Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 7 grudnia 2025 01:15
Reklama KD Market

Siła napędowa Partii Republikańskiej

Zachęceni ustępstwami wymuszonymi na liderach własnej partii i prezydencie Baracku Obamie w czasie walki o podniesienie limitu zadłużeń państwa ustawodawcy związani z Tea Party najprawdopodobniej pozostaną siłą napędową Parti Republikańskiej aż do wyborów w 2012 roku.


 


Kilkudziesięciu finansowych superkonserwatystów w Izbie Reprezentantów zmusiło republikańskiego marszałka Izby, Johna Boehnera, do porzucenia rozsądnego planu "wielkiej umowy" z Białym Domem, ponieważ zawierał klauzulę o podniesieniu wpływów do kasy państwa.


 


Walka o pułap zadłużeń odsłoniła głęboką przepaść w Partii Republikańskiej między członkami ruchu Tea Party, którzy chcieli doprowadzić do niewypłacalności państwa, wierząc, że tym sposobem zmuszą rząd do ograniczenia i kontrolowania wydatków, a tradycjonalistami – jak Boehner – którzy rozumieli konsekwencje takiego posunięcia.


 


Rozgoryczeni słabą gospodarką, ratowaniem banków kosztem podatnika i programem stymulacji gospodarczej, w listopadzie ub. roku wyborcy wprowadzili do Kongresu kilkudziesięciu kandydatów Tea Party.


 


"Ta fala jeszcze nie osiągnęła szczytu. Wyborcy żądają cięć wydatków. Istnieje rozłam między absolutystami z Tea Party a konserwatywnymi tradycjonalistami w Partii Republikańskiej, lecz wszyscy godzą się co do zmniejszenia deficytu", tłumaczy Larry Sabato, dyrektor Centrum ds. Polityki na University of Virginia.


 


"Prawica nabrała energii. Może występować przeciw Obamie, reformie medycznej, wydatkom, bezrobociu. Nie ma już umiarkowanego skrzydła GOP-u. Partia ta jest bardzo konserwatywna i mimo podziałów w zasadzie bardzo zgrana. I taka pozostanie. Czy zacznie współpracować z demokratami? A co miałoby ją do tego skłonić?"


 


Niezależny analityk polityczny Stu Rothenberg uważa, że Boehner i republikanie z ruchu Tea Party przez krótki czas będą ze sobą współpracować.


 


"John Boehner uchodził za jednego z najbardziej konserwatywnych członków Izby Reprezentantów. Gdy trafił do Waszyngtonu, chciał wszystko zmieniać, reformować i ograniczać. Dziś jest już jednym z wielu. To świadczy o przesunięciu partii w prawo". Zdaniem Rothenberga Behner będzie musiał się liczyć z życzeniami Tea Party w Kongresie przez następne półtora roku aż do wyborów.


 


Ostrzega jednak przed poważnymi problemami w przypadku, gdy republikanie popierani przez Tea Party zdobędą jeszcze większe wpływy. "Jeśli znajdą się u steru, jeśli republikanie obejmą kontrolę nad Białym Domem, Izbą Reprezentantów i Senatem, to dojdzie do wybuchu wojny. Ludzie z Tea Party nabiorą przekonania, że teraz oni mogą wszystkim rządzić, zatwierdzać decyzje i ustawy, jakie chcą. I będzie to potężny problem dla prezydenta, ktokolwiek nim zostanie.


 


Ubiegając się w ub. roku o wejście do Kongresu, popierani przez Tea Party kandydaci opowiadali się za cięciem rządowych wydatków, obniżką podatków, ograniczeniem regulaminów dla prywatnego biznesu, stopniową likwidacją programu świadczeń emerytalnych Social Security, zamknięciem Departamentu Edukacji i odwołaniem reformy medycznej. (Tea Party jest luźno zorganizowanym ruchem konserwatystów, który przyjął nazwę od protestu przeciwko polityce fiskalnej w metropolii bostońskiej w 1773 roku.)


 


Inni przewidują w przyszłorocznych wyborach ostry protest elektoratu przeciw fiskalnym konserwatystom za próby doprowadzenia kraju do bankructwa.


 


Demokratyczny strateg, Tad Devine, zwraca uwagę, że w 2010 roku chcąc okazać swoje niezadowolenie z kierunku, w jakim podąża państwo, niezależni wyborcy poparli kandydatów Tea Party. Teraz spostrzegli, że ludzie ci zapędzili się za daleko. "Nie takich zmian oczekiwali wyborcy. Obserwowali, co działo się w Waszyngtonie. Widzieli, że państwo znalazło się na krawędzi przepaści. Zrozumieli, że spełnienie żądań Tea Party mogło mieć natychmiastowy, bardzo niekorzystny wpływ na ich życie. Teraz nie mogą wyjść z osłupienia. Tym razem republikanom z Tea Party nie wystarczą piękne obietnice. Niezależni są zobrzydzeni ich akcjami".


 


Steven Hess, republikański analityk z Brooking Institute, obawia się, że republikanie, którzy mają w Izbie Reprezentantów 49-osobową większość, w przyszłym roku mogą utracić kontrolę nad tą izbą. "Kandydaci będą bardziej znani niż w 2010 roku. Więcej ludzi pójdzie do urn wyborczych. Tea Party jest ruchem stosunkowo kruchym. Ludzie przestają się nimi interesować, są nimi coraz bardziej poirytowani", uważa Hess.


 


(HP – eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama