Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 28 lipca 2025 03:02
Reklama KD Market

45,000 na strajku

Setki strajkujących pracowników Verizon udały się pod koniec ub. tygodnia przed rezydencję szefa tej firmy z nadzieją na zwrócenie uwagi na olbrzymi kontrast między żądaniami stawianymi pracownikom, a luksusowymi warunkami życia egzekutywy tej kompanii.

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

 


Demonstranci ze świecami w ręku i związkowymi pieśniami na ustach o zmierzchu otoczyli Dom Lowella McAdama w bogatym miasteczku Mendham w New Jersey.


 


"Chory jestem na myśl, że Amerykanie muszą uciekać się do takich akcji. My nie prosimy o więcej, chcemy jedynie utrzymać to, co mamy", mówi 29-letni robotnik Verizon.


 


Około 45 tysięcy pracowników fizycznych z Massachusetts i Wirginii strajkuje od 7 sierpnia, kiedy dyrekcja kompani w czasie negocjacji ze związkami zawodowymi na temat nowego kontraktu zażądała znacznych ustępstw, m.in. zgody na zamrożenie wpłat firmy na konta emerytalne pracowników.


 


Verizon uzyskał nakaz sądowy ograniczający wystąpienia robotników w New Jersey, Pensylwanii, Nowym Jorku i Delaware. Firma twierdzi, że od początku strajku doszło do setek aktów sabotażu.


 


Przed rezydencją McAdama padały hasła: "bez kontraktu nie będzie spokoju". Liderzy związkowi publiczne wystąpili przeciw stosowaniu przemocy i sianiu niepokoju.


 


Rzecznik Verizon, Lee Gierczynski, oświadczył, że pracownicy odnieśliby dużo większe korzyści, gdyby ich liderzy podeszli do negocjacji w dobrej wierze. "Powinni znaleźć coś bardziej konstruktywnego do roboty niż marnowanie pieniędzy podatnika na utrzymanie publicznego porządku, gdy urządzają te przedstawienia".


 


W Mendham mieszka gubernator Chris Cristie. Tam też przez kilka tygodni trwały demonstracje pracowników publicznych protestujących przeciw odbieraniu związkom zawodowym prawa do kolektywnych negocjacji w sprawie kontraktu o pracę.


 


"Walka pracowników sektora publicznego nie ma nic wspólnego z naszymi wystąpieniami. Tamci ludzie zdawali sobie sprawę, że stan nie ma funduszy na wszystkie świadczenia. Nasz przypadek jest inny. Kompania ma pieniądze. Odbiera nam świadczenia z czystej zachłanności", tłumaczy Hetty Rosenstein z Communication Workers of America.




(HP – eg)

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama