Chicago – W niewielkim miasteczku w zachodnim Meksyku 16-letnia Jazmin Reyes czekała na swego nowego chłopaka ze Stanów Zjednoczonych. Reyes i Alexis Marron od miesięcy pisali do siebie listy drogą elektroniczną. Gdy w końcu spotkali się przed kilkoma tygodniami dziewczyna uznała, że jest to "miłość od pierwszego wejrzenia". 18-letni Marron, uczeń ostatniej klasy szkoły średniej w Rolling Meadows, pracował całe lato, by na Boże Narodzenie móc odwiedzić krewnych i nową dziewczynę, mieszkającą na przedmieściu Guadalajara. W miniony piątek wraz z dwoma przyjaciółmi wyruszył w podróż, by z Reyes wymienić się prezentami. Do celu nie dotarł. W sobotni poranek zwęglone zwłoki Marrona i jego przyjaciół znaleziono w skorupie spalonego samochodu porzuconego na odludziu w Meksyku. Śledczy nie mogą wyjaśnić, co było przyczyną tej zbrodni. Krewni są zaszokowani, twierdząc, iż obecnie śmierć trzech młodych ludzi mogą jedynie tłumaczyć falą przestępczości, która przewala się przez Meksyk. "Nie wiemy, jak do tego doszło" – mówi Reyes. "Nigdy bym czegoś takiego się nie spodziewała". Takie niewytłumaczalne zabójstwa wywołują głęboki niepokój wśród meksykańskiej społeczności imigranckiej w Chicago. Wielu jej członków obawia się, że nigdy nie będą mogli pojechać do Meksyku, nawet z krótką wizytą do krewnych. Rodzina Marronów przyjechała do USA pod koniec lat 1990. z małego miasteczka Quiringuicharo, położonego 90 mil na południowy wschód od Guadalajara w stanie Michoacan. Lydia Antonio, rzeczniczka ambasady Meksyku w Waszyngtonie odmówiła komentarza, stwierdzając jedynie, że śledztwo w toku. "Rodzinie zamordowanego nastolatka pragniemy złożyć wyrazy współczucia" – powiedziała Antonio. (CT – ak)
Reklama








