Z nadzieją na rozproszenie gniewu społeczeństwa reżym prezydenta Hosni Mubaraka ustanowił komitet doradczy, który ma zarekomendować zmiany konstytucyjne i wprowadzenie limitu kadencji prezydenckich.
Dekret Mubaraka ogłosił w państwowej telewizji wiceprezydent Omar Suleiman, który zawiadomił też o powstaniu innego komitetu do monitorowania procesu wprowadzania w życie wszystkich proponowanych reform. Oba komitety podejmą pracę w terminie natychmiastowym. Suleiman nie podał jednak nazwisk członków komitetów.
Od wybuchu protestów ponad dwa tygodnie temu rząd obiecuje różne ustępstwa, lecz nie ulega wezwaniom demonstrantów, którzy domagają się ustąpienia Mubaraka teraz, bez czekania na wrześniowe wybory.
Mubarak wydał polecenie podjęcia śledztwa w sprawie starć, jakie miały miejsce między jego zwolennikami a demonstrantami. Wszystkie sprawy będą kierowane do prokuratora generalnego.
W poniedziałek Los Angeles Times informował, że Stany Zjednoczone wycofały się z wezwań do natychmiastowych reform w Egipcie. "Administracja Obamy opowiedziała się za stopniowym wprowadzaniem reform", pisze gazeta.
Tysiące demonstrantów na placu Tahrir zgotowało entuzjastyczne przyjęcie świeżo wypuszczonemu z aresztu Waelowi Ghonimowi , menedżerowi marketingu Google Inc. Ghonim jest głównym organizatorem kampanii internetowej, która doprowadziła do pierwszego protestu i wezwań do ustąpienia Mubaraka. Po 12 dniach aresztu Ghonim udzielił telewizyjnego wywiadu. Rozpłakał się na wiadomość o śmierci setek ludzi.
Około 90 tysięcy ludzi nominowało na Facebooku Ghonima na swego lidera. Wielu uczestników demonstracji odrzuca tradycyjne grupy opozycyjne, prowadzące negocjacje z rządem na temat zażegnania obecnego kryzysu politycznego. Jedna z nich, fundamentalistyczne Bractwo Muzułmańskie, naciska na odejście Mubaraka, by "załagodzić gniew Egipcjan z powodu rozpowszechnionej biedy i rządowych represji". Bractwo oskarżyło ludzi Mubaraka o aresztowanie demonstrantów i oddawanie ich w ręce militarnej policji na tortury.
Demonstranci nie chcą słyszeć o negocjacjach, dopóki Mubarak pozostaje u władzy. Z kolei Mubarak upiera się, że pozostanie na stanowisku do końca swej kadencji. Odrzuca wezwania do opuszczenia kraju. Powiedział już, że urodził się i umrze w Egipcie.
Tymczasem rozeszły się spekulacje, że prezydent wkrótce wyjedzie do Niemiec na badania lekarskie. Nie wiadomo, czy 82-letni Mubarak ma problemy zdrowotne. Wyjazd pod pozorem choroby pozwoli mu na zachowanie twarzy.
Der Spiegel pisze, że w luksusowym szpitalu w południowo-zachodnich Niemczech trwają przygotowania do przyjęcia prezydenta Egiptu.
(HP – eg)








