Debata republikańskich kandydatów na prezydenta dostarczyła obserwatorom sporo rozrywki. Michele Bachmann i Tim Pawlenty zdecydowanie ściągnęli rękawiczki. Ron Paul i Rick Santorum skoczyli sobie do oczu w sprawie Iranu i broni nuklearnej, a Gingrichowi nie podobały się pytania dziennikarzy.
Najbardziej ostra wymiana miała miejsce między politykami z Minnesoty, byłym gubernatorem Timem Pawlenty i kongresmanką Michele Bachmann. Oboje zwalczają się już od tygodni, głównie na szlaku kampanijnym w Iowa.
Argumentując, że posiada doświadczenie w zarządzaniu, jakiego brakuje Bachmann, Pawlenty powiedział, że kongresmanka "zrobiła w swym życiu kilka wspaniałych rzeczy, lecz absolutnie nic w Kongresie, co przyniosłoby jakieś korzystne rezultaty".
W odpowiedzi Bachmann zaatakowała Pawlentego za decyzje podejmowane w czasie urzędowania. Przypomniała, że stosował (jej zdaniem, szkodliwe dla biznesu) zarządzenia Agencji Ochrony Środowiska (EPA) i chwalił propozycje obowiązkowego posiadania ubezpieczeń medycznych. Dodała, że wszystko to przypomina jej decyzje Baracka Obamy.
W czasie kilkuminutowej przepychanki słownej Bachmann chwaliła się zwalczaniem propozycji demokratów, od regulaminu EPA, przez reformę medyczną i ratowanie banków wprowadzone za George´a W. Busha.
"Kongresmanka mówi, że ma kręgosłup z tytanu. Nie martwimy się jednak o jej kręgosłup, lecz o rezultaty jej działania. Jeśli uważasz, że na tym polega rola lidera, to proszę przestań, bo nas zabijasz", odpalił Pawlenty.
Kilka minut później znów doszło do sporu, tym razem o podatek od papierosów, który Bachmann poparła, a Pawlenty (w 2005 roku) zatwierdził. Bachmann wyznała, że głosowała za podatkiem tylko dlatego, że był podczepiony do ustawy antyaborcyjnej i oświadczyła, że jej rywal jako gubernator zawierał umowy z grupami specjalnych interesów. Pawlenty stwierdził jedynie, że wypowiedź Bachmann jest pozbawiona logiki.
Wszyscy uczestnicy debaty w zasadzie zgadzali się, że należy odrzucić zatwierdzoną przez administrację Obamy reformę medyczną i finansową. Opowiedzieli się za obniżeniem podatków ogólnie, a w szczególności dla biznesu. Tylko Jon Huntman podkreślił konieczność zatrzymania amerykańskich korporacji w USA.
Wszyscy chcą ratować kraj przed bezrobociem, lecz nikt nie wysunął konkretnych propozycji. W ramach dyskusji o braku pracy Mitt Romney przedstawił dziwaczny projekt, świadczący o tym, że nie ma pojęcia o życiu przeciętnego obywatela. Zamiast stanowych i federalnych świadczeń dla bezrobotnych proponuje stworzenie wolnych od podatków kont oszczędnościowych, z których można czerpać fundusze w razie utraty zatrudnienia. Romney´emu nie przyszło do głowy, że po zapłaceniu rachunków obywatel o średnich zarobkach nie ma z czego oszczędzać.
Ron Paul, zwolennik rozszerzenia praw stanowych, ściął się w tej sprawie z Rickiem Santorum, który większą wagę przypisuje decyzjom podejmowanym na szczeblu federalnym.
Santorum oburzył się stwierdzeniem Paula na temat Iranu. Kongresman z Teksasu uważa, że nie naszą sprawą jest decydowanie czy Iran może posiadać broń nuklearną. Korzystając z okazji Paul napomknął, że USA wtrącają się w sprawy tego kraju od 1953 roku, gdy CIA pomogło w przygotowaniu zamachu na demokratycznie wybranego premiera.
Ron Paul, przeciwnik wojny w Afganistanie i Iraku, mówił o bilionach niepotrzebnie wydawanych na konflikty za granicą. Denerwował się, że wtrącając się do Libii, a ostatnio do Syrii, rząd zacznie szukać fałszywych powodów do ataku na oba kraje, tak jak Bush wymyślił przyczyny inwazji na Irak.
Warto zwrócić uwagę, że ani liberalne, ani konserwatywne media (przynajmniej dzień po debacie) nie wspomniały o zarzutach Paula pod adresem Federalnych Rezerw, instytucji, która jego zdaniem wodzi Amerykę za nos i decyduje o rozwoju lub zastoju gospodarczym.
(eg)








