W ub. roku około 2 z każdych 10 dolarów znalazło się w kieszeniach Amerykanów w wyniku wypłat rządowych.
Powołując się na dane Moo-dy´s Analitycs, New York Times podaje, że w same świadczenia kosztowały rząd $2.3 biliona.
Jeśli weźmiemy pod uwagę wygaśnięcie z końcem roku świadczeń dla osób pozostających na przedłużonym bezrobociu, to okaże się, że z gospodarki odpłynie około $37 miliardów. Brak świadczeń oznacza bowiem wstrzymanie wydatków. W połączeniu z końcem programu kupowania obligacji federalnych rezerw, zniesieniem federalnej pomocy dla stanów i wygaśnięciem cięć podatkowych od listy płac, można spodziewać się, że większość konsumentów będzie kupować wyłącznie artykuły pierwszej potrzeby.
Prywatny sektor nie jest w stanie wypełnić luki po zniesieniu programów rządowych. W czerwcu zatrudniono dodatkowo zaledwie 18,000 osób.
Biuro Statystyki Pracy informuje, że w ub. miesiącu z powodu słabego popytu stawki płac uległy obniżce. Jest to zjawisko znane jako spirala deflacyjna.
Wysokość i okres trwania świadczeń dla bezrobotnych różni się w różnych stanach. Na przykład w Arizonie, gdzie bezrobocie wynosi 9.1%, świadczenia nie mogą przekraczać $240 tygodniowo.
W 2010 roku republikanie w Senacie usiłowali nie dopuścić do przedłużenia świadczeń. Senator Jon Kyl argumentował, że dodatkowe świadczenia powstrzymują ludzi przed szukaniem zatrudnienia. Nie wszyscy zgadzali się z tą opinią. Profesor ekonomii ze stanowego uniwersytetu w Arizonie, Dennis Hoffman, twierdzi, że świadczenia dla bezrobotnych stymulują popyt i skracają okres trwania bezrobocia.
Zarówno w Waszyngtonie, jak i w stolicach stanowych głównym tematem obrad jest redukcja wydatków celem zmniejszenia deficytu, co wiąże się ze skróceniem świadczeń dla bezrobotnych.
(eg)