Demokrata z Nowego Jorku, Tim Bishop, i republikanin z Zachodniej Wirginii, David McKinley, przedstawili propozycję ustawy obliczoną na powstrzymanie odpływu miejsc pracy za granicę. Autorzy proponują karanie amerykańskich korporacji za otwieranie ośrodków informacji telefonicznej za granicą poprzez odmowę grantów i gwarantowanych pożyczek z federalnego rządu.
Reprezentanci usług dla klientów amerykańskich kompanii będą musieli podać miejsce swego biura, a na życzenie klienta będą zobowiązani do przełączenia go do ośrodka usługowego w USA.
"Wyprowadzanie prac za granicę jest plagą naszej gospodarki i jedną z przyczyn wysokiego bezrobocia. Nie możemy wprowadzić zakazu, lecz możemy zniechęcić do takiego postępowania", powiedział kongr. Bishop.
Tysiące pozycji w usługach telefonicznych wyprowadzono do Indii i na Filipiny, gdzie zarobki są znacznie niższe.
Ustawa zyskała silne po-parcie związku zawodowego Communications Workers of America, który reprezentuje 700,000 ludzi, w tym 150,000 zatrudnionych w działach usług dla klienta.
Szef personelu CWA, Ron Collins, przypomina, że Amerykanie tracą zatrudnienie, bo duże korporacje dostrzegły możliwość powiększenia własnych dochodów poprzez oszczędności na personelu.
Collins z uznaniem mówi o AT&T, która zamyka zagraniczne ośrodki, a tym samym stworzy w kraju dodatkowe 5 tysięcy miejsc pracy.
Na poparcie ustawy autorzy przytaczają szereg skarg klientów na niemożliwość porozumienia się lub zrozumienia "Johnów" i "Jimów" z Bombaju i Manilii.
(HP – eg)








