nie oferuje żadnych rozwiązań.
(AP – eg)








