Chicago (Inf. wł.) – Pod naciskiem opinii publicznej radny chicagowski Ed Burke (14 okręg miejski) zaczął pod koniec ubiegłego tygodnia zmieniać stanowisko odnośnie swojej ochrony osobistej, złożonej z sześciu chicagowskich policjantów.
Dotąd radny Burke upierał się, że nie zrezygnuje z ochrony, ponieważ należy się mu ona na mocy nakazu sądowego, wydanego jeszcze w latach 80. podczas tzw. wojen w Radzie Miejskiej.
Eksperci prawni dopatrzyli się jednak luki prawnej w nakazie sądowym, na który powołuje się Burke. Nakaz stwierdza bowiem, że burmistrz jest upoważniony do zweryfikowania ochrony radnego Edwarda Burke. Tak więc władze miasta mogą na drodze sądowej zrewidować lub nawet obalić mocno nieaktualny nakaz.
Przypomnijmy, że radny Burke jest przewodniczącym wpływowego Komitetu Finansów Rady Miejskiej, właścicielem kancelarii adwokackiej oraz milionerem, którego stać na opłacenie prywatnych ochroniarzy. Jego żoną jest sędzia Sądu Najwyższego Illinois Anne Burke.
Organizacje stojące na straży praworządności, jak np. Better Government Association, twierdzą, że ochrona osobista radnego Burke, opłacana z kieszeni podatnika, nie ma żadnego uzasadnienia, zwłaszcza że brakuje policjantów do patrolowania ulic, a w budżecie miasta jest ogromny deficyt.
Ponadto lokalne media wyrażają w komentarzach przekonanie, że również były burmistrz Richard M. Daley nie powinien mieć ochrony na koszt podatnika, ponieważ byłego burmistrza stać na zapłacenie za nią z własnej kieszeni. Przypomnijmy, że Richardowi Daley bardzo dobrze powodzi się na emeryturze. Ma stanowiska na uniwersytecie i w znanej kancelarii prawniczej, a także prowadzi biuro biznesowe z synem oraz podpisał kontrakt z firmą aranżującą wystąpienia za wysokie honoraria.
(ao)








