- Wystarczy włączyć wieczorny serwis informacyjny, a na ekranie najprawdopodobniej pojawi się raport odzwierciedlający walkę Arizony z nielegalną imigracją.
Wciśnięty w podmiejską okolicę barak, w którym tłoczą się nielegalni przybysze. Patrole drogowe i kontrole miejsc pracy wyłapują i aresztują wielu imigrantów, często w miejscach z gęstą latynoską populacją. Politycy jadowicie wypowiadają się o kontroli granic i odzieraniu skarbu państwa z pieniędzy.
Mieszkańcy Arizony widują „dniówkowych robotników” czekających na pracę na każdej ulicy, na parkingach przy supermarketach tj. Wal-Mart czy Home Depot. W niektórych miejscach niedaleko Phoenix tak bardzo dominuje język hiszpański, zarówno w mowie jak i w piśmie, że mieszkańcy narzekają na to, że czują się jak za granicą.
Ranczer Robert Krenz został zastrzelony w marcu podczas sprawdzania stanu kanalizacji na swojej posiadłości niedaleko granicy. Chociaż nie znaleziono konkretnych dowodów, władze uważają, że winny tej zbrodni jest nielegalny imigrant, najprawdopodobniej zwiadowca przemytników narkotykowych.
Krenz od razu stał się symbolem tego, co jest na szali w walce z nielegalną imigracją. Politycy szybko to wykorzystali, ale także sami obywatele mówili o śmierci ranczera z gniewem i strachem.
„Nie można ignorować wyrządzonej krzywdy i kosztów ponoszonych przez podatników, braku szacunku oraz tych, którzy uważają, że wolno im łamać nasze prawa” – mówi Russell Pearce, porywczy senator, który jest autorem arizońskiego prawa imigracyjnego.
Pearce jest właściwie ojcem chrzestnym anty-imigracyjnego nastroju w Arizonie i autorem wielu ostrych praw.
- Regularnie przedstawia nielegalną imigrację jako „inwazję”. Potrafi wyliczyć nazwiska policjantów zabitych lub ranionych przez nielegalnie przebywających w kraju kryminalistów. Jednym z takich funkcjonariuszy jest zastępca szeryfa hrabstwa Mericopa, Sean Pearce, który wyszedł cało po postrzeleniu w przeponę przez nielegalnego imigranta w 2004 roku, egzekwując nakaz przeszukania w sprawie o zabójstwo. Ten incydent najpewniej wyjaśnia niezmordowany trud, z jakim Pearce walczy przeciwko tym, którzy przekraczają granicę nielegalnie. Jednak, jak sam mówi, tak surowe poglądy miał zanim postrzelono jego syna. Podkreśla, że jego frustracja skupia się zasadniczo na działalności przestępczej sprowadzanej do kraju przez przemytników na emigracji oraz na obciążeniu finansowym nakładanym na lokalne społeczności przez ludzi przebywających w kraju nielegalnie. Według danych amerykańskiej służby celnej, od 40 do 50 procent wszystkich aresztowań imigrantów na granicy amerykańsko-meksykańskiej dokonywanych jest w Arizonie. A roczne koszty? Według danych Toma Horne’a, kuratora szkolnictwa publicznego, biura gubernator Jan Brewer oraz opieki medycznej Arizona Hospital and Healthcare Assoiciation, około 600 milionów dolarów wydawane jest na edukację nielegalnych imigrantów w szkołach do klasy 12, ponad 120 milionów dolarów na trzymanie w więzieniu imigrantów skazanych za łamanie prawa stanowego, a aż 50 milionów dolarów pochłaniają szpitale na leczenie nielegalnych przybyszów. W szpitalu Cooper Queen Community Hospital, sześć i pół kilometra na północ od przejścia granicznego w Bisbee, na oddziale ratowniczym pojawia się do dwóch nielegalnych imigrantów na każdej zmianie. Dr Daniel Roe, dyrektor medyczny oddziału ratowniczego, informuje, że wielu z nich ma złamane kości po przeskakiwaniu przez pięciometrowe płoty graniczne, inni chorują z powodu wędrowania po pustyni nierzadko bez wody, a jeszcze inni to ofiary wypadków drogowych. „To część naszego codziennego rytmu” – mówi. „Jednak, aby temu sprostać potrzebne są środki, dlatego ma to wpływ na budżet operacyjny”. Jak oznajmia główny kierownik szpitala, koszty medyczne przeznaczane na imigrantów doprowadziły szpital do tego, że musiano zlikwidować sprawnie działające centrum pielęgniarskie i jego oddział położniczy. John Leopard, który w 2005 roku biwakował z wolontariuszami organizacji aktywistycznej Minuteman Project na północ od granicy, oświadcza, że nie irytują go „dniówkowi robotnicy” okupujący ulice aż tak, jak drażni go bierność rządu i sprawa sądowa departamentu sprawiedliwości przeciwko nowemu prawu imigracyjnemu w Arizonie.
Prawo Arizony. Walka z latami narastającego gniewu
Podczas gdy zegar wybija godziny do momentu, kiedy arizońskie prawo imigracyjne wejdzie w życie, ten amerykański stan pozostaje pomnikiem gniewu wobec nielegalnej imigracji obecnej w wielu miejscach.
Gniew wzniecany był przez lata i przeistoczył się w buchającą zewsząd furię w związku z popełnionym na początku roku na terenach przygranicznych morderstwem znanego ranczera. Ta zbrodnia sprowokowała wezwanie do reformy imigracyjnej, a szeroko zakrojone nowe prawo miało zacząć obowiązywać w czwartek. To jednak nie cała historia prawa z Arizony...
- 07/29/2010 04:00 PM
Podczas gdy zegar wybija godziny do momentu, kiedy arizońskie prawo imigracyjne wejdzie w życie, ten amerykański stan pozostaje pomnikiem gniewu wobec nielegalnej imigracji obecnej w wielu miejscach.
Gniew wzniecany był przez lata i przeistoczył się w buchającą zewsząd furię w związku z popełnionym na początku roku na terenach przygranicznych morderstwem znanego ranczera. Ta zbrodnia sprowokowała wezwanie do reformy imigracyjnej, a szeroko zakrojone nowe prawo miało zacząć obowiązywać w czwartek.
To jednak nie cała historia o tym, jak w Arizonie doszło do takiej sytuacji.
Reklama








