Nowy lider al-Kaidy, Ayman al-Zawahri, przypisuje sobie znaczną rolę w przebudzeniu arabskiego świata oraz zachęcaniu do wystąpień w Egipcie, Tunezji i Libii z nadzieją na wymianę tamtejszych dyktatorów na liderów trzymających się ściśle prawa islamskiego. Uważa, że ataki na USA w 2001 roku stworzyły warunki do wybuchu "arabskiego wulkanu" 10 lat później.
W rzeczywistości falę niepokojów w większości wywołali młodzi demonstranci, zwolennicy demokratycznych swobód. Ludzie, którzy odrzucili ekstremalną ideologię al-Kaidy, co świadczy, że terrorystyczna grupa straciła wpływ na arabską młodzież.
"Poprzez zranienie światowego kryminalisty, USA, al-Kaida zmusiła Amerykę do wywarcia nacisku na bliskowschodnich sprzymierzeńców, by zmienili swą politykę, dzięki czemu doszło do wybuchu arabskiego wulkanu", oświadczył al-Zawahri.
Następca Osamy bin Ladena od wielu lat walczył w Egipcie przeciw Hosniemu Mubarakowi. W latach dziewięćdziesiątych kierował atakami bombowymi. Islamscy bojownicy uważali Mubaraka i innych autokratów z tego regionu, sprzymierzonych z USA, za ludzi skorumpowanych, bezbożnych i niebezpiecznie związanych z Zachodem.
Al-Zawahri oskarżył Stany Zjednoczone o "jawne oszustwo" w okazywaniu poparcia dla arabskiej opozycji przy równoczesnym utrzymywaniu bliskich stosunków z absolutnymi monarchiami w Zatoce Perskiej, jak Arabia Saudyjska. "Dlaczego USA nic nie robią al-Saudom, zabójcom muzułmanów i złodziejom ich bogactw", powiedział al-Zawahri, nawiązując do saudyjskiej rodziny królewskiej.
(HP – eg)